W piątkowych "Faktach po Faktach" w TVN24 Patryk Jaki zachwalał swoją kandydaturę na prezydenta Warszawy. Kandydat PiS zagrał naprawdę ostro – zapowiedział nawet swoje poparcie dla in vitro. Cóż tego, skoro szybko się okazało, że nie wie, ile kosztuje bilet komunikacji miejskiej w stolicy. Albo inaczej – wie, ale jakby nie do końca.
Jaki zrobił naprawdę dużo, żeby przypodobać się warszawiakom i… chyba trochę zrazić kolegom z PiS. Poparł bowiem nawet miejski program in vitro. – Jeżeli chodzi o samo in vitro: popieram – odpowiedział. – Dlaczego, jak Platforma wprowadzała in vitro w skali kraju, to pan głosował przeciwko w Sejmie? – pytał prowadzący Grzegorz Kajdanowicz.
– Dlatego, że ten projekt miał wady legislacyjne - odpowiedział Jaki i dodał: – Chcę spojrzeć na to szerzej: polityka samorządowa powinna być wyjęta spod sporów ideologicznych. Prezydent Warszawy powinien być otwarty dla wszystkich – dodał.
Jaki podkreślał także, że chce postawić na komunikację zbiorową. – Miasto musi iść kilkutorowo. Po pierwsze postawić na komunikację zbiorową. Budować alternatywne środki komunikacji. Jestem przekonany, że jeżeli te dwa składniki, budowy infrastruktury i polityki komunikacyjnej, zostaną wypełnione, to część mieszkańców samodzielnie przesiądzie się z samochodów do alternatywnych środków komunikacji – uznał.
Kandydat PiS tłumaczył także, że kiedyś często poruszał się komunikacją miejską po stolicy, teraz zdarza mu się to już rzadziej. Ale jest to zrozumiałe zważywszy na jego polityczne funkcje. Wtedy jednak Jaki usłyszał proste pytanie: – Ile kosztuje bilet. Lekko zmieszany kandydat PiS odpowiedział: – Wiem, 3,40 zł, a ulgowy chyba 1,70 zł.
Wtedy Kajdanowicz sięgnął do marynarki. – Panie ministrze, mam tutaj taki bilet dla pana. 4,40 zł, taki najbardziej typowy bilet na 75 minut. 3,40 kosztuje 20-minutowy – wyjaśnił mu. – Czyli próbował mnie pan złapać, ale tak pośrednio (wyszło – red.) – bronił się Jaki.