
"Westworld" przez swoją złożoność i niespodziewane zwroty akcji, nazywany jest następcą "Gry o Tron". Produkcja HBO niedawno ruszyła z drugim sezonem. Akcja się zagęszcza, coraz więcej wątków się klaruje, ale wciąż nie wiemy, gdzie zaprowadzą nas scenarzyści. Serial jest wymagający nie tylko dla widzów, ale i aktorów. Nie wiedzą co tak naprawdę czeka odgrywane przez nich postaci. "Jestem tylko aktorem, więc pozostaje mi tylko rozebrać się i usiąść naprzeciwko Anthony'ego Hopkinsa, żeby wypowiedzieć przed kamerą moje kwestie" – śmieje się James Marsden wcielający się w jednego z głównych bohaterów - kowboja Teddy'ego Flooda.
"Teddy staje się świadomy dość późno - wiem, że nie jest to dobra analogia, ale wyobrażam sobie fortepian, na którym możemy wygrywać emocje za pomocą 88 klawiszy. Można powiedzieć, że na początku pierwszego sezonu nasi bohaterowie uderzali pałeczkami w kilka środkowych klawiszy. Potem Evan i Thandie usłyszały dźwięk, jaki wydaje instrument i zaczęły zastanawiać się jaka to nuta. Teddy jest gdzieś pośrodku, ale bardzo szybko zaczyna uderzać w pozostałe klawisze".
" Nie chcę uderzać w ckliwe nuty, ale jest pewna przypowieść o dziadku, który rozmawia z wnukiem o życiu. Dziadek twierdzi, że w każdym z nas mieszkają dwa wilki, które nieustannie toczą między sobą walkę. Jeden z nich symbolizuje nienawiść, chciwość i strach, a drugi miłość, dobroć i przyzwoitość. Wnuk pyta się dziadka, który wilk będzie górą? Dziadek odpowiada mu, że ten, którego będziemy karmić. Pytanie brzmi, jakie cechy będziemy w sobie kultywować? Mamy wybór".
Ja staram się unikać takich psychologicznych dywagacji, bo ma to na mnie negatywny wpływ. Nie zastanawiam się nad drugim dnem, bo te pytania nigdy się nie kończą. Mam pełną świadomość, że ludzki mózg jest niczym wobec bezkresnego wszechświata i wierzę, że kluczem do zrozumienia jest pogodzenie się z faktem, że są na świecie tajemnice, które nas przerastają i że pewnych rzeczy nigdy nie ogarniemy naszym rozumem. Uważam, że potrzeba jest nam więcej umiaru i dyscypliny. Jest na świecie wielu mądrzejszych ode mnie ludzi, którzy wiedzą o wiele więcej na temat sztucznej inteligencji.
"Serial "Westworld" ma zasiać ziarno niepewności w naszych umysłach i sprawić, żebyśmy zaczęli myśleć o ryzyku wpisanym w przyszłe współistnienie ludzi i do złudzenia przypominających nas inteligentnych robotów, które pewnego dnia mogą zacząć żyć własnym życiem. Chcemy skłonić widzów do refleksji nad etycznym wymiarem rozwoju nowych technologii, nad możliwościami rozwoju sztucznej inteligencji, przy której pewnego dnia możemy poczuć się głupi, niedouczeni, przestarzali i kompletnie nikomu niepotrzebni".
"Kiedy zaczynaliśmy pracę nad drugim sezonem, większość z nas była przekonana, że nakreśliliśmy już główne założenia serialu i możemy teraz nakręcić kolejną jego część, ale potem okazało się, że nie będzie tak łatwo, bo wszystko ma się zmienić. Czuję się trochę jak lekarz na dyżurze. Zdarza się, że o 13:00 odbieram telefon i okazuje się, że za pół godziny mam być na planie, bo będziemy kręcić jakąś scenę. Podejrzewam, że producenci wprowadzają ciągle zamieszanie, żeby zbić nas z tropu. Wszystko zmienia się w ostatniej chwili, nikt nie jest niczego pewien i wszystko jest utrzymywane do ostatniej chwili w tajemnicy, żeby wykorzystać element zaskoczenia".
