Brat posła Eugeniusza Kłopotka i syn Stanisława Żelichowskiego z PSL zatrudnieni są w spółce Elewarr, która jest bohaterem "afery taśmowej PSL". Brat Jarosława Kalinowskiego pracuje w spółce córce. – Mój syn gdzieś tam pracuje. Jest dorosły, nie zamierzam się z tego tłumaczyć – skomentował poseł Żelichowski i odłożył słuchawkę, gdy poprosiliśmy go o komentarz.
Andrzej Kłopotek, brat posła Eugeniusza Kłopotka z PSL, pracuje w oddziale Elewarr (spółka ze 100 procentowym udziałem Agencji Rynku Rolnego) w Wąbrzeźnie jako specjalista ds. kontraktacji. Zarabia ponad 7,5 tys. złotych. Dariusz Żelichowski, syn Stanisława Żelichowskiego z PSL, jest doradcą w warszawskim oddziale Elewarru. Wynagrodzenie: około 9 tys. złotych. Adam Kalinowski, brat Jarosława Kalinowskiego z PSL, pracuje w Zamojskich Zakładach Zbożowych i Towarowych, "spółce córce" Elewarru. Miesięczny zarobek: około 10 tys. złotych.
– Mój syn gdzieś tam pracuje. Jest dorosły, nie zamierzam się z tego tłumaczyć – skomentował to poseł Żelichowski i odłożył słuchawkę.
Zielone spółki
To tylko kilka przykładów dotyczących polityków z pierwszych partyjnych szeregów, którzy często występują w mediach. Pajęczyna rodzinnych i partyjnych układów sięga jednak znacznie głębiej: od państwowych spółek na szczeblu stolicy aż po małe oddziały na poziomie gmin i powiatów. W sumie rządząca koalicja PO-PSL kontroluje ponad 560 spółek skarbu państwa, przedsiębiorstw państwowych i przeróżnych agencji. To prawie 200 tysięcy etatów, czyli konfitur, które bardzo często można rozdysponować według klucza partyjnego i rodzinnego.
Poseł PiS Przemysław Wipler mówił w marcu tego roku portalowi Money.pl, że według jego szacunków PSL obsadza około 30 proc. dostępnych stanowisk. W takim wypadku trudno się dziwić, że "stereotypowa rodzina PSL" wygląda tak, jak to przedstawił portal Gazeta.pl.
źródło: Filip Połoska, Michał Protaziuk / Gazeta.pl
Mentalność ludowca
O tym, że PSL uprawia nepotyzm i prywatę w państwowych spółkach, spekulowało się od lat. Włodzimierz Cimoszewicz, jeszcze jako premier rządu SLD-PSL w połowie lat 90., zwykł mawiać, że ludowcy są "tapicerami", bo najbardziej zależy im na krzesłach i stołkach. Jednak dopiero "afera taśmowa" pozwoliła wszystkim zobaczyć ten proceder przy otwartej kurtynie.
Pytanie, skąd to się bierze? I dlaczego akurat u ludowców zjawisko przybrało takie rozmiary? – To jest specyficzna mentalność ludowca. Na tej mentalności zbudowany jest cały elektorat PSL. To jest kwestia specyficznego wychowania, środowiska – mówi w rozmowie z naTemat dr Wojciech Jabłoński, specjalista ds. marketingu politycznego.
Dodaje, że już w literaturze pojawiał się motyw takiej mentalności, która każe rozdzielać stanowiska i "konfitury" w gronie znajomych i rodziny. – Na przykład w "Chłopach" Reymonta, gdzie liczyły się morgi ziemi i nic więcej, a mimo to chłopi chodzili do Kościoła i mieli usta pełne modlitw. Jeszcze brutalniej w "Malowanym Ptaku" Jerzego Kosińskiego, gdzie chłopi gwałcili i kradli – stwierdza dr Jabłoński.
Partia Specjalistów Ludowych
W PSL-u nie chcą słuchać zarzutów o nepotyzm. A na to, że ludowców w spółkach i spółeczkach jest wielu, politycy tej partii mają swoje wyjaśnienie. – W instytucjach związanych z rolnictwem najczęściej potrzebne są osoby z odpowiednim przygotowaniem zawodowym. Takich ludzi najwięcej jest w PSL. Ale oczywiście, jeśli ktoś ze znajomych bez kwalifikacji dostanie pracę, to jest naganne – mówi naTemat Eugeniusz Kłopotek.
Jak twierdzi, jego brat dostał pracę w Elewarze, bo "jest specjalistą". – To, że syn Żelichowskiego czy brat Kalinowskiego pracują w spółkach związanych z Elewarrem też o niczym nie świadczy. Jeśli my jesteśmy postrzegani jako parta związane ze wsią, to nie ma co się dziwić, że wiele osób w tym obszarze pracuje – dodaje.
A co z "mentalnością ludowca", która każe podzielić się "konfiturami" z rodziną i znajomymi? – Ja to mam we krwi. Staram się pomóc ludziom, nie patrząc na legitymację partyjną – kończy Kłopotek.
W instytucjach związanych z rolnictwem najczęściej potrzebne są osoby z odpowiednim przygotowaniem zawodowym. Takich ludzi najwięcej jest w PSL. Ale oczywiście, jeśli ktoś ze znajomych bez kwalifikacji dostanie pracę, to jest naganne.