Udawanie, manipulacja, a nawet szarlataneria – takie określenia pojawiły się po emisji pierwszego odcinka tvn-owskiego show "Hipnoza". Do tego mocne oskarżenia o to, że hipnoza nie działa, a wszystko jest tylko marnym aktorstwem. Postanowiłem sprawdzić, jak w rzeczywistości wygląda proces hipnozy. I to na sobie. Jeżeli chcecie dowiedzieć się, czy "eksperyment" się udał, przeczytajcie artykuł i zobaczcie wideo.
Dyskusja o programie i hipnozie była bardzo gorąca. Gdy pisaliśmy w naTemat o tym telewizyjnym show, pod naszymi tekstami pojawiały się setki komentarzy. Z większości pobrzmiewał sceptycyzm, oskarżenia o manipulację i zwykły hejt. "Program ściema i beznadzieja. Fatalnie wyreżyserowany z bardzo amatorskim przekazem", "Oni naprawdę myślą, że ktoś da się na to nabrać? hahahah.. to już nie XIX wiek" – to tylko dwa z kilkudziesięciu komentarzy, które można pod nimi zobaczyć. W wyjaśnianiu tego, co wydarzyło się w studiu, nie pomogła także rozmowa z hipnotyzerem. Pozostało więc tylko jedno wyjście – na własnej skórze sprawdzić czy to działa i pozwolić to nagrać. Zaprosiłem więc do redakcji znanego hipnotyzera i hipnoterapeutę Michała Cieślakowskiego i włączyłem kamerę.
Przygotowania
Na początku trzeba to jasno powiedzieć: nigdy wcześniej nie brałem udziału w sesji hipnotycznej. Ani tej profesjonalnej, przeprowadzanej w gabinecie, ani estradowej, którą można przeprowadzić dosłownie na ulicy. Trzeba też wspomnieć o moim stosunku do hipnozy – był on dosyć obojętny. Nie miałem podstaw, aby w nią nie wierzyć, ale nigdy nie miałem okazji przekonać się o jej skuteczności. Aż do teraz.
Po konsultacji z hipnotyzerem, w dzień poprzedzający nagranie, obejrzałem prawie 40-minutowy film, w którym zostały podane podstawowe informacje na temat hipnozy oraz wyjaśnione wszystkie wątpliwości jej dotyczące. Podział struktury ludzkiego umysłu na świadomość, podświadomość i nieświadomość; przebieg całego procesu czy odpowiedzi na najczęściej pojawiające się obawy – to niektóre zagadnienia w nim poruszone. I nie, film ten nie ma nic wspólnego dziwnymi nagraniami, zawierającymi "magiczne" zaklęcia i próby manipulacji. Poniżej jedna z pięciu części wspomnianego filmu, które każdy może obejrzeć na YouTube.
Hipnoza
Na obejrzeniu instruktażowego nagrania, moje przygotowania się skończyły. Następnego dnia, w jednym z redakcyjnych pomieszczeń, ustawiliśmy jedynie krzesło. Oprócz mnie i hipnotyzera, w pomieszczeniu był jedynie operator kamery. Uruchomiliśmy oświetlenie. 3…2…1… i się zaczęło.
Na początku potwierdziłem to, że zgadzam się na zahipnotyzowanie i jestem świadomy stanu, w jakim się znajdę. Potem przeprowadziłem kilka ćwiczeń, które miały pokazać, że siła sugestii naprawdę działa. Ćwiczenie z "balonikami i ciężką encyklopedią" przyczepionymi do rąk, czy wyobrażonym "elektromagnesem", który je przyciągał, to tylko przedsmak tego, co działo się później. A zaczęło się od polecenia: "Śpij". Od razu trzeba powiedzieć – nie jest to sen, którego doświadczamy na co dzień. Cały czas słyszałem to, co dzieje się wokół. Zachowuje się też świadomość, która pozwala w każdej chwili przerwać sesję. Do czego więc można porównać ten stan? To sytuacja podobna do tej, w której ktoś postanowił obudzić nas nad ranem, a my pozostajemy w stanie półsnu. Słyszymy, odpowiadamy i wiemy, że to robimy, ale jeszcze nie do końca się obudziliśmy. Taka sytuacja najczęściej kończy się przedłużeniem pobytu w łożku. Jednak nie w tym przypadku.
Przez prawie czterdzieści minut zdążyłem zapomnieć liczb (wszystko przez głębokie rozluźnienie), znieczulić sobie rękę (zawieszenie metalowych szczypiec na ręce naprawdę nie bolało) czy napiąć mięśnie ręki w taki sposób, że nie można było jej zgiąć. Wydawałoby się, że można było zrobić ze mną praktycznie wszystko. Polecenie pójścia po moją kartę kredytową i podanie hipnotyzerowi numeru PIN pokazało, że podstawowa kontrola nad swoim zachowaniem pozostaje. Co więcej, zapamiętałem wszystko to, co działo się podczas sesji hipnotycznej, i absolutnie żaden element nie zaskoczył mnie podczas oglądania nagrania.
"Zdolności paranomalne"
– Bardzo naukowo podchodzę do hipnozy. Moja organizacja zaczęła badania w Zurychu wspólnie z uniwersytetem zurychskim i federalną politechniką w Zurychu, gdzie wszystko jest brane pod lupę – mówi Michał Cieślakowski.
Hipnotyzer dodaje też, że to co dzieje się w gabinetach hipnoterapeutów, czy na scenach i studiach telewizyjnych, to nie magia, ani manipulacja. – Tutaj nie ma żadnych zdolności paranormalnych. Wystarczy móc mówić, bo to wszystko jest możliwość przekazywania sugestii, dawanie instrukcji osobie hipnotyzowanej. Szczególnie, że tak naprawdę nie ma czegoś takiego jak hipnoza. Jest samo hipnoza. W mojej szkole hipnozy, absolutnie każda osoba może nauczyć się procesów hipnozy – zapewnia Michał Cieślakowski.
Czy po redakcyjnym eksperymencie zmieniło się moje podejście do hipnozy? Musiało. Szczególnie do tej używanej w celach estradowych. Przekonałem się na własnej skórze (i w głowie), że nie jest to marne aktorstwo czy manipulacja. Takie rzeczy dzieją się w rzeczywistości. Hipnozę stosuje się też w celach leczniczych: leczenie lęków, nerwic, bólu, uzależnienia od nikotyny czy... kłopotów seksualnych. Warunek jest jeden: trzeba pozbyć się uprzedzeń.
Na koniec zdradzę jeszcze jedno: na nagraniu widać jedną z moich znieczulonych rąk. Dostałem obietnicę, że w każdej chwili mogę zrobić to sam. I tak w rzeczywistości jest.