To wszystko było zaplanowane? Tomasz Komenda jest przekonany, że nie trafił za kratki przypadkiem – wskazuje 6 osób
Bartosz Świderski
23 maja 2018, 09:17·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 maja 2018, 09:17
Niesłusznie skazany na 25 lat więzienia za gwałt i morderstwo Tomasz Komenda jest przekonany, że proces, przez który trafił za kratki, był dokładnie zaplanowany. Według „Faktu” kilka godzin po uniewinnieniu 42-latek ujawnił, kogo podejrzewa o celowe działanie na swoją niekorzyść. Tabloid ustalił także, kto znalazł się na tej liście
Reklama.
"Mam głęboką nadzieję, że osoby, które bezpośrednio przyczyniły się do mojego aresztowania i osadzenia, odpowiedzą osobiście za swoje celowe działania na moją niekorzyść" – napisał Komenda w oświadczeniu, który złożył w Sądzie Najwyższym.
Według "Faktu" w tej grupie są świadek Dorota P., dwóch emerytowanych policjantów Zbigniew P. I Bogusław R., obrońca Komendy Michał K. oraz dwóch prokuratorów: Stanisław O. i Tomasz F.
Jak podaje tabloid, każda z tych osób przekonuje, że nie działała na niekorzyść Komendy. On ma jednak inne zdanie. "Sprawiedliwości stanie się zadość, gdy po uczciwym śledztwie wszystkie osoby wyżej wymienione zasiądą na ławie oskarżonych" – oświadczył bowiem Tomasz Komenda.
Jak mieli przyczynić się do skazania Komendy?
"Fakt" dokładniej opisuje osoby z tej listy. Istotna jest zwłaszcza Dorota P. – to sąsiadka babci Tomasza Komendy. To ona wskazała go jako osobę z portretu pamięciowego. Z kolei choćby Michał K. miał nieudolnie bronić Komendy, a jego matka zarzucała mu, że m.in. niszczył dowody świadczące o niewinności syna.
Opisane są także kolejne osoby. Bogusław R., przesłuchiwał Komendę po zatrzymaniu, Zbigniew P. był głównym śledczym, Stanisław O. to prokurator, który wystąpił o areszt i postawił zarzuty. Co ciekawe, został skazany za korupcję w innej sprawie. Wreszcie Tomasz F. – prokurator, który sporządził akt oskarżenia i miał grozić bliskim Komendy za składanie fałszywych zeznań.
Przypomnijmy, że Tomasz Komenda 16 maja został uniewinniony przez Sąd Najwyższy. Decyzja jest prawomocna i ostateczna, co oznacza, że żadna ze stron nie może już składać apelacji. Ponadto otwiera mu drogę do odszkodowania. Zanim jednak prawda wyszła na jaw, mężczyzna spędził w więzieniu 18 lat za gwałt i morderstwo 15-letniej Małgosi.