
Były lider Platformy Obywatelskiej w obszernym, erudycyjnym artykule dla republikańskiego kwartalnika "Rzeczy Wspólne" analizuje system najwyższej władzy w Polsce. Ocenia, że skupienie władzy w rękach jednej osoby – tu Donalda Tuska – spowodowało tak naprawdę jej osłabienie, a nawet rozpad. Zauważa też, że w kilku sferach obecny premier jest podobny do swojego poprzednika.
Ten wynalazek nie tylko dał władzę PO, ale umożliwił również skonstruowanie sprawnej jak dotąd maszynerii dla jej utrzymywania. Jasno z tego wynika, że ci spośród „mediantów” (czyli uczestników widowiska zdolnych zwracać na siebie większą od innych uwagę), którzy ową maszynerią potrafią skutecznie się posługiwać, muszą pełnić doniosłą rolę w hierarchii władzy. Ta ich pozycja nie wynika ani z jakichś cnót umysłu bądź charakteru, ani też woli i możności przeobrażania państwa bądź jego praw. Jej źródłem jest umiejętność publicznego zwalczania, a jeszcze lepiej – obrzydzania przeciwnika. CZYTAJ WIĘCEJ
Zaraz dodaje jednak, że podobnie działa PiS. Porównuje zestaw Wajda-Michnik-Wojewódzki do trójki Rymkiewicz-Rydzyk-Pospieszalski. Kontynuuje, że zarówno Kaczyński jak i Tusk unikają rządzenia państwem, które Rokita nazywa "trudną sztuką".
Obaj pospołu są też spadkobiercami późno sarmackiego dziedzictwa politycznego (zdegenerowanej wersji przedrozbiorowej tradycji), lekceważącego w polityce znaczenie instytucji i nadwartościowującego polityczną wagę układanki personalnej. CZYTAJ WIĘCEJ
Według byłego posła PO przeobrażenia, jakie w ostatnich latach zaszły w systemie rządzenia państwem, spowodowały rozpad władzy. Jego zdaniem to cena koncentracji władzy i kryzysu polityki na samych jej szczytach.

