Jan Rokita i Donald Tusk w 2007 roku
Jan Rokita i Donald Tusk w 2007 roku Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Były lider Platformy Obywatelskiej w obszernym, erudycyjnym artykule dla republikańskiego kwartalnika "Rzeczy Wspólne" analizuje system najwyższej władzy w Polsce. Ocenia, że skupienie władzy w rękach jednej osoby – tu Donalda Tuska – spowodowało tak naprawdę jej osłabienie, a nawet rozpad. Zauważa też, że w kilku sferach obecny premier jest podobny do swojego poprzednika.

REKLAMA
Według Jana Rokity PiS jest partią nowego typu, tak jak PO. Obie charakteryzują się tym, że najważniejszy jest w nich lider, a członkowie ugrupowania mają tylko wykonywać jego wolę. Partia z miejsca, gdzie powinno się debatować i dyskutować o rzeczach ważnych, staje się królestwem "mediantów", którzy gniew społeczny potrafią ukierunkować na przeciwników politycznych.
Jan Rokita

Ten wynalazek nie tylko dał władzę PO, ale umożliwił również skonstruowanie sprawnej jak dotąd maszynerii dla jej utrzymywania. Jasno z tego wynika, że ci spośród „mediantów” (czyli uczestników widowiska zdolnych zwracać na siebie większą od innych uwagę), którzy ową maszynerią potrafią skutecznie się posługiwać, muszą pełnić doniosłą rolę w hierarchii władzy. Ta ich pozycja nie wynika ani z jakichś cnót umysłu bądź charakteru, ani też woli i możności przeobrażania państwa bądź jego praw. Jej źródłem jest umiejętność publicznego zwalczania, a jeszcze lepiej – obrzydzania przeciwnika. CZYTAJ WIĘCEJ


Zaraz dodaje jednak, że podobnie działa PiS. Porównuje zestaw Wajda-Michnik-Wojewódzki do trójki Rymkiewicz-Rydzyk-Pospieszalski. Kontynuuje, że zarówno Kaczyński jak i Tusk unikają rządzenia państwem, które Rokita nazywa "trudną sztuką".
Jan Rokita

Obaj pospołu są też spadkobiercami późno sarmackiego dziedzictwa politycznego (zdegenerowanej wersji przedrozbiorowej tradycji), lekceważącego w polityce znaczenie instytucji i nadwartościowującego polityczną wagę układanki personalnej. CZYTAJ WIĘCEJ


Według byłego posła PO przeobrażenia, jakie w ostatnich latach zaszły w systemie rządzenia państwem, spowodowały rozpad władzy. Jego zdaniem to cena koncentracji władzy i kryzysu polityki na samych jej szczytach.