Ustalenia "Gazety Wyborczej" nie spodobają się w PiS-ie.
Ustalenia "Gazety Wyborczej" nie spodobają się w PiS-ie. Fot. Mieczysław Michalak/Agencja Gazeta
Reklama.
– Brutalnie zgwałcono, a później zamordowano 15-letnią dziewczynkę, właściwie jeszcze dziecko. Znaleziono jej ciało z rozerwanymi narządami rodnymi. I prokurator powiada pełnomocnikowi rodziny, że co najwyżej może jednemu ze sprawców postawić zarzut gwałtu. Są ślady zębów tego zbira, ślady DNA, wszelkie możliwe znaki – i nie można postawić zarzutu. Taki sposób interpretacji praw człowieka, które czynią przestępców bezkarnymi, a ofiary bezbronnymi, stanowi zagrożenie dla porządku społecznego – tak w wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej" w 2000 roku mówił ówczesny minister sprawiedliwości i prokurator generalny Lech Kaczyński. Oburzał się w nim także na "liberalne podejście" oskarżycieli i sądów do przestępców. Przykładem na to miała być właśnie sprawa zabójstwa 15-letniej Małgosi z Miłoszyc.
Lech Kaczyński miał zainteresować się sprawą po rozmowie z Ewą Szymecką, adwokatką rodziców zamordowanej Małgosi. – Gdy opowiadałam mu o sprawie, złapał się za głowę i powiedział, że jeżeli chociaż połowa z tego, co mówię, jest prawdą, to musi się zająć tą sprawą. Po rozmowie ściągnął akta sprawy do Warszawy – mówi prawniczka. Jesienią 2000 roku Kaczyński głośno zapowiadał "zmiany personalne" w dolnośląskiej prokuraturze. Jako powód podał m.in. opieszałość w śledztwie ws. zbrodni miłoszyckiej. – Takie wypowiedzi jak w wywiadzie są formą presji. W tamtych czasach każdy pogląd ministra to było zalecenie do wykonania – ocenia w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Kazimierz Olejnik, który objął funkcję po Kaczyńskim.
Przypomnijmy, winą za bezzasadne skazanie Tomasza Komendy za zabójstwo Małgosi Zbigniew Ziobro obciążył poprzedniczkę Lecha Kaczyńskiego Hannę Suchocką.
źródło: wyborcza.pl