
Walerian Borowczyk jest wybitną postacią, choć niemal kompletnie nieznaną w powszechnej świadomości. Polak swego czasu mocno namieszał we Francji, która w przededniu rewolucji seksualnej okazała się zbyt pruderyjna na jego śmiałe filmy erotyczne. Jest również wpływowym i wielokrotnie nagradzanym twórcą animacji oraz szeroko pojętej awangardy. Fascynujący dokument HBO Europe "Love Express. Przypadek Waleriana Borowczyka" przybliża nam artystę, o którym pamięć jakby zanikała.
"Walerian Borowczyk uważany jest za największego na świecie twórcę artystycznego kina erotycznego, a także współtwórcę polskiej szkoły plakatu, polskiej szkoły animacji oraz pioniera surrealistycznego kina absurdu" – tako rzecze Wikipedia. W końcówce lat 50. XX wieku wyemigrował do Francji, by tam rozwinąć swoje artystyczne skrzydła. W komunistycznej Polsce nie miałby takiej możliwości, ale nawet za granicą wprowadzał ludzi w osłupienie, ale przede wszystkim wywoływał ogromny podziw.
Podobnie jak dzisiaj David Lynch, który również przeszedł drogę od malarstwa, przez animację, do filmów aktorskich, Borowczyk potrafił łączyć artystyczny eksperyment z filmowymi atrakcjami. Dawał widzowi coś znajomego, a jednocześnie wywracał wszystko do góry nogami. To w ogóle postać pełna paradoksów - ktoś kto był wszechstronnym, szalenie różnorodnym twórcą, a trafił do wąskiej szuflady z podpisem "erotyka"; ktoś, kto obsesyjnie szukał wolności, ale na planie był dyktatorem, chciał kontrolować wszystko i wszystkich; ktoś, kto kręcił "filmy dla dorosłych", ale do końca zachował wrażliwość i ciekawość dziecka."
Nawet w świecie współczesnych filmowców, postać Borowczyka nie jest tak znana. Kuba Mikurda przyznaje, że kręcąc dokument, rozwiązywał zagadkę. – Walerian Borowczyk to jedna z najbardziej tajemniczych postaci polskiego kina. Długo kojarzył mi się wyłącznie z animacjami z lat 50. i "Dziejami grzechu". W 2008 roku, dwa lata po śmierci Borowczyka, zobaczyłem w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie wystawę jego prac, był też przegląd filmów. I nagle otworzył się dla mnie jakiś zupełnie osobny świat. Zdałem sobie sprawę, że to, co wiemy o Borowczyku, to, co znamy, to tylko wierzchołek góry lodowej – opowiada reżyser.
"Tropem Borowczyka zjeździłem pół Europy. Po jakimś czasie zacząłem rozumieć, że mam do czynienia nie tylko z fascynującym artystą, ale też - fascynującą historią, historią twórcy, który trafił na pierwszą linię rewolucji obyczajowej w Europie lat 70. i na własnej skórze doświadczył jej paradoksów."
"Z drugiej strony, Borowczyk skupia w sobie wszystko to, z czym polskie kino zwykle miało problem - opowiada o seksualności, cielesności, transgresji. Dużo bliżej mu do fantastyki Mélièsa czy surrealizmu Buñuela niż do realizmu Szkoły Polskiej czy kina moralnego niepokoju."
