W połowie lat 70. Antoni Macierewicz był podsłuchiwany przez Służbę Bezpieczeństwa. W 1977 r., kiedy ówczesny działacz opozycji PRL wyszedł z aresztu i wrócił do swojego mieszkania, wszystkie jego domowe sprzeczki były przechwytywane przez funkcjonariuszy. Fragmenty książki "Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana" Anny Gielewskiej i Marcina Dzierżanowskiego pokazują, jak przed laty odnosiła się do Macierewicza żona. Okazuje się, że rozwód był blisko, lecz małżeństwo ostatecznie przetrwało kryzys – wynika z fragmentów opublikowanych przez Wirtualną Polskę.
– Ja na razie znoszę to, że ciebie zamykają. Bądź sprawiedliwy. Choć zamykają ciebie, a nie mnie, to skutki twojej działalności widoczne są na mojej osobie. A nie mam tego, czego można się spodziewać po drugim człowieku. Chętnie zamieniłabym ciebie na kogoś innego, ale to wiązałoby się ze zmianą teściowej, a tego wolałabym uniknąć. Jesteś mi obcym człowiekiem, nie ma ciebie 48 godzin, a ja sprawuję wszystkie obowiązki pani domu – narzekała małżonka Antoniego Macierewicza.
Co na to wszystko były minister obrony narodowej?
Antoni Macierewicz twierdzi, że to atak na jego rodzinę. – W tej sprawie czekam na stanowisko dziennikarzy. Można wiele rzeczy pisać o mnie, jestem osobą publiczną i mam narzędzia, by sobie z kłamstwami poradzić. W sposób brutalny i absolutnie skandaliczny zaatakowano moją żonę – skomentował sprawę przewodniczący komisji smoleńskiej na antenie Polskiego Radia 24. Dodał, że jego
żona siedziała za czasów PRL w więzieniu. –
Jedynym celem opublikowania tego jest po prostu atak w moją żonę – przekonywał. Zresztą w tej konkretnej sytuacji w jego obronie stanął nawet Roman Giertych: