Jego ojciec działał w konspiracji. Popełnił samobójstwo. Matka pracowała na dwa etaty, by zarobić na siebie i troje dzieci. Wreszcie mały Antoni Macierewicz trafił do domu dziecka. –Antoni tak jak wielu wówczas chłopaków zbierał jakieś niewybuchy. To było niebezpieczne i matka nie radziła sobie z dwójką dorastających synów – opowiada nam Marcin Dzierżanowski, współautor biografii Antoniego Macierewicza. W książce, którą napisał wraz z Anną Gielewską, odsłaniają karty historii, o których były szef MON wolałby zapomnieć, ale i pomagają zrozumieć, dlaczego Macierewicz tak bardzo chce wierzyć w "zamach smoleński" i budzić tak skrajne emocje. Wreszcie, piszą o tym, czego najbardziej boi się Macierewicz.
Dziennikarze śledczy "Wprost" Anna Gielewska i Marcin Dzierżanowski napisali biografię byłego już szefa Ministerstwa Obrony Narodowej. Książka pt. Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana do księgarń trafi 6 czerwca. Opowiada ona o różnych etapach działalności Antoniego Macierewicza. Autorzy ujawnili w niej historie, o których sam bohater dotąd nie mówił. Wydawnictwo poinformowało w oficjalnej zapowiedzi książki, że jej czytelnicy dowiedzą się np. o "dwuznacznej postawie (Antoniego Macierewicza – red.) w kontaktach z SB w marcu 1968 r., prawdziwych okolicznościach 'ucieczki' z internowania czy liście napisanym w latach 80. do gen. Czesława Kiszczaka". Mowa w niej także o wątkach osobistych, jak np. że ojciec Macierewicza popełnił samobójstwo, a on sam przebywał w domu dziecka.
Marcin Dzierżanowski: Zaczęliśmy pisać książkę o Antonim Macierewiczu, kiedy tej Tomasza Piątka jeszcze nie było na rynku. Pracowaliśmy nad nią 2,5 roku. Od początku to miała być biografia Antoniego Macierewicza, która jest wędrówką od jego dzieciństwa do współczesności. Zagłębiamy się też w jego rodzinę. Nie jest to więc książka konkurencyjna wobec tej Tomasza Piątka, choć o tym samym bohaterze.
Anna Gielewska: Pracę rozpoczęliśmy, kiedy Antoni Macierewicz został ministrem obrony. Pomyśleliśmy wtedy, że o Jarosławie Kaczyńskim powstało przynajmniej kilka książek biograficznych i autobiograficznych, a tymczasem Antoni Macierewicz nie miał jeszcze żadnej biografii. A jest to przecież polityk niezwykle ciekawy, jeden z najważniejszych na prawicy, który co jakiś czas powraca, odradza się jak Feniks z popiołów. Chcieliśmy zrozumieć, dlaczego Antoni Macierewicz budzi tak skrajne emocje, ma zapiekłych wrogów albo wyznawców.
Dlaczego więc Antoni Macierewicz budzi w Polakach tak skrajne emocje?
Anna Gielewska: Antoni Macierewicz budzi emocje, dlatego, że chce je budzić.
Marcin Dzierżanowski: On nigdy nie chciał być letnim, akceptowanym przez wszystkich politykiem. Wydaje mi się, że te emocje wiążą się z jego dwiema sprzecznymi cechami charakteru. Po pierwsze: on musi zawsze być liderem, a po drugie: ma bardzo dużą trudność – a wręcz nieumiejętność – partnerskiej współpracy. To powoduje, że on albo rozwalał jakieś struktury od środka, albo tworzył własne, do których jednak inni nie przychodzili. Pozytywną cechą jest to, że on chce być liderem, negatywną to, że nie umie współpracować z innymi. Powstaje z tego mieszanka wybuchowa. Dlatego też jego kariera jest skomplikowana, ma tak liczne zwroty i kołem się toczy, a Antoni Macierewicz raz jest na wozie, a raz pod wozem.
Mówicie jakbyście bardzo dobrze znali Antoniego Macierewicza. Czy były szef MON wierzy w "zamach smoleński" i całą religię smoleńską, którą niewątpliwie stworzył?
Anna Gielewska: Mamy wrażenie, że poznaliśmy Antoniego Macierewicza, chociaż nie zgodził się z nami porozmawiać. Co do zamachu smoleńskiego – pytaliśmy o to prawie wszystkich naszych rozmówców. Abstrahując od tego, co oni mówili, to w pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że to, czy on wierzy, czy też nie w "zamach smoleński", jest w gruncie rzeczy wtórne. Wystarczy przeanalizować jego działania w zespole smoleńskim. Przecież żadnej z kolejnych teorii nie unieważnia, nie rozstrzyga, nawet w momencie, kiedy są one ze sobą sprzeczne. To także pozwoliło nam zrozumieć, że nie o wyjaśnienie przyczyn tej katastrofy tu chodzi, a o pewien polityczny kapitał, który na wyjaśnianiu katastrofy Antoni Macierewicz zbudował.
Marcin Dzierżanowski: Antoni Macierewicz zawsze sposób opowiadania historii – nawet tej najnowszej – traktował jako narzędzie polityczne. Tak było w '81 roku, gdy po raz pierwszy gazecie wydawanej przez mazowiecką Solidarność napisał alternatywną historię KOR. Po przeczytaniu jego wersji, przyjaciele i współpracownicy oniemieli. Nie mogli uwierzyć w to, co czytają. Czy sam Antoni Macierewicz w to wierzył? Na logikę można powiedzieć, że nie jest możliwe, by w to wierzył, przecież był uczestnikiem tych wydarzeń. Ale sposób powtarzania tego, ta determinacja i emocje, jakie wkładał w tłumaczenie przez lata tej swojej wizji, mogą sugerować, że w to wierzył. Ale z punktu widzenia politycznego, nie miało to znaczenia. Jego opowieść o powstaniu KOR była po prostu narzędziem bieżącej walki politycznej. Tak samo jest ze Smoleńskiem. Niezależnie od tego, czy on w to wierzy, to jest to jego bardzo mocne i sprawnie opanowane narzędzie polityczne.
Henryk Wujec zasugerował, że Antoni Macierewicz może mieć problemy psychiczne. W państwa książce pojawia się również ten wątek?
Anna Gielewska: Tak. Piszemy o tym, skąd się wzięły spekulacje na temat choroby psychicznej Antoniego Macierewicza. Myślę, że udało nam się to wyjaśnić, więcej na razie nie powiemy.
Marcin Dzierżanowski: Te dwa wątki "wariat, czy agent" zaczęły się pojawiać w przestrzeni publicznej już wprost. Nie mogliśmy więc od tych pytań uciec.
Czy prześledzenie życia Antoniego Macierewicza pozwala lepiej zrozumieć jego polityczne decyzje? W książce wspominacie o samobójstwie jego ojca, a także o tym, że on sam przez pewien czas przebywał w domu dziecka.
Marcin Dzierżanowski: Zajmowałem się Antonim Macierewiczem do '89 roku. To była podróż po jego historii, ale i historii opozycji, a nawet historii Polski. A to dlatego, że Antoni Macierewicz miał to szczęście, by spotykać się z bardzo ważnymi osobami na swojej drodze. I nawet jeśli później się z nimi konfliktował, to oni mieli bardzo dużo różnych wspomnień. Dość powiedzieć, że późniejszego prezydenta Bronisława Komorowskiego znał od wieku nastoletniego. Na przykład z Adamem Michnikiem, czy profesorem Tomaszem Nałęczem znali się ze studiów.
Śledzenie historii Antoniego Macierewicza absolutnie pomagało mi go zrozumieć. Paradoksalnie był moment, że go nawet polubiłem. Kiedy przez cały czas wirtualnie się obcuje z bohaterem, to trzeba się z nim wewnętrznie zakolegować. Mnie osobiście to na pewno pomogło go zrozumieć, aczkolwiek pokazało też, jaka to skomplikowana postać.
Co do domu dziecka i samobójstwa ojca, to są to oczywiście doświadczenia traumatyczne. Ale nie sugerowałbym, że wyłącznie traumy sprawiły, że Antoni Macierewicz jest, jaki jest.
Ale pewnie miały wpływ na jego życie.
Marcin Dzierżanowski: Na pewno tak! Antoni Macierewicz wychowywał się w bardzo burzliwych czasach. Jego ojciec działał w konspiracji. Po śmierci ojca, jego matka pracowała na dwa etaty, żeby zarobić na siebie i trójkę dzieci. Antoni Macierewicz wychowywał się w ruinach Warszawy. Bawił się niewypałami. To była jedna z przyczyn, dla których matka podjęła decyzję o oddaniu go do domu dziecka.
Antoni tak jak wielu wówczas chłopaków zbierał jakieś niewybuchy. To było niebezpieczne i matka nie radziła sobie z dwójką dorastających synów. Córka była starsza i raczej pomagała matce, niż nastręczała problemów.
Jak długo Antoni Macierewicz przebywał w domu dziecka?
Marcin Dzierżanowski: Około 1,5 roku. Antoni Macierewicz był wtedy w podstawówce.
Potem trafił do więzienia pod wpływem donosów bliskiej mu osoby. Niektórym przedstawiał ją jako swoją dziewczynę. Bardzo duże wrażenie zrobiły na mnie zdjęcia z tamtego zatrzymania w kwietniu '68 roku. A na nich młody, mocno przestraszony chłopak.
Co miał pan na myśli mówiąc o "dwuznacznej postawie Antoniego Macierewicza w kontaktach z SB w marcu '68 roku"?
Marcin Dzierżanowski: Szczegółów na razie podać nie mogę. W książce pogłębiliśmy wątek, który już gdzieś się pojawił, czyli jego zeznań po wydarzeniach w marcu '68 roku. Dotarliśmy do nowych dokumentów, które nie były dotychczas znane.
Powiedział pan w jednej z rozmów, że Antoni Macierewicz z wielu ujawnionych w Waszej książce faktów nie będzie zadowolony. Co miał pan na myślI?
Marcin Dzierżanowski: Antoni Macierewicz stworzył sobie hagiografię. Trochę jak w żywotach świętych. Zaczął budować swoją mitologię w '81 roku. Wtedy ukazał się pierwszy – wspomniany już przeze mnie – artykuł spod jego pióra o historii KOR. On absolutnie wyolbrzymił swoją rolę, a pominął rolę Jacka Kuronia i innych osób. Od tego momentu rozpoczyna się systematyczna i dobrze przemyślana próba budowania alternatywnej biografii przez niego i jego współpracowników.
Z czego Antoni Macierewicz nie będzie zadowolony? Na pewno z tego, że pokazujemy jego lewicowe poglądy i wreszcie rozstrzygamy tę sprawę. A także z tego, że weryfikujemy jego związki z harcerstwem czy Kościołem katolickim.
Nie napisaliście hagiografii Antoniego Macierewicza. Nie boicie się, że Macierewicz – podobnie jak Tomaszowi Piątkowi – będzie Wam groził prokuraturą?
Marcin Dzierżanowski: Jestem głęboko przekonany, że wszystkie opisane w książce fakty mamy tak dobrze udokumentowane, że procesowo jesteśmy bardzo dobrze zabezpieczeni. Natomiast z tym, że być może będą zapowiedzi procesów, dziennikarz podejmujący kontrowersyjne tematy zawsze się musi liczyć. To element naszej pracy.
Czego najbardziej boi się Antoni Macierewicz?
Anna Gielewska: Moim zdaniem Antoni Macierewicz na początku lat 90. bardzo bał się zamachu na siebie. Był przekonany, że jest na celowniku bliżej nieokreślonych sił. I akurat ten rys w nim zostaje. On rzeczywiście przez wiele lat bardzo dużo energii poświęca aspektowi swego bezpieczeństwa. To zawsze muszą być najbardziej zaufani ochroniarze, współpracownicy.
Marcin Dzierżanowski: Myślę, że Antoni Macierewicz najbardziej boi się prawdziwej historii swojego życia i swoich działań politycznych. Tak naprawdę, to nikt tego nigdy nie skonfrontował. Głównym źródłem wiedzy o Antonim Macierewiczu jest sam Antoni Macierewicz. To jest paradoks tej sytuacji: on wszystkich lustrował, prześwietlał życiorysy innych, natomiast jego życiorysu nikt przed nami nie prześwietlił. I na pewno się tego boi. Natomiast od razu powiem, że nie wychodzi z tego potwór, czy antybohater, a po prostu – żywy człowiek. Natomiast sądzę, że Macierewicz boi się wizerunku żywego człowieka, bo konsekwentnie buduje sobie wizerunek jednoznacznego bohatera, który nigdy nie miał momentów słabości. My pokazujemy, że tak nie jest.