Posady, Synekury, Lody, czyli PSL. To żart w internecie, ale nepotyzm w polskiej polityce ma się dobrze od lat
Michał Mańkowski
20 lipca 2012, 12:45·6 minut czytania
Publikacja artykułu: 20 lipca 2012, 12:45
Jedną z bomb, która wybuchła po aferze taśmowej w PSL-u jest ta z napisem „nepotyzm”. Temat znany w polskiej polityce od lat teraz wraca jak bumerang. Smaku dodaje fakt, że syn dyrektora generalnego Elewarru Jacek Śmietanko został właśnie zatrudniony w Ambasadzie Polski w Sztokholmie na stanowisku, z którym wcześniej nigdy nie miał nic wspólnego. – Nepotyzm to jedno, ale to klientelizm jest zjawiskiem zdecydowanie szerszym – mówi w rozmowie z naTemat wieloletni poseł Tadeusz Iwiński.
Reklama.
Afera taśmowa w PSL zbiera swoje żniwa. Do dymisji podał się już minister rolnictwa, Marek Sawicki. Teraz za sprawą nagrań wszystkie oczy bacznie patrzą na to kto, gdzie, kogo i dlaczego zatrudnia. Na językach wszystkich jest spółka zbożowa Elewarr (to o niej rozmawiano na taśmach), którą na celownik wzięło już nawet CBA. Pisaliśmy w środę o tym, że zatrudnia ona członków rodziny posłów PSL, m.in. brata Eugeniusza Kłopotka oraz syna Stanisława Żelichowskiego.
Do skandalu z nepotyzmem w tle, pikanterii dodaje fakt, że syn dyrektora generalnego Elewarru, Jacek Śmietanko został niedawno zatrudniony jako sekretarz w wydziale promocji handlu i inwestycji przy Ambasadzie Polski w Sztokholmie. Żeby było „śmieszniej”, wydział podlega wicepremierowi i ministrowi gospodarki Waldemarowi Pawlakowi. I to właśnie szef PSL-u zdecydował o jego zatrudnieniu po poleceniu komisji kwalifikacyjnej.
Ludowcy w tych sprawach niewiniątkami nie są, ale to jedynie czubek góry lodowej. W przeszłości podobne oskarżenia padały nie tylko w kierunku PSL-u, ale i wszystkich partii politycznych. Ostatnio Waldemar Pawlak zbeształ jedną reporterek po tym, jak spytała go o nepotyzm w strukturach PSL. – Proszę podać mi przykład – dopytywał wicepremier. Reporterkę zatkało, ale wystarczyło, że wspomniałaby o… zresztą sami zobaczcie.
Polskie Stronnictwo Ludowe
PSL wyjątkowo upodobał sobie spółkę Elewarr, bo kilka lat temu w spółce-córce tj. Zamojskich Zakładach Zbożowych głównym specjalistą ds. rozwoju został Adam Kalinowski. Nazwisko nie jest tu przypadkowe. To brat czołowego polityka PSL, obecnie europosła Jarosława Kalinowskiego. Co ciekawe, stanowisko miało powstać specjalnie dla niego na „zlecenie z Warszawy”. Wtedy też do rady nadzorczej weszło dwóch członków związanych z PSL – Lucjan Ograsiński i Mariusz Suchecki.
Urszula Bury, żona obecnego sekretarza stanu Jana Burego pracowała w Agencji Rynku Rolnego. Głośno było również o ARR w Bydgoszczy. Dziennikarze TVN udowodnili w 2009 roku, że pracę można tam załatwić powołując się przez telefon na znajomość z byłym już ministrem rolnictwa Markiem Sawickim.
Sam szef ludowców jeszcze za czasów swojego premierowania szefem gabinetu mianował kolegę z jednej wsi, wiceszefem UOP znajomego z akademika, a niektóre przetargi wpadały w ręce firmy komputerowej, które należała do jeszcze innego kolegi. Wicepremierowi zarzucano również, że robi interesy z jednostkami ochotniczej straży pożarnej, które dysponują publicznymi pieniędzmi.
Prawo i Sprawiedliwość
Bez winy nie są również ci, którzy na podobne przypadki się oburzają. W 2006 roku żona Przemysława Gosiewskiego dostała pracę w jednym z departamentów Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Podobnie było ze szwagrem posła, który został wtedy wiceszefem ARR. Swojego czasu głośno było również o żonie wiceministra spraw wewnętrznych, Pawła Solocha. Została ona dyrektorem Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, a posadę miał pomagać załatwiać również Gosiewski (sam zaprzeczał tym doniesieniom).
Czym jest nepotyzm?
Forma nadużycia w obrębie sprawowania funkcji władzy, polegająca na nadawaniu określonych stanowisk osobom spokrewnionym i osobiście faworyzowanym. Pochodzi od łacińskiego słowa nepos, co oznacza bratanka bądź wnuka. Samo pojęcie powstało w średniowieczu i odnosiło się do sytuacji faworyzowania przez papieży swoich krewnych. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: wosnastoprocent.pl
W artykule „Sami swoi & rodzina” tygodnik „Wprost” przypominał kilka lat temu, że wiceprezesem Naftoru był Tomasz Macierewicz, bratanek znanego posła PiS. Żona zastępcy dyrektora gabinetu Lecha Kaczyńskiego Jakuba Opary po wygranym konkursie dostała w 2008 roku pracę w Agencji Mienia Wojskowego.
W październiku 2011 roku głośno było również o jednym z podwykonawcy Stadionu Narodowego. W dokumentach Anna Fotyga przedstawiała go jako pan XXX, ale Sławomir Nowak wyjaśnił, że chodziło o męża byłej minister spraw zagranicznych.
Platforma Obywatelska
Podobne procesy toczą się w polskiej polityce od lewa do prawa i od prawa do lewa. W Platformie Obywatelskiej jednym z przykładów była firma żony ówczesnego wicepremiera Grzegorza Schetyny, która dostała prawo do obsługi medialnej ME w koszykówce.
Z dezaprobatą spotkały się również na decyzje personalne Andrzeja Czumy, byłego ministra sprawiedliwości. Społecznym asystentem szefa resortu był jego syn Krzysztof, a osobistym kierowcą daleki krewny. To jednak nie wszystko, bo rzecznik ministerstwa złożył dymisję po oskarżeniach, jakoby był dobrym znajomym córki Andrzeja Czumy.
W 2010 roku oberwało się córce ministra finansów Jacka Rostowskiego. Młodą Mayę Rostowską tuż po studiach i bez żadnego doświadczenia zawodowego zatrudniono na dobrym stanowisku w gabinecie ministra MSZ. Posadę przyznano wtedy bez żadnego konkursu.
Sojusz Lewicy Demokratycznej
Obsadzanie „swoich” wyjątkowo upodobano sobie w Agencjach Rynku Rolnego. Przez jakiś czas szefem łódzkiego oddziału był Cezary Olejniczak, brat byłego ministra rolnictwa Wojciecha Olejniczaka. We wspomnianym artykule „Sami swoi & rodzina” wymienia się również Sylwię Pusz, która przyznała się, że w biurze poselskim zatrudniała swoją matkę. Podobnie było w przypadku szefowej pomorskiego SLD, która dała pracę swojej synowej.
Ten krótki przegląd to jedynie znikoma część całego procederu. Podobne mechanizmy działają nie tylko na szczeblu centralnym, ale zwłaszcza lokalnym. Lampka zapala się również patrząc na niektóre z list wyborczych, gdzie wiele nazwisk jest łudząco podobnych do tych znanych polityków.
Nepotyzm nie, klientelizm tak
Tadeusz Iwiński, który jest posłem nieprzerwanie od I kadencji uważa, że nie zawsze możemy mówić o nepotyzmie. – On jest ograniczony tylko do wątków rodzinnych, natomiast w polskiej polityce często obserwujemy zjawisko znacznie szersze tj. klientelizm. To dużo szersza sieć powiązań, nie tylko rodzinnych – mówi polityk, który procesy rządzące naszą polityką obserwuje od wielu lat.
Z takimi procederami mieliśmy do czynienia od… zawsze. – Dwadzieścia lat temu wkroczyliśmy w epokę gospodarki, wielu rzeczy się ciągle uczymy. Na początku nie zwracano uwagi na rzeczy, które dotyczyły takich marginalnych spraw. W początkowym okresie nikt się o to tak mocno nie „czepiał” – tłumaczy poseł SLD.
Według naszego rozmówcy to, że obecnie opinia publiczna tak mocno zwraca na to uwagę jest dobrym znakiem. – To dowód dojrzałości politycznej naszego społeczeństwa, które jest wyczulone na takie elementy. Rośnie świadomość i rola organizacji pozarządowych, które pewne procesy kontrolują – słyszymy. Iwiński obecnego stanu rzeczy dopatruje się głównie w braku kontroli Sejmu nad działalnością rządu. – Funkcja kontrolna po prostu zanikła i to jest największą słabością – dodaje.
Afrykański zwyczaj
Dopytuję Tadeusza Iwińskiego czy w polskiej polityce niezależnie od przynależności jest ciche przyzwolenie na działanie tego typu. Poseł po krótkim namyśle mówi, że coś w tym może być. – To jest zasada „daję ci coś, żebyś Ty mi coś dał”, ale nie chodzi tutaj o prymitywne łapówkarstwo. Tworzy się razem reguły gry, których nie da się zważyć, ale mają wymierne znaczenie – wyjaśnia polityk.
Mimo wszystko dziwić może fakt, że politycy nie przejmują się tak czujnym okiem mediów i nadal proceder uskuteczniają. Poseł SLD twierdzi, że jest to dla nich po prostu opłacalne politycznie. – W dużej mierze uchodzi to bezkarnie, czy ktoś został za to ukarany? – pyta retorycznie i dodaje, że koniec końców wychodzi się tutaj na swoje np. poprzez zapewnienie poparcia sobie lub swoim kolegom. Zwłaszcza na szczeblach lokalnych.
Sondaż CBOS
Ponad cztery piąte (82 proc.) badanych jest zdania, że wyżsi urzędnicy państwowi i politycy zatrudniają swoich krewnych, kolegów, znajomych w urzędach, spółkach, bankach itp., a trzy czwarte (75 proc.) twierdzi, że załatwianie kontraktów, zamówień rządowych dla rodziny, kolegów, znajomych prowadzących firmy prywatne jest częste. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: praca.wp.pl, sondaż z 2009 roku
Profesor Iwiński jest afrykanistą i w tematyce nepotyzmu podzielił się również ciekawą anegdotą. – W Afryce, gdy ktoś zostaje powołany na wysokie stanowisko i w związku z tym nie zapewni dla ludzi ze swojej rodziny lub grupy etnicznej odpowiednich posad to jest… nikim – tłumaczy poseł.
Dlatego może polscy politycy wzorując się na państwach afrykańskich starają się być… kimś.
W Afryce, gdy ktoś zostaje powołany na wysokie stanowisko i w związku z tym nie zapewni dla ludzi ze swojej rodziny lub grupy etnicznej odpowiednich posad to jest… nikim
W całą sprawę osobiście zaangażował się poseł Eugeniusz Kłopotek. (…) Jego zdaniem, takie praktyki, jak załatwianie pracy znajomym, są powszechne. Kłopotek przyznał, że sam w swojej karierze wykonał przynajmniej kilkaset podobnych telefonów, bo jego dewizą jest "pomagać".
CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: politbiuro.gazeta.pl
Pawlak jest prezesem Zarządu Głównego Związku OSP. "Dz" podaje jako przykład spółkę Internetowy Instytut Informacji - 3i, która świadczy usługi dla strażackiego zarządu, a w której przez 5 lat prezesowała partnerka wicepremiera Iwona Katarzyna Grzymała. Po powrocie do polityki, Pawlak zrezygnował z udziałów w firmach, które żyją ze strażackich pieniędzy. Podarował je jednak fundacji Partnerstwo dla Rozwoju, na czele której stoi jego 71-letnia matka. CZYTAJ WIĘCEJ