Po każdej masakrze, jak ta w Denver na nowo rozpoczyna się dyskusja o dostępie do broni. Pojawiają się pytania, czy przepisy obowiązujący dziś w Polsce, zapewniają nam bezpieczeństwo. – Z naszą porywczością kłótnie czy problemy rodzinne mogłyby być pod wpływem impulsu rozwiązywane bronią – przestrzega Andrzej Mroczek, były antyterrorysta i ekspert Collegium Civitas.
W Kolorado dostęp do broni jest bardzo łatwy. To przyczyna tej masakry?
Na podstawie takich wydarzeń i powszechności dostępu do broni ciężko jest wysnuwać jakiekolwiek wnioski. Przecież w Szwajcarii też każdy może pójść do sklepu i kupić broń czy to do celów sportowych czy myśliwskich. Z tego co pamiętam tylko raz, bodajże rok temu ktoś użył broni w taki spektakularny sposób, który wywołał dyskusję nad dostępem.
W Stanach każdy stan rządzi się swoimi prawami w tej kwestii. Kolorado jest w tej kwestii liberalne i wystarczy dowód tożsamości, by zarejestrować broń. Ale przecież i tam nie każdy może mieć broń maszynową. Przepisy mówią wyraźnie, że broń służy do ochrony osobistej i tylko w tym celu powinna być używana.
Na południowym zachodzie te przepisy są bardziej liberalne, na wschodzie jest o nią trudniej. Oczywiście są zwolennicy szerszego dostępu, są też pacyfiści, którzy nie chcą broni w ogóle. Ale żadne statystyki nie dowodzą związku między wolnym dostępem do broni a liczbą zabójstw.
Jak to wygląda w Polsce?
Według mnie w Polsce przepisy są zbyt restrykcyjne. Uważam, że jedynym kryterium dostępu do broni powinna być ocena stanu psychicznego kogoś, kto ubiega się o broń. Później oczywiście powinny to kontrolować odpowiednie służby, ale zdrowie psychiczne to powinno być jedyne kryterium dostępu. Dziś odmawia się wielu osobom, które czują się zagrożone, bo jeżdżą na wózku albo mają wadę wzroku. Przecież są okulary czy soczewki i to nie powinno dyskryminować.
Sam polski system nie jest dobry, bo co pięć lat trzeba odnawiać zezwolenie. Decyduje o tym przepływ papierów, takich jak zaświadczenie o niekaralności oraz opinia dzielnicowego z wywiadu środowiskowego. Dzisiaj dzielnicowi to z reguły młodzi ludzie, którzy nie mają wystarczającego doświadczenia, by poprawnie ocenić, jaka jest motywacja osoby, która chce dostać broń.
Uważam, że to mało obiektywna metoda. Powinno się zostawić tylko obowiązek badań psychologicznych. Przez 5 lat może się sporo w życiu wydarzyć, a stan psychiczny człowieka może się pod wpływem tego zmienić.
Czy posiadając broń, ale nie mając policyjnego przeszkolenia, byłbym w stanie się obronić w takiej sytuacji i unieszkodliwić przeciwnika?
Ja mam broń od 2003 roku i ani razu nie musiałem jej używać by chronić swoje życie. Raz zdarzyło mi się, że była potrzeba użycia jej w obronie drugiej osoby. Ale atak może wyglądać różnie. Oczywiste jest, że gdy ktoś zajdzie mnie od tyłu i obezwładni, to raczej nie mamy dużych szans. Z kolei gdy ktoś od nas mierzy z odległości, mamy czas, żeby ocenić jaka jest szansa, że uda nam się ten atak odeprzeć i odpowiednio zareagować.
Jest wiele przypadków, gdy do legalnej broni dostają się dzieci, bo ukradły tacie kluczyk do kasetki. Jak można się uchronić przed takimi tragediami?
Chociaż zasady przechowywania broni są jasno określone, to odpowiedzialność spoczywa na posiadaczu. To właściciel powinien w każdej sytuacji, na przykład gdy zostawia dzieci same, analizować, co się może stać.
Pamiętam z własnego doświadczenia taką sytuację, że pewien ojciec wyjechał na działkę i zostawił broń w skrytce. Jego 18-letni syn razem z kolegą napili się alkoholu, wzięli jakieś narkotyki i zaczęli strzelać. Obawiam się, że nie da się zupełnie uniknąć takich tragedii, ale trzeba uważać i analizować w każdej sytuacji, co się może stać z bronią.
Czy czułby się pan bezpiecznie, gdyby w Polsce był wolny dostęp do broni?
Nie, nie czułbym się bezpiecznie. U nas przypadki użycia broni w celach przestępczych to obecnie ułamki procent. Oczywiście, jeśli ktoś chce zdobyć broń do popełnienia przestępstwa, to i teraz ją zdobędzie. W naszym kraju jest sporo broni w obiegu. Jest też wiele nielegalnych zakładów rusznikarskich, które broń przerabiają lub nawet produkują. Przecież ten zabójca, który zaatakował biuro PiS z Łodzi, też jakoś zdobył pistolet.
Więc gdyby w Polsce był wolny dostęp, to nie obawiałbym się, że wzrośnie liczba umyślnych przestępstw. Bo jeśli ktoś użyłby takiej legalnej, zarejestrowanej broni do napadu na bank, to sam by się podłożył, bo szybko by go wykryto. Prawdziwe niebezpieczeństwo leży w naszym charakterze i stylu życia. Z naszą porywczością kłótnie czy problemy rodzinne mogłyby być pod wpływem impulsu rozwiązywane bronią.
W zeszłym roku w jednym z wywiadów Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta powiedział, że zrezygnował z picia alkoholu i chodzenia na imprezy masowe, bo bez broni czuje się niebezpiecznie. Pan też tak ma?
W Polsce posiadacz broni rzeczywiście jeśli idzie na dyskotekę, na mecz, koncerty czy pić alkohol, musi zostawić pistolet w domu. Jeśli jesteśmy bez broni a pojawi się zagrożenie to wtedy musimy na nie zareagować tak, jak podpowiada nam rozum i doświadczenie.
Poza tym Dziewulski nie powinien się bać, bo on całą karierę policyjną spędził w kominiarce. Ci, których zatrzymywał raczej go nie widzieli. Broń bardziej przydaje się kryminalnym, którzy prowadzą rozwiązanie w grupach przestępczy. Ich po latach przestępcy mogą rozpoznać.
Pan czuje się niebezpiecznie bez broni?
Jadąc na przykład nad morze zostawiam broń w domu. Trzeba być czujnym i unikać niebezpieczeństw. Zdarzyło mi się kilka razy, że zostałem rozpoznany przez ludzi, których zatrzymywałem. Jak widzę, że facet, przeciwko któremu prowadziłem działania siedzi gdzieś z pięcioma kolegami przy piwie, mnie zauważył, to staram się zejść mu z drogi. To nie kwestia tchórzostwa, ale rozsądku. Według mnie nie boi się tylko ten, kto nie jest do końca zdrowy psychicznie. Zawsze w sytuacji zagrożenia trzeba się kierować zdrowym rozsądkiem.