W piątek w programie "Fakty po Faktach" w "TVN24" były premier w rządzie Prawa i Sprawiedliwości Kazimierz Marcinkiewicz odniósł się do kar, jakie marszałek Kuchciński nałożył na posła PO Sławomira Nitrasa. Dyskusja przeniosła się także na to jak PiS traktuje obecnie opozycję. Słowa byłego premiera podniosą ciśnienie niejednemu politykowi obozu rządzącego.
Tych słów politycy Prawa i Sprawiedliwości długo nie zapomną Kazimierzowi Marcinkiewiczowi. Były premier w rządzie PiS w latach 2005-2006 był gościem programu "Fakty po Faktach" w "TVN24" razem z Leszkiem Millerem, również byłym premierem RP z ramienia SLD.
Tematem ich rozmowy z Piotrem Marciniakiem były kary, jakie marszałek Sejmu Marek Kuchciński nałożył na polityka Platformy Obywatelskiej Sławomira Nitrasa. Przypomnijmy, że chodziło o to, że polityk miał przerwać 32 razy przemówienie premiera Morawieckiego w Sejmie.
Prezydium Sejmu zdecydowało o ukaraniu Sławomira Nitrasa. Przez trzy miesiące będzie dostawał połowę poselskiego uposażenia. Ma także zakaz wyjazdów na Zgromadzenie Parlamentarne OBWE, którego jest członkiem.
Ale dyskusja w studiu obu polityków zeszła na ogólne traktowanie opozycji przez PiS. Marcinkiewicz stwierdził wprost, że gdy on był premierem PO także krytykowała go i czepiała sie o wszystko, ale on jednak "nigdy nie myślał o tym, żeby na opozycję wysyłać policję".
Wtórował mu Leszek Miller, który stwierdził, że "to, co marszałek Kuchciński robi wobec posła Nitrasa to źle ukrywana pogarda".