Niepokojąco często słyszymy o strzelaninach, do których doszło w Stanach Zjednoczonych. Czy tamtejsze społeczeństwo wywiera tak dużą presję na jednostki, że te nie wytrzymują napięcia? Zuzanna Głowacka, która wychowała się w Nowym Jorku i pracowała w "New York Times", ocenia, że u przyczyn leży zbyt powszechny dostęp do broni.
Jakie mogły być przyczyny tej tragedii? Czy amerykańskie społeczeństwo ma dość tej pogoni za American Dream, a młodzi ludzie swoją frustrację wylewają w taki sposób?
Nie myślę, żeby to była główna przyczyna tej masakry. Sprawcy tych zbrodni nie pochodzą z biednych dzielnic. To raczej ludzie z klasy średniej, dzieci zamożnych rodziców. W dzielnicach jak Bronks nie widzi się raczej takich masowych strzelanin.
Według mnie przyczyna leży gdzie indziej. Straszne jest to, jak łatwo każdy może dostać broń. Tam każdy w domu ma pistolet, a dzieci są wychowane w otoczeniu pełnym przemocy, siły.
Po masakrze w szkole w Columbine był film Michaela Moore'a, gdzie pokazano jak kult broni wygląda w Ameryce. Człowiek przyszedł do banku i powiedział, że chce założyć lokatę, do której dodają strzelbę. Po kilkunastu minutach wyszedł z budynku z bronią w ręku, jakby nigdy nic.
Mieszkałam w Nowym Jorku, tam mało kto nosi pistolet. Jeśli masz broń, to albo chcesz kogoś obrabować, albo sprzedać narkotyki. Ale im dalej w głąb Stanów, tym obecność broni jest powszechniejsza. W weekendy chodzi się postrzelać na strzelnicę dla zabawy. Ludzie szczycą się tym, że mają strzelby.
Powiedziała pani, że sprawcy pochodzą najczęściej z dobrych dzielnic. Może wiedzą, że nie będą w stanie dorównać swoim rodzicom i dlatego się buntują?
Presja na podołanie American Dream, odniesienie sukcesu jest spora, większa niż w Polsce. Tam króluje takie podejście, że jeśli masz z czymś problem, sam powinieneś sobie z tym poradzić. Rodzice nie pomagają swoim dzieciom tak jak w Polsce. Tutaj rodzice, którzy są bardziej zamożni, kupują swoim dzieciom mieszkania. W Stanach nie ma o tym mowy. Dzieci pracują już od 13-14 roku życia. Znacznie wcześniej niż w Polsce i w ogóle w Europie opuszczają rodzinne domy i się usamodzielniają. Ale według mnie nie tutaj leży przyczyna tej zbrodni, tylko w dostępie do broni.
Czy tej strzelaninie zmieni się podejście Amerykanów do broni?
Obawiam się, że to jest tak głęboko zakorzenione w ich tradycji, że nie. Zresztą nie tylko w tradycji, ale i w prawie. Pierwsza poprawka dotyczy wolności słowa, a druga właśnie broni. Po masakrze w Columbine w 1999 roku szef Narodowego Stowarzyszenia Strzeleckiego Ameryki, Charlton Heston, przyjechał do miasteczka. Przekonywał, że to nie wynik łatwego dostępu do broni, ale błędy w wychowaniu rodziców czy wpływ gier komputerowych. Teraz pewnie będzie podobnie.