Oficjele z Monako nie chcą już oglądać golasów na plażach. Dziwi to o tyle, że nudyści rozgościli się na plażach Monte Carlo dziesiątki lat temu, tworząc cześć klimatu tego miejsca. Jednak Monako ostatnio sporządniało i widok nagich ciał coraz częściej przeszkadza.
Monakijscy nudyści mają nie lada problem. Przez dziesiątki lat plaża Pradet w Monte Carlo była mekką dla najzamożniejszych miłośników nagiego opalania. Niczym nieskrępowaną swobodą mogli cieszyć się tam do momentu, gdy kilka dni temu władze Monako zdecydowały o cofnięciu zgody na uznanie Pradet za oficjalną plażę dla nudystów. Wszystko przez sąsiadujących z tym miejscem rezydentów, którym coraz mocniej zaczął przeszkadzać widok nagich ciał za oknem.
Urzędnicy zapewniają jednak, że nudyści nadal są w Monako mile widziani i nikt nie będzie ich ścigał na niczym Louis de Funes w słynnym filmie "Żandarm z Saint Tropez". Władze zwracają natomiast uwagę, że w ostatnich latach na plażach Monako widać raczej coraz więcej takich osób, które niechętnie patrzą nawet na strój topless u kobiet. Inaczej mówiąc, nowi rezydenci Monako to tekstylni – jak śpiewał niegdyś Zbigniew Wodecki.
Monakijscy fani nudyzmu jednak biją na alarm. Obawiają się bowiem, że władze zabierają się do definitywnego skończenia z wieloletnią tradycją nagich plaż w Monte Carlo. – W dłuższej perspektywie, boimy się, że rada będzie starała się zamknąć plażę – powiedział francuskojęzycznym mediom jeden z członków stowarzyszenia nudystów Mer et Soleil du Monako.
Świadczyć o zaciekłości władzy ma, między innymi, opłata za korzystanie z położonego w pobliżu plaży parkingu. To również wzburzyło nudystycznych aktywistów z Monako, którzy żądają zniesienia tej opłaty. Władze tłumaczą tymczasem, że opłata ta idzie na pokrycie kosztów zatrudnienia strażników. Ci bowiem, oprócz pilnowania aut, dostali za zadanie dbanie o to, by w okolicach plaży "nie dochodziło do żadnych ekscesów".