Dokładnie tydzień po przejściu przez Bory Tucholskie trąby powietrznej na każdym kroku wciąż widać jej skutki. I tak będzie jeszcze długo. Domy powoli się odbudowują, ale księżycowy krajobraz pozostanie tam na wiele lat. Zajęci przywracaniem budynków do używalności mieszkańcy, starają się nie myśleć o tym, co stało się 14 lipca.
Pomimo, że jest sobotnie popołudnie w okolicy wsi Szarłaty wciąż słychać szczęk pił motorowych. Słychać też ptaki, które wydają się nadal szukać swoich gniazd, zmiecionych wraz z kilkuset hektarami lasów. Najszybciej do sytuacji przystosowali się mieszkańcy, którzy dzielnie radzą sobie z sytuacją.
Krajobraz po burzy
Choć wielu pamięta wydarzenia sprzed tygodnia i nadal czuje przerażenie, całą energię wkładają pracę. Ci, których domy kataklizm oszczędził, pomagają sąsiadom i krewnym.
Choć z wioski wyjechały już ekipy telewizyjne, a śmigłowiec jednej ze stacji nie zaburza już spokoju, poszkodowani przez tornado wciąż są w centrum uwagi. Stali się czymś w rodzaju atrakcji turystycznej. Ludzie zatrzymują samochody i robią zdjęcia. Nie tylko powalonych drzew, ale także zerwanych dachów czy zawalonych stodół. Lokalna policja ustawiła zakaz zatrzymywania, ponieważ pobocze drogi zamieniło się w parking. Niestety mało kto zatrzymuje się, by zaoferować pomoc.
– Mam nadzieję, że w niedzielę może wreszcie trochę odpoczniemy. Przez cały tydzień pracujemy, bo trzeba to wszystko uprzątnąć – mówi Danuta Karpus z Szarłaty. – Chłopacy przez ostatnie dni pracowali na dachu. Trzeba było wymienić trzy belki, położyć nowe deski i papę. W przyszłym tygodniu przyjedzie blacha. Staramy się jak najszybciej przywrócić wszystko do normy – mówi spoglądając na resztki stodoły.
Na ziemię!
– Dziś wreszcie wstawili nam szybę w kuchni. To tam byliśmy, gdy to się działo. Szyba rozleciała się w drobny mak, ale całe szczęście nic się nikomu nie stało. Syn zauważył lecącą płytę eternitu, zdążył tylko krzyknąć "Na ziemię!". Szybko zbiegliśmy do piwnicy i tam przeczekaliśmy to tornado – relacjonuje pani Danuta.
– W czwartek, kiedy przyszła burza i mocno wiało, naprawdę mocno się baliśmy. Przypomniała nam się sobota – przyznaje. – Ale wierzymy, że coś takiego już się nie powtórzy – dodaje niepewnym głosem. Przed jej domem ciągle leżą kawałki dachu, na podwórku zalegają pocięte gałęzie drzewa, które zgniotło stodołę.
Podobnie wygląda u sąsiadów. Duża część dachu to niebieska płachta, która wygląda jakby miała odlecieć przy pierwszym mocniejszym podmuchu. – Spoglądamy na niebo z obawą, żeby nie padało, bo chociaż zabezpieczyliśmy dach folią, to i tak zacieka przy deszczu. Ale moja mała siostra jak tylko słyszy pioruny, chowa się gdzie tylko może – mówi Jan Grupa. Pocieszają się statystyką – drugi taki kataklizm w tym samym miejscu jest praktycznie niemożliwy.
Niepokojące prognozy
Jednak w okolicy nadal wszyscy pilnie spoglądają na prognozy pogody. Te ostanie są niepokojące – nadciąga zmiana pogody i front atmosferyczny może znowu przynieść wichury. Dlatego wszyscy spieszą się, by z ich dachów poznikały prowizoryczne zabezpieczenia i pojawiły się normalne dachy. – Cała rodzina bierze urlopy i w poniedziałek zaczynamy robotę. Chcemy zdążyć jeszcze przed żniwami. My zajmiemy się budynkami gospodarczymi, a ekipa cieślów będą budować nowy dach na domu. To co zostało jest do rozebrania, bo konstrukcja jest naruszona – relacjonuje pan Jan.
Jednak jego rodzina poniosła straty nie tylko w gospodarstwie. – Mieliśmy 10 hektarów lasu. Wszystko leży połamane w drzazgi. Nawet młodnik do niczego się nie nadaje, bo drzewa są pochylone – mówi pan Jan. – Teraz całymi dniami pracujemy w lesie, żeby uratować to, co się da. Może część będzie można wykorzystać do naprawy stodoły i obory – dodaje.
Nadal nie udało się oszacować, jakie straty przyniosło tornado. Ucierpieli nie tylko konkretni mieszkańcy i właściciele lasów. Pod zwalonymi drzewami zginęło wiele zwierząt. Poza tym las to ważne źródło utrzymania. Sprzedaż grzybów i jagód to dla wielu biednych rodzin główne źródło dochodu podczas letnich tygodni.