Czyżby afera w Polskim Stronnictwie Ludowym była tylko wierzchołkiem góry lodowej? Sprawa ujawniona przez "Puls Biznesu" wystarczyła, by pogrążyć ministra i poróżnić koalicjantów. A wedle plotek istnieją również taśmy "nieporównywalnie groźniejsze dla PO".
W najnowszym "Newsweeku" Rafał Kalukin analizuje aferę taśmową PSL. Przedstawia, między innymi, różne wersje wyjaśnień jak taśmy trafiły do mediów oraz co czeka Polskie Stronnictwo Ludowe.
Najważniejsza i najciekawsza w całym tekście wydaje się jednak wzmianka o taśmach zagrażających Platformie Obywatelskiej. Jest to raptem kilka zdań, które jednak nie mogą przejść bez echa.
Plotki znają wszyscy
Plotki te, według Kalukina, miały być powszechne i znane wszystkim politykom. W związku z nimi Donald Tusk wezwał nawet ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego i dopytywał, o co dokładnie chodzi. A szef resortu spytał tylko "Jakie są zarzuty?" i "Z czego się tłumaczyć?". Ponieważ jednak premier nie potrafił wskazać żadnych konkretów – jak mówi "Newsweekowi" anonimowy współpracownik Tuska – "musiał na razie odpuścić". "Ale był mocno zaniepokojony" – podkreśla polityk.
W przypadku wypłynięcia kolejnych taśm – tym razem groźnych dla PO – skutki wydają się oczywiste. Ponieważ w wyniku afery PSL Marek Sawicki stracił posadę, tak i w Platformie premier musiałby kogoś "rzucić" ze stołka.
Plotki mówią o autostradach i Ministerstwie Skarbu, więc to ewentualnie nad głowami Sławomira Nowaka i Mikołaja Budzanowskiego zebrałyby się ciemne chmury, a nawet widmo rychłej dymisji.
Kolejna afera pogrąży PO?
Jak czytamy w "Newsweeku", plotki te wywołały w Platformie poruszenie. Niektórzy politycy twierdzą nawet, że te pogłoski to zapowiedź większej afery, do której taśmy PSL-u były tylko skromnym wstępem.
Jeśli okaże się to prawdą, Donald Tusk może mieć nie lada problemy. Rafał Kalukin w swoim tekście przypomina bowiem, że obecny premier budował swoją pozycję, między innymi, na "przyzwoitości i skromności". O tych dwóch cechach mówił w 2007 roku, że są jego "obsesją".
To podejście, niestety, zostało szybko zweryfikowane przez brutalną rzeczywistość. Chociaż, jak przyznaje anonimowo jeden z dawnych współpracowników Tuska, "na poziomie odruchów coś mu pewnie zostało".
Niestety, afery mogą wymusić na premierze niespodziewane i radykalne zachowania. Nie od dziś bowiem wiadomo, że Donald Tusk, by zachować ciągłość partii i władzy, potrafi bez mrugnięcia okiem poświęcać swoich ministrów. Kolejne afery byłyby dla premiera wysoce niepożądane, bo obecna sytuacja rządu nie jest najlepsza. Szczególnie perspektywa nadchodzącej recesji gospodarczej w 2013 roku spędza władzy sen z powiek. Czyżby zapowiadana od miesięcy rekonstrukcja rządu miała zostać przeprowadzona w wyniku afer?
Zamęt potęguje to, że już od wielu tygodni w światku polityczno-medialnym krążyły pogłoski o taśmach. Tej PSL-owskiej, ale i o dwóch innych – nieporównanie groźniejszych dla PO. Pierwsza miała ujawniać kulisy dopuszczenia upadłej dziś firmy DSS do budowy autostrady A2 – a to obciążałoby byłego ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka. Druga to ponoć zapis kompromitującej rozmowy młodego aktywisty PO, który z ramienia ministra skarbu miał uczestniczyć w posiedzeniach zarządów spółek skarbu państwa, doglądając tam interesów partii.
Rafał Kalukin
"Newsweek"
Skoro Tusk zareagował radykalnie, pozbywając się Sawickiego, zostanie zmuszony do ekwiwalentnej reakcji w sytuacji nagrania obciążającego któregoś z ministrów Platformy.
Anonimowy polityk
Wypowiedź dla "Newsweeka"
Były współpracownik Tuska
Fragment tekstu z "Newsweeka"
Ale z pewnością zdaje już sobie sprawę, że z perspektywy polityki na najwyższym poziomie to była dziecinada. Chcesz mieć za sobą zdyscyplinowaną partię, musisz dać swoim poczucie, że też coś mają z władzy. Nie bez znaczenia jest też sam komfort sprawowania urzędu. Dawny Tusk z pewnością oburzałby się na obecnego Tuska, który lata rządowym samolotem do domu. Ten obecny nie widzi w tym niczego niestosownego. Zdziwiłbym się, gdyby wrócił do tamtych haseł. Kopnąłby się w swoje własne miękkie podbrzusze.