"Polityczny instrument, z którego skorzystał PiS na początku kadencji, nie działa już tak jak wtedy" – pisze w piątkowym wydaniu "Rzeczpospolita". Dziennik publikuje wyniki sondażu dotyczące stosunku Polaków do uchodźców. Wygląda na to, że coraz mniej osób obawia się tego, czym nas straszyła władza, że Polskę zaleje fala migrantów z krajów muzułmańskich.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Grupa osób stanowczo sprzeciwiająca się przyjmowaniu uchodźców zmniejszyła się przez ostatni rok. Jednocześnie zwiększył się odsetek tych, którzy nie wyobrażają sobie, by Polska mogła odmówić wpuszczenia uchodźców i zapłacić za to opuszczeniem Unii Europejskiej.
Zmiana jest niemała
Jeszcze rok temu w podobnym sondażu IBRiS dla "Rzeczpospolitej" ponad 60 proc. badanych odpowiedziało, że Polska nie powinna przyjmować uchodźców. Tym razem takiej odpowiedzi udzieliło 53 proc. ankietowanych. To oczywiście wciąż ponad połowa respondentów, ale proporcje wyraźnie się zmieniają. Rok temu za przyjmowaniem uchodźców było ponad 36 proc. ankietowanych, teraz - 45 proc.
Socjolog prof. Henryk Domański uważa, że ta zmiana wynika z większej wiedzy Polaków. Straszenie, że Polskę zaleje fala tysięcy muzułmanów, nie przynosi już takiego efektu, jak rok czy dwa lata temu.
Jeszcze większe różnice pojawiają się, gdy pytanie sformułowane jest nieco inaczej: "Czy Polska powinna odmawiać przyjmowania uchodźców z krajów muzułmańskich, nawet gdyby wiązało się to z koniecznością opuszczenia Unii Europejskiej?". Wówczas na tak odpowiada 36 proc. respondentów, na nie - 56 proc. I tu zmiana w nastawieniu Polaków jest radykalna. Dwa lata temu wyniki wyglądały zupełnie odwrotnie – aż 56,5 proc. ankietowanych stwierdzało, że należy odmawiać przyjmowania uchodźców, nawet gdyby miało to oznaczać wyjście z UE.
– Wychodzi na to, że Unia jest dla nas coraz ważniejszym argumentem – komentuje prof. Domański. – W mojej opinii narasta więc przekonanie, że władze robiły wiele hałasu o nic – stwierdza z kolei Rafał Kostrzyński, rzecznika UNHCR w Polsce (wysokiego komisarza ONZ ds. uchodźców).
Unijne porozumienie
W piątek nad ranem przywódcy Unii Europejskiej osiągnęli porozumienie na szczycie poświęconym kwestiom migracji. O kompromisie o świcie poinformował Donald Tusk.
Bliższe szczegóły porozumienia ujawnił premier Mateusz Morawiecki. Wiadomo, że nie będzie przymusowej relokacji, czemu sprzeciwiała się m.in. Polska.
Ustalono też, że nowe ośrodki dla migrantów przybywających do Europy będą tworzone w poszczególnych krajach UE na zasadzie dobrowolności. W ośrodkach tych zapadałyby decyzje, czy przybyli do Europy są uchodźcami, czy imigrantami, którzy przybyli nielegalnie, więc powinni zostać odesłani do swoich krajów.
Tu działa czynnik wiedzy. To efekt poznawczy. Obywatele już widzą, co nam grozi, a co nie. Nikt przecież do nas właściwie nie przyjeżdża, a jeszcze rok temu Polacy bali się, że zostaniemy zalani falą kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy uchodźców. Te obawy już minęły. (...) Niezależnie od oglądanych w telewizji programów trudno uwierzyć w coś, czego nie widać w najbliższym otoczeniu.