
Reklama.
"Sprawa in vitro, choć z moralnego punktu widzenia niezwykle istotna, jest dla rządzących tylko instrumentem w walce o głosy wyborców" – pisze Dorota Gawryluk w felietonie dla tygodnika "Idziemy". Jej zdaniem, dla stronników Donalda Tuska, to sposób, "by napuścić jednych na drugich, pokazać, kto jest postępowy, a kto zacofany".
Według Doroty Gawryluk, gdyby Platformie naprawdę zależało na rozwiązaniu kwestii in vitro, posłowie zrobiliby to już dawno, kiedy projektem jeszcze w poprzedniej kadencji zajmował się Jarosław Gowin. "Wykonał wtedy kawał dobrej roboty, konsultując sprawę z fachowcami, etykami i Kościołem. Temat in vitro został mu jednak odebrany i oddany w ręce posłanki Kidawy-Błońskiej".
Tymczasem, dla Gawryluk, sprawa stała się jedynie "instrumentem w walce o głosy wyborców". Jej zdaniem, dyskusja wokół in vitro ma rozgrzać emocje i odwrócić uwagę od innych spraw. "In vitro znów stało się młotem na prawicowe czarownice" – pisze dziennikarka.
Więcej o in vitro znajdziesz tutaj
"Jedno jest pewne – jeśli chce się jakąś sprawę załatwić i uporządkować, jeśli ma się czyste intencje, nie robi się tego w telewizyjnych studiach. Bo tam chodzi tylko i wyłącznie o piętnowanie obrońców życia najbardziej perfidnymi metodami. Na przykład wmawiając im, że nienawidzą dzieci z próbówki" – pisze Gawryluk.