Małgorzata Gersdorf przyszła do pracy jakby nigdy nic.
Małgorzata Gersdorf przyszła do pracy jakby nigdy nic. Fot. Twitter / @jjholtland

Od wczesnych godzin porannych przed Sądem Najwyższym w Warszawie znowu zbierają się zwolennicy Małgorzaty Gersdorf. O godzinie 8:30 prezes Sądu Najwyższego, którą Andrzej Duda przeniósł w stan spoczynku, miała po prostu przyjść do pracy. Pojawiła się jednak nawet wcześniej. Zebrani tymczasem skandują "konstytucja" i "nieusuwalni".

REKLAMA
Manifestujący utworzyli przed wejściem do Sądu Najwyższego szpaler. Są przekonani, że w ten sposób obronią gmach sądu. O 8:30 na miejscu miała się pojawić Małgorzata Gersdorf, bo tak zaczyna się jej "normalny" dzień pracy. Urzędująca (lub odchodząca) prezes SN pojawiła się jednak już kilka minut po ósmej.
Przed Sądem Najwyższym zjawił się także Adam Strzembosz, były jego prezes. – Jestem dumny, że mogę być tu razem z wami – powiedział.
Sama Gersdorf natomiast wyszła z budynku już kilka minut po tym, jak się w nim pojawiła, i przemówiła do zebranych. – Występuję w obronie porządku prawnego państwa i daję świadectwo prawdzie – mówiła i przypomniała, jak została powołana do Sądu Najwyższego na mocy decyzji Lecha Kaczyńskiego. – Dziękuję, żeście przyszli tak licznie – stwierdziła.
Polska protestuje
Przypomnijmy, że we wtorek Andrzej Duda odwołał ze stanowiska I Prezes SN Małgorzatę Gersdorf. Wraz z nią w stan spoczynku przeszła ponad połowa sędziów Sądu Najwyższego. W obronie jego niezależności zorganizowano protesty w całej Polsce, największy odbył się na pl. Krasińskich w Warszawie.
Sytuację w Polsce skomentował też krótko Donald Tusk. – Polska zasługuje na niezależne sądownictwo. Ten kto je zwalcza, nie służy Polsce – mówił dziennikarzom w Brukseli szef Rady Europejskiej.