Pamiętacie czasy zbierania reklamówek? Kiedyś kolorowe plastikowe torby, bardziej estetyczne od klasycznych siatek, sprowadzano z Zachodu, potem zbierano po każdym wypadzie do sklepu. Dziś są postrzegane jako nieekologiczny relikt. I po prostu obciach.
W czasach komunizmu najpopularniejsze były siatki na zakupy. Znane były także pod nazwą "anużka" pochodzącą od "a nuż coś rzucą". Choć dziś często używa się określenia "siatka" także dla plastikowych, pełnych torebek, to wywodzi się ono od tych ażurowych, plecionych z bawełnianych albo sztucznych nici (oryginalne siatki z PRL można kupić w internecie).
Na przełomie systemów zaczęły jednak odchodzić w przeszłość kosztem reklamówek. Kiedyś sprowadzaliśmy je zza żelaznej kurtyny. Kolorowe i błyszczące przyciągały wśród szarzyzny. Mało kogo obchodziło, co oznaczał nadruk – czy było to logo sklepu mięsnego, reklama sieci tanich ubrań, czy maści na hemoroidy – przy niskiej znajomości obcych języków mało kto i tak rozumiał co oznaczały.
Kres ery plastikowych toreb na świecie
Jeszcze wiele lat przyzwyczajenia pozostały i zbieraliśmy reklamówki (niektórzy wciąż to robią). Powoli zaczęły je jednak wypierać modne torby ekologiczne – najczęściej bawełniane, ale i papierowe – za które choć trzeba było zapłacić, stały się wyznacznikiem "zielonego myślenia".
Kolejna rewolucja przyszła już niemal ustawowo. Sieci sklepów spożywczych w całej Polsce zaczęły bowiem liczyć. I doliczyły się, że jednocześnie budując swój ekologiczny wizerunek, można dużo zarobić. Wiele sieci zdecydowało się na wprowadzenie opłat za plastikowe siatki i lansowały swoje wytrzymalsze reklamówki wielokrotnego użytku. Tym samym zawiedzeni hipsterzy musieli porzucić ekologiczne torby, gdy każdy od "dresiarza" po "mohera" zaczął je nosić.
W niektórych krajach doszło nawet do zakazu ich produkcji (najczęściej tych najcieńszych), albo do opodatkowania plastikowych torebek i reklamówek. Opłaty pobierają m.in. nasi zachodni sąsiedzi czy Duńczycy. Totalny zakaz wprowadziła Kenia, a Chiny czy RPA zdecydowały się na pozbycie się najcieńszych torebek i opodatkowanie grubszych reklamówek.
Odrodzenie reklamówek
To oczywiście nie oznacza zupełnego kresu reklamówek. Wciąż trzymają się mocno w wielu sklepach spożywczych, odzieżowych i innych. Choć ich projektanci starają się robić wszystko, żeby klienci nosili je, będąc zarazem darmowym banerem reklamowym, to niektórzy ukrywają je innych torbach, albo szybko wyrzucają po powrocie do domu.
Ale reklamówki powracają do nas w różnych formach. Z jednej strony, pojawił się trend tworzenia biodegradowalnych siatek. Niektóre powstają ze specjalnie spreparowanego plastiku, który pod wpływem tlenu rozpada się. Inne są tworzone z odnawialnych materiałów jak np. z mączki kukurydzianej.
Z drugiej strony powstają ciekawe projekty plastikowych siatek, które oprócz reklamowania produktów, są po prostu ładne, albo wyjątkowe. Firma produkująca płyn dla obgryzających paznokcie, wyprodukowała torby, na których nadrukowano usta z odsłoniętymi zębami wokół uchwytów. Z kolei wydawca belgijskiego kryminału do książki dodawał kontrowersyjną reklamówkę z pistoletem, który wydawało się, że trzymamy (zobacz inne ciekawe i oryginalne reklamówki).
Inny trend, dzięki któremu plastikowe reklamówki, mogą wśród nas dalej istnieć, to ich przerabianie. Proekologiczni projektanci mody tworzą z nich sukienki, albo przerabiają je na wytrzymałe damskie torebki. Powraca też ruch DIY, czyli "zrób to sam" (do it yourself). Możemy znaleźć w sieci dziesiątki przepisów na portfel, biżuterię, czy inne produkty z plastikowych toreb.