Mistewicz spotkał na dworcu mężczyznę czytającego "Wyborczą". Wykazał się "łaskawością"
Bartosz Świderski
15 lipca 2018, 12:17·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 15 lipca 2018, 12:17
Co za wspaniałomyślność! Co za dowód ludzkiej wrażliwości! Co za postawa patriotyczna! Prawicowy spec od marketingu politycznego Eryk Mistewicz zrobił coś, co zrobiłby każdy na jego miejscu. On jednak uznał, że jego czyn to coś, co warto ogłosić całemu światu. Mało tego – uznał to za inaugurację obchodów 100-lecia Niepodległości Polski!
Reklama.
"Santo subito!", "Zasłużył Pan na tytuł Człowieka Roku!", ale też i "Najgłupszy tweet jaki widziałem w bieżącym roku" czy "Naprawdę nie wstyd panu dzielić się takimi rzeczami?" – to tylko parę komentarzy pod tym, co napisał Eryk Mistewicz.
Na Twitterze Mistewicz opisał w sobotę swoje spotkanie na dworcu z czytelnikiem "Gazety Wyborczej". Spotkanie - to dużo powiedziane. Ot, po prostu – stał człowiek, czytał gazetę, po czym spytał znanego specjalistę od politycznego marketingu, czy to z tego peronu odjeżdża pociąg do Gdyni.
I co zrobił Mistewicz? Nie zepchnął czytelnika "Wyborczej" pod pociąg. Ba, nawet nie odesłał go na inny peron – a przecież mógł! On po prostu potwierdził, iż faktycznie stąd odjedzie pociąg do Trójmiasta. Prawda, jakie to wspaniałomyślne? Mało tego – prawicowy guru uznał, iż w ten sposób rozpoczął "wspólne obchody" 100-lecia Niepodległości Polski.
Lawina komentarzy pod wpisem Eryka Mistewicza to samo złoto – wielu internautów ironizuje, iż opisany "wyczyn" zasługuje wręcz na wyniesienie na ołtarze. Inni zupełnie serio próbują uświadomić Mistewiczowi, jak bardzo nie na miejscu jest to, co zrobił.
Pojawiły się też wpisy w podobnym duchu, gdzie chwalono się podobną łaskawością wobec napotkanych przypadkowo ludzi.
Eryk Mistewicz raz po raz na Twitterze wykazuje się specyficznym tonem swoich wpisów. W Dzień Kobiet smutnym hitem były jego życzenia złożone dla "normalnych" pań.