Sacha Baron Cohen, który wykreował takie ikony popkultury jak Ali G, Borat i Bruno, powraca w wielkim stylu. Przez rok w ukryciu kręcił komediowy serial, w którym wkręca polityków i aktywistów obnażając ich niekompetencję lub zwykłą głupotę. Produkcja jeszcze przed premierą wywołała skandal i z pewnością jeszcze nieraz zatrzęsie amerykańskim społeczeństwem. U nas w Polsce podobnych oszołomów nie brakuje, ale przyjemnie jest popatrzeć, że i w mitycznych Stanach nie są wyjątkiem.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Cohen w serialu "Who is America?" powrócił do korzeni. Sławę przyniosła mu fikcyjna postać Ali G, udawał ziomeczka i przeprowadzał wywiady ze znanymi ludźmi w telewizyjnym talk show. W 2003 roku zrobił sobie jaja z obecnego prezydenta USA Donalda Trumpa. Ali G zaproponował "genialny" pomysł na biznes - rękawiczki do jedzenia lodów. Ręce się nie kleją nawet jak lód na nie ścieknie, a do tego są ogrzewane. Biznesmen wkurzył się na stracony czas i wyszedł w trakcie nagrania.
Po latach Trump odpłacił się i nazwał go na Twitterze "beztalenciem". Cieszył się, że jego "Dyktator" miał słabą oglądalność (koniec końców film zwrócił się niemal podwójnie). Teraz Cohen uderza znowu i jest jeszcze bardziej groźny.
Kim jesteś, Ameryko?
Wyobraźmy sobie taką sytuację w Polsce: przebrany, popularny komik wchodzi zawadiackim krokiem do Sejmu, gada z prawicowymi politykami i przekonuje ich do powszechnego dostępu do broni - również wśród przedszkolaków. Czy ktoś by się nabrał na tak absurdalny pomysł? Trudno powiedzieć, ale w USA, gdzie strzelaniny w szkołach są nagminne, niektóre osoby na stanowiskach łykają to jak pelikany.
W udostępnionym na YouTube fragmencie pierwszego odcinka "Who is America?", Cohen przebiera się za izraelskiego antyterrorystę. Jako Erran Morad spotyka się z konserwatywnymi politykami i aktywistami, którzy popierają powszechny dostęp do broni. Przekonuje ich do tego, że już 3-latki powinny mieć pistolet, nagrywa też kuriozalny spot z Philipem Van Cleavem - 66-letnim propagatorem dostępu do broni. Trudno uwierzyć, że się na to zgodził.
Spot i samo poczucie humoru przywodzą mi na myśl dokonania Monty Pythona - wszak Cohen jest Brytyjczykiem. Po tym fragmencie widać, że formuła jeszcze się nie wyczerpała, bo cały czas światu ukazują się nowi fanatycy, których trzeba postawić do pionu.
Nawet jeśli nie wybuchamy śmiechem i często czujemy się wręcz zażenowani, to doceniamy kunszt komika i pewną misję, którą niesie pod płaszczykiem durnych "pranków". Musi być szalenie odważny, cierpliwy i pomysłowy, by sprawić, że czołowi politycy i członkowie ważnych stowarzyszeń wychodzą na błaznów. Abstrahując od tego, że czasem robią to sobie sami. Jednak z lekką pomocą Cohena w masce, pokazują swoją prawdziwą twarz. Jeden z gości - Republikanin Larry Pratt - nie mógł przestać się śmiać, z żartu: "nie ma gwałtu wtedy, gdy to twoja żona".
Jeszcze na dobre się nie zaczął, a już bulwersuje
Pierwsza na Cohena wkurzyła się działaczka Partii Republikańskiej Sarah Palin. Kontrowersyjna polityk z Alaski (podczas kampanii prezydenckiej w roku 2008 chwaliła się zastrzeleniem z helikoptera łosia). 10 lipca wrzuciła na Facebooka post, w którym wyraziła oburzenie chorym poczuciem humoru. Cohen robił z nią wywiad jako weteran wojenny na wózku inwalidzkim.
Cohen nie wyszedł z roli i odpowiedział Palin na Twitterze. "Nie powiedziałem, że jestem weteranem wojennym, ale służyłem w UPS (żart słowny od United Parcel Service - red.). Walczyłem o swój kraj raz - kiedy zastrzeliłem Meksykanina, który wszedł na moją posesję" – napisał pod przykrywką prawicowego dziennikarza... i domagał się przeprosin od polityk.
– Cohen sprawia, że ludzie mówią głupie rzeczy, bo ich okłamuje – tłumaczył się w CNN Joe Walsh, były kongresmen z Illinois. Mężczyzna dał się nabrać, bo zapewniono mu hotel, limuzynę i zaproszona do studia - wszystko wyglądało autentycznie. Walsh miał przeczytać z promptera o bohaterskim 4-latku z Izraela, który odebrał broń terroryście, gdy ten wtargnął do klasy. Wydawało mu się to całkiem wiarygodne, dlatego pomyślał, że taki program treningowy przydałby się w Ameryce.
Co w kolejnych odcinkach?
Joe Walsh wzywa do bojkotu stacji Showtime, a konserwatywni internauci idą za nim i rezygnują z abonamentu. Tymczasem reszta widzów czeka na kolejny dowody obłudy i braków w intelekcie u ludzi, którzy mają wpływ nie tylko na Amerykę, ale i cały świat. Cohenowi udało się przecież namówić Dicka Cheneya do podpisania "zestawu do waterboardingu" (Waterboarding to niesławna tortura CIA). Były wiceprezydent USA i sekretarz obrony, jak gdyby nigdy nic, zostawił mu autograf na parodii narzędzia do znęcania się nad więźniami. Cheney zapewniał kiedyś, że torturujący "zasługują na naszą wdzięczność".
Zrobić w balona polityka nie jest nic nowym - nawet w Polsce. Ostatnio poseł PiS Domik Tarczyński dał się nabrać na fikcyjnego Ignacego Popowskiego. Trzeba jednak przyznać, że Sacha Baron Coen robi to bardziej spektakularnie. Wpływowych osób, które wkręcił, jest cała masa. Jest więc na co czekać. Zwłaszcza, że nie zamierza nabijać się tylko z konserwatystów - występuje również jako przerysowany, lewicowy aktywista i wykładowca gender studies: Dr. Nira Cain-N’Degeocello. Demokratom i ich wyborcom też się dostaje.
Produkcja Showtime w Polsce emitowana jest w serwisie HBO GO. Odcinki będą pojawiać się co tydzień, a łącznie ma ich być siedem.