Eks-poseł, który od czerwca jest ambasadorem RP we Włoszech, brał udział w głosowaniach w Sejmie do lipca. Działo się tak, chociaż prawo mówi jasno, że parlamentarzysta głosować nie mógł. Konrad Głebocki, były poseł PiS, do 20 czerwca, kiedy oficjalnie został dyplomatą, głosował jednak 175 razy. Jak to wytłumaczą rządzący?
Maciej Pach na swoim blogu Konstytucyjny.pl opisał sytuację, która wydarzyła się w czerwcu w Sejmie. Chodzi o ambasadora RP we Włoszech Konrad Głębockiego, byłego posła PiS.
Marszałek zwlekał
Okazuje się, że zgodnie z prawem mandat stracił 5 czerwca, kiedy prezydent Andrzej Duda ogłosił jego nominację. Tak mówi art. 247 § 5 Kodeksu wyborczego, że "wygaśnięcie mandatu posła powołanego lub wybranego w czasie kadencji na stanowisko lub funkcję, następuje z dniem powołania lub wybrania".
Postanowienie prezydenta zostało opublikowane 25 czerwca, a pięć dni wcześniej Głębocki otrzymał ją oficjalnie z rąk Dudy. Z kolei marszałek Sejmu postanowienie o wygaśnięciu mandatu posła PiS z dniem 5 czerwca wydał dopiero 2 lipca! Dlaczego tak późno.
Można się tylko domyślać patrząc po liczbie głosowań 6, 7 i 15 czerwca, w których Głębocki brał udział, chociaż formalnie posłem już nie był. Wśród nich znalazło się głosowanie o wotum nieufności wicepremier Beaty Szydło i minister Elżbiety Rafalskiej. Łącznie 175. Głębocki przewodniczył nawet w tym czasie pracom komisji sejmowej ds. Unii Europejskiej.
No, ale przecież Marek Kuchciński potwierdził 2 lipca, że Głębocki nie jest posłem, więc w czym problem? A jednak jest, bo cytowany przez Pacha profesor Bogusław Banaszak stwierdził, że postanowienie marszałka Sejmu jest tylko potwierdzeniem powstania sytuacji z mocy prawa. Mandat nie wygasa z woli marszałka Sejmu, więc jego pismo jest tylko potwierdzeniem, że Głębocki nie był posłem od 5 czerwca.
To samo potwierdza strona Sejmu.
Co na to posłowie PiS? Z ich strony na razie odpowiedzi brak.