Powrót "Adriana". Dziennikarz wyjaśnia, co naprawdę oznacza decyzja ws. pomysłu Dudy
redakcja naTemat
26 lipca 2018, 09:58·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 26 lipca 2018, 09:58
Senat odrzucił inicjatywę referendum konsultacyjnego, ale ta decyzja oznacza więcej, niż byśmy się spodziewali. "Referendum było ostatnią przeszkodą na drodze do pojednania prezydenta z PiS. Teraz Andrzej Duda całkowicie wróci na łono swej partii" – pisze w Onecie Andrzej Stankiewicz.
Reklama.
Pomysł przeprowadzenia referendum, który Andrzej Duda zgłosił w maju ubiegłego roku, od początku wydawał się niefortunny. Wiedział to sam prezydent, dlatego – jak pisze Andrzej Stankiewicz – od wielu miesięcy szukał sposobu, jak wyjść z tej sytuacji z twarzą. Skończyło się upokorzeniem, bo zdominowany przez PiS Senat odrzucił możliwość przeprowadzenia plebiscytu.
Jak czytamy w Onecie, nie ma śladu po tym Andrzeju Dudzie, który rok temu okazywał niezależność – zawetował ustawy sądowe, a także np. ustawę o Regionalnych Izbach Obrachunkowych. Jarosław Kaczyński musiał z nim negocjować.
"Dziś sytuacja jest dokładnie odwrotna. Duda wykonuje z powrotem podróż na łono PiS. Wystarczy przeanalizować działania obozu władzy w sprawie Sądu Najwyższego — to Duda jest realizatorem wątpliwej konstytucyjnie próby usunięcia I prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf" – pisze Stankiewicz.
Dodaje, że teraz prezydent "podpisuje wszystko jak leci". Podpisał np. ustawę o IPN, a potem jej nowelizację. "Przyklepał" też obniżkę uposażeń dla parlamentarzystów.
Sprawa referendum była starannie zaplanowaną operacją. Politycy PiS nie krytykowali Dudy, ale termin referendum (11 listopada). To miał być pretekst, by wycofać się z niefortunnej inicjatywy. I tak się stało.