Dziennikarze portalu Oko.press dotarli do dokumentów, które pokazują policyjną akcję zabezpieczenia ubiegłorocznych protestów przeciwko przepychanym przez PiS ustawom o sądach. Wyłania się z nich ponury obraz inwigilacji opozycji i manifestantów.
Okazuje się, że do zabezpieczania ubiegłorocznych manifestacji przeciwko uchwaleniu pisowskich ustawach dotyczących sądów, z całego kraju ściągnięto tysiące policjantów. Mieli oni pilnować parlamentu, Pałacu Prezydenckiego i TVP. Dołączyły do niech także setki "tajniaków" – policjantów z pionów kryminalnych, którzy na co dzień zajmują się ściganiem najgroźniejszych przestępców.
"Objęli oni nadzorem" manifestantów oraz polityków opozycji. Była to policyjna obserwacja – jaką według prawa – wolno stosować tylko wobec przestępców. Policjanci raportowali o każdym kroku śledzonych. Akcja została przeprowadzana pod kryptonimem "Sejm" oraz "Rekonesans".
Z dokumentów wynika, że operację "Sejm" zarządził komendant stołeczny policji Rafał Kubicki, który był także jej dowódcą.
Co prawda, w zatwierdzonym przez Kubickiego "Planie działania dowódcy operacji pod krypt. 'Sejm'" napisano o braku jednoznacznych i sprawdzonych informacji o możliwości wystąpienia jakichkolwiek zagrożeń, stwierdzono jednak, że "biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenie w zabezpieczaniu podobnych przedsięwzięć, należy się liczyć z możliwością zakłócenia bezpieczeństwa i porządku publicznego".
Z raportu, który sporządzono po zakończeniu całej akcji, wynika, że do Warszawy zwieziono setki policjantów z całego kraju i wszystkich komend w stolicy. Liczby funkcjonariuszy zaangażowanych w tę akcję wahały się od 611 do nawet 2 341.
Cała akcja była podzielona nad podoperacje: "Środmieście" (zabezpieczenie okolic parlamentu, Pałacu Prezydenckiego, SN i budynku TVP przy Pl. Powstańców Warszawy), "Mokotów" (ochrona budynku TVP przy Woronicza), "Proces" (gromadzenie dokumentacji procesowej i koordynację osadzania osób zatrzymanych), "Droga" (zapewnienie bezpieczeństwa ruchu w rejonach protestów), "Odwód" (wsparcie w przypadku nieprzewidzianych zdarzeń) i "Rekonesans" (zabezpieczenie operacyjne prowadzonych działań).
Przez kilka dni śledzono właściwie każdy krok liderów opozycji pozaparlamentarnej – i to nie tylko na terenie zgromadzeń, które miała zabezpieczać policja. Zlecono także nadzór nad Władysławem Frasyniukiem, który był obecny na protestach oraz Lechem Wałęsą, który zapowiadał w mediach społecznościowych swój przyjazd do Warszawy.