
Przedsiębiorcze dzieciaki zamiast brać kasę od rodziców wystawiają kramik przy ulicy i sprzedają lemoniadę przechodniom. Każdy z nas kojarzy taką filmową scenę z amerykańskiego przedmieścia. W Polsce taki widok to rzadkość i nie zawsze wynika z zakazów. Pokazuje jednak, jacy jesteśmy zawistni. Przekonała się o tym grupka dzieciaków z Warszawy.
"Dzieciaki wspaniałe! Wczoraj wracając z "Mordoru" do Metra Wilanowska zaczepił mnie szczerbaty chłopiec tekstem "prze pani zapraszamy na lemoniadę". Nie mogłam odmówić, lemoniada pycha" – napisała Ewa. Nie wszyscy internauci reagowali entuzjastycznie na wakacyjny biznes. Trolle zarzekały się, że już doniosły na dzieciaki.
W końcu głos w dyskusji zabrał ojciec dwójki dzieci, które razem z koleżanką sprzedawały lemoniadę. Okazało się, że maluchy nie zbierały na książki, a bilet wstępu do papugarni (miejsce, które bulwersuje animalsów).
Nie przyszło nam do głowy, że niewinna zabawa dzieci zostanie rozdmuchana aż do takiego stopnia. Jesteśmy zwykłą rodziną z kreatywnymi dziećmi, które wolą spędzać czas na dworze niż przed telewizorem, tabletem czy innym cudem technologii. Poczuliśmy się jak patologia, którą na nic nie stać i musi wysługiwać się dziećmi.
Małe warszawiaki nie są osamotnione w zawiści ze strony internautów. Podobne reakcje wywołało zdjęcie ze Szklarskiej Poręby.
Wprawdzie nie widzę żadnego przepisu, który wprost zakazywałby dzieciakom w takiej sytuacji prowadzenia działalności, ale może się pojawić pytanie, czy taka działalność jest w danym przypadku na tyle samodzielna i zorganizowana, że wyklucza pracę najemną, np. na rzecz rodzica czy dostawcy towaru. Każdy kto dopuszcza do wykonywania pracy lub innych zajęć zarobkowych przez dziecko do ukończenia przez nie 16 roku życia podlega karze grzywny.
