
– Każdy ma inne pojęcie o ślubie. A myśmy nie mieli pojęcia. I to się stało po prostu. Pamiętam tylko, że ojciec protestował. Mówił: "nie powinniście się pobierać, bo Bill nie ma posady, bo jeszcze jest młody". A to nas nic nie obchodziło, oczywiście – z ciepłym uśmiechem wspomina Lilly.
Ojciec Bolesława Biegi, też Bolesław, był polskim dyplomatą, tuż po I wojnie światowej brał udział w rokowaniach Traktatu wersalskiego w Paryżu. Tam poznał swoją żonę, matkę Billa, Marjorie Thomas, tłumaczkę pracującą w dyplomatycznej delegacji.
Jak się rozpoczęła znajomość z przyszłą żoną?
Dosyć prozaicznie, bo jej matka była siostrą trzeciej żony mojego ojca. Jej ojcem był Stefan Treutler i był właścicielem apteki na Nowym Świecie 60. Dzisiaj w dalszym ciągu tam jest apteka. W tym domu mieszkała na pierwszym piętrze. W 1939 roku ten dom został zbombardowany. W czasie oblężenia Warszawy była na wsi z matką. Przez parę tygodni mieszkała u nas w domu. Miała siostrę bliźniaczkę, więc miałem bardzo przyjemne życie, miałem w domu dwie ładne bliźniaczki.
Czytaj więcej
"Przybiegała mnie oglądać"
To on wciągnął Alicję w konspirację. Była w szkole medycznej. Zaczęła werbować sanitariuszki do Armii Krajowej. Uczyła je jak opatrywać rany. Bolesław zaś uczył i Alicję, i inne dziewczyny, jak się obchodzić z bronią. I niecierpliwie czekał na wybuch powstania. Bo o tym, że planowane jest Powstanie Warszawskie, wiedział od 1943 r.
Kwatera Lili była oczywiście na poczcie. Jak mogła, to przybiegała mnie oglądać.
Przybiegała, odwiedzała. Wiedziała, że jeden z lekarzy chciał mu amputować rękę, ale drugi postanowił, że postara się kończynę uratować. A te jej odwiedziny widział kolega - dowódca. I w końcu oświadczył: "No, dlaczego wy się nie pobierzecie skoro się kochacie?".
Jak to się stało, że ślub został zarejestrowany? Znów na to pytanie można odpowiedzieć w sposób skomplikowany, wyjaśniając, kto, co, gdzie i kiedy robił. Można też stwierdzić, że przypadki w życiu nie istnieją i tak się stać musiało.
Ci wszyscy na zdjęciach, to nie są żadni [znajomi], to wszyscy z tego szpitala, z jakichś jednostek, które tu na Moniuszki się znajdowały. Dopiero później skończył się atak i urządzili ucztę weselną na poczcie, bo myśmy [zdobyli] wielkie magazyny. Były sardynki francuskie, angielskie papierosy, były francuskie wina zdobyte od Niemców.
Żona Vitali, Rysia Vitali, chciała nam dać ich obrączki, ale ja odmówiłem. Myśmy używali tych kółek od firanek jako obrączki. Gdzieś od kogoś dostali mundur, bo ja byłem po cywilnemu, tylko z… opaską. Jakoś mnie na ślub w ten mundur ubrali, dlatego na zdjęciach jestem w mundurze, a to nie był mój mundur.
W czasie, gdy brali ślub, trwał niemiecki atak na gmach Poczty Głównej przy Świętokrzyskiej. Świadek Bolesława na uroczystość nie przyszedł, bo właśnie został zabity. – Ja uważałam, że to właśnie coś specjalnego było przez to, że właśnie było takie niecodzienne – opowiada pani Alicja.
Spędziliśmy noc poślubną na materacu na podłodze w przedsionku gabinetu poczmistrza. Przez całą noc łączniczki przesuwały się na palcach koło naszego łoża nosząc meldunki do komendy. Ale nas nic nie wzruszyło, byłem w bólu po całodziennych wysiłkach i pocieszaliśmy się przytulając się, aż zasnęliśmy.
"Pewnie jestem tu ostatni raz"
Później wielokrotnie przyjeżdżał wraz z żoną i także z jednym z wnuków na obchody rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Ostatni raz był w 2014 r., już bez żony. Dla Lilly była to już wtedy zbyt trudna wyprawa. – Ja już mam 92 lata i pewnie jestem tu ostatni raz – mówił wtedy ze smutkiem.
Gdy w 2009 w ramach "Archiwum Historii Mówionej" Muzeum Powstania Warszawskiego spisywało wspomnienia Bolesława Biegi, w rozmowie padło pytanie o to, jak powstanie wpłynęło na postawę Billa jako człowieka. I jaka nauka płynie z tego zdarzenia.
Muszę powiedzieć, że… człowiek jest zdany na siebie i ewentualnie na dobrych przyjaciół. Moje zupełnie przypadkowe doświadczenie [pokazuje], że trzeba pracować i pchać się naprzód własnymi siłami, nie trzeba czekać na to, żeby ktoś pomógł.
To mi dało [Powstanie], że trzeba ciągle o wszystko walczyć: o swoją rodzinę, o karierę, nie można siedzieć i nic nie robić.