W pogrążonej w chaosie Wenezueli sytuacja dramatycznie się zaostrza. Podczas uroczystości z okazji 81. rocznicy Boliwariańskiej Gwardii Narodowej Wenezueli doszło do próby zamachu na prezydenta. Nicolás Maduro nie ucierpiał, rannych zostało natomiast kilku żołnierzy. Tuż obok prezydenta eksplodował dron z materiałami wybuchowymi.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Silna eksplozja
Na nagraniu z uroczystości w Caracas widać dość wyraźnie, jak doszło do zamachu. Prezydent Nicolás Maduro przemawiał z okazji 81. rocznicy Boliwariańskiej Gwardii Narodowej, gdy nagle do niego zbliżył się dron. Na filmie słychać silną eksplozję, po czym widać jak ochroniarze otaczają prezydenta, osłaniają go i wyprowadzają ze sceny.
Widać też chwilę, gdy tuż po eksplozji żołnierze podczas uroczystości rozbiegają się w panice.
Ani Nicolásowi Maduro, ani innym osobom z władz nic się nie stało. Rannych zostało natomiast 7 żołnierzy Boliwariańskiej Gwardii Narodowej. Sam prezydent podziękował siłom bezpieczeństwa za reakcję, zapowiedział "kontynuację walki o pokój i spokój w Wenezueli". A o przygotowanie i sfinansowanie tego zamachu oskarżył Kolumbię oraz prawicowe środowiska z Florydy.
Tymczasem do przeprowadzenia zamachu na prezydenta Wenezueli przyznała się grupa opozycyjna, nazywająca siebie "Narodowym Ruchem Żołnierzy w Koszulach".
Prawie wojna domowa
Grupa ta przekazała mediom oświadczenie, w którym pisze o tym, iż władze nie przestrzegają konstytucji i wykorzystują urzędy do wzbogacenia się. W komunikacie padają też stwierdzenia, że nie można tolerować sytuacji, w której ludzie głodują, nie mają dostępu do leków, waluta nie ma żadnej wartości a system edukacji nie służy nauce, ale komunistycznej indoktrynacji.