Poseł PiS Janusz Szewczak zdradził w poniedziałek, że znakomitym ruchem byłaby zamiana programu 500+ na 1000+. Taki ruch pozwoliłby partii wygrać kolejne wybory. Jednak jego zapał szybko ostudził wiceminister rodziny Bartosz Marczuk w programie "Money. To się liczy".
Marczuk wyraźnie zaznaczył, że słowa Szewczaka były jedynie życzeniowe i nie ma mowy o tym, żeby nastąpiła korekta odnośnie najważniejszego programu społecznego PiS. – Rząd nie pracuje nad przekształceniem programu 500+ w 1000+ – powiedział.
W rozmowie z money.pl wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej podkreślił, że program 500+ bez zarzutu wywiązuje się ze swoich założeń. – Trzy cele tego programu to inwestowanie w rodziny, wzrost dzietności oraz redukcja ubóstwa wśród dzieci. Nasz program wywiązuje się z każdego z tych punktów – mówi Marczuk.
Portal zauważa jednak, że według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w I półroczu 2018 roku urodziło się ok. 194 tys. dzieci. W I półroczu 2017 roku było to 200 tys. urodzeń. Tendencja wraca zatem do spadkowej. Skąd więc sukces?
Marczuk zaznaczył, że w 500+ nie o pierwsze dziecko chodzi. Program ma zachęcać do starania się o kolejne dziecko.
– Decyzja o pierwszym dziecku to kwestia światopoglądowa, a nie ekonomiczna. 500+ pomaga rodzinom przyspieszyć decyzję o drugim i kolejnym dziecku. To nie jest wyłączenie efekt 500+, ale nie można mówić, że ten program na to nie wpływa – oznajmił.
Podniesienie stawki
Odpowiedź wiceministra była związana z wcześniejszymi rewelacjami wiceszefa sejmowej komisji finansów publicznych, który opowiedział "Super Expressowi" o pomyśle zmiany 500+ w 1000+. – Myślę, że to bardzo dobry pomysł. Trzeba wspierać polskie rodziny! – zapowiadał Janusz Szewczak.
Zwolenników tego podejścia ma być w partii rzekomo więcej. – Chcemy, aby nastąpiła jakaś korekta w programie 500+. Te pieniądze zżera dziś trochę inflacja, więc musimy pójść dalej i zaproponować 1000+ – dodał "SE" już inny polityk, ale anonimowo. Oczywiście domniemana korekta miałaby nastąpić po tym, jak partia wygrałaby wybory.