Tornistry, długopisy, plastelina, kredki, flamastry, farby, zeszyty, bloki – na zakupy takich artykułów wybrała się aktywistka stowarzyszenia "Wolność Równość Demokracja" Elżbieta Pawłowicz. W sumie kupiła 10 wyprawek szkolnych, które trafią do dzieci uchodźców. A wszystko za pieniądze zebrane w ramach Stypendium Wolności.
– To jest nasz święty obowiązek moralny, a dla wierzących – chrześcijański, żeby wspierać uchodźców i ich dzieci. To w Polsce grupa wykluczona przez różne nacjonalistyczne środowiska, nawołujące do nienawiści na tle rasowym i narodowościowym – powiedziała "Super Expressowi" Elżbieta Pawłowicz.
Obecnie siostra kontrowersyjnej posłanki Prawa i Sprawiedliwości działa w stowarzyszeniu "Wolność Równość Demokracja". Pawłowicz mówi też, że pomoc uchodźcom to także spłata długu. – Podczas II Wojny Światowej wielu Polaków, w tym tysiące dzieci, otrzymało pomoc właśnie jako uchodźcy. Dziś spłacamy nasz dług wdzięczności – stwierdziła.
Dlaczego Elżbieta Pawłowicz nie pomaga polskim potrzebującym dzieciom?
– Polskie dzieci powinny mieć pomoc od państwa. Przez ostatnie trzy lata tak bardzo podkreśla się, że to państwo socjalne. I chwała Bogu, niech się tak dzieje. Ale uchodźcy mogą liczyć tylko na pomoc organizacji społecznych. (…) Widzimy jaki w Polsce jest do nich stosunek, niepotrzebnie rozbudowuje się lęk i strach, to tylko atmosfera budowana przez obecną władzę – podsumowała Pawłowicz w rozmowie z tabloidem.
Zapowiada też, że nadal będzie zbierać pieniądze na ten cel. W tej sprawie poproszono także o komentarz Krystynę Pawłowicz. Jak nietrudno się domyślić, ta nie była zbyt obszerna i grzeczna. – W ogóle mnie to nie interesuje – stwierdziła.