Coraz większe zamieszanie wokół teleturnieju "Jaka to melodia?". Wszystko zaczęło się w momencie, gdy prowadzący Robert Janowski ogłosił odejście z programu. Telewizja Polska poleciła przeprowadzenie audytu popularnej produkcji, a żona popularnego prezentera wyjawiła, w jaki sposób Jacek Kurski próbował z nim "negocjować".
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
– Podczas rozmowy z panem prezesem Jackiem Kurskim padło stwierdzenie, że jeśli Robert Janowski nie podpisze nowej umowy, to skończy jak Grażyna Torbicka i Maciej Orłoś. To naszym zdaniem próba zastraszenia, nie możemy się na nią zgodzić – powiedziała w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Monika Janowska, jego menedżerka.
Tymczasem w "Super Expressie" pojawił się kilka dni temu artykuł, w którym opisano nieprawidłowości w przygotowaniu programu. Grupę realizatorów i uczestników określano mianem "sekty". Biuro spraw korporacyjnych Telewizji Polskiej poleciło więc przeprowadzenie audytu. Jego celem jest sprawdzenie czy wybór uczestników był transparentny, wszyscy mieli równe szanse, a zwycięzcy byli uczciwie wybierani.
Robert Janowski przypomniał, że TVP wspólnie z Media Corporation produkowała teleturniej. "Co to za brednie teraz z tym audytem!!! Castingi były jasne i transparentne dla TVP1. Powiem więcej - wszyscy ci zawodnicy i uczestnicy są teraz zapraszani na nagranie w nowej odsłonie teleturnieju!!!" – czytamy w poście na Facebooku.
Roberta Janowskiego zobaczymy jeszcze tylko w 10 odcinkach "Jaka to melodia?" - na tyle obowiązuje go obecna umowa. Nie wiadomo jeszcze, kto go zastąpi.