Mówi się, że za darmo nic nie ma. Jest w tym dużo prawdy, ale wystarczy trochę cierpliwości, spostrzegawczości i pomysłowości, żeby sporo zaoszczędzić. Część produktów można dostać za darmo, a jeszcze więcej za półdarmo. Czasami wystarczy napisać... list.
Polscy łowcy promocji mogą jednak z zazdrością patrzeć na "kolegów po fachu" zza oceanu. Bowiem w USA istnieje istny promocyjny raj. Stany Zjednoczone są dla wielu z nich spełnieniem marzeń.
Na dokładnie przemyślanych i zaplanowanych zakupach można zaoszczędzić zawrotne sumy. Zawrotne do tego stopnia, że cena końcowa może być niższa nawet o blisko sto procent! Ba, zdarzają się nawet paradoksy, że sklepy dopłacają klientom do końcowej sumy. I wcale nie chodzi o niewielkie zakupy, ale o koszyki załadowane towarem praktycznie do granic możliwości.
W USA promocje się łączą
Idealnie oddaje to program "Łowcy promocji" emitowany na antenie kanału TLC. Jego uczestnicy zakupy z promocji traktują nie tylko jak hobby, ale już nawet jako styl życia. Nie jest to określenie przesadzone, bo spędzanie dziesiątek godzin na poszukiwaniu i wycinaniu kuponów rabatowych oraz późniejsze dokładne planowanie zakupów robi wrażenie. W niektórych przypadkach dochodzi nawet do absurdalnej sytuacji, w której na zakupy idzie się nie z potrzeby, ale z faktu posiadania wystarczającej ilości kuponów promocyjnych.
W porównaniu z Polską, Stany Zjednoczone są zdecydowanie bardziej otwarte na łowców promocji. Tam, znienawidzona przez polskich zakupowiczów zasada pt. "promocje nie łączą się" nie istnieje. Masz kupon? Świetnie! Następny? Nie ma problemu! Są kupony obniżające cenę o 50 procent. Wystarczy połączyć go z wcześniejszą obniżką o np. 50 proc. i wychodzimy na przysłowiowe zero. Jeszcze inne działają jak zwykłe bony płatnicze.
Nie jest jednak tak pięknie, bo cena za takie oszczędzanie jest wysoka. Często wiąże się to nawet z wycinaniem kilkuset specjalnych kuponów, które łowcy grupują w specjalnych segregatorach. Zakupy trzeba dokładnie zaplanować, co sprowadza się do tego, że Amerykanie nie kupują tam gdzie chcą, ale tam gdzie mają zniżki. Trudno się im dziwić. Polakom również raczej by to nie przeszkadzało, bo internetowe fora wręcz jęczą z zazdrości. Efekt końcowy jest oszałamiający. Kamera rejestruje jak cena za zakupy na kilkaset dolarów spada do kilku lub kilkunastu.
Katalog ze zniżkami również w Polsce
W Stanach Zjednoczonych do gazet dodawane są nawet specjalne katalogi, w których znajdują się wyłącznie kupony promocyjne. Tę praktykę na polskie realia postanowił przenieść Tomasz Jabłoński, który wraz z kolegami podczas pobytu w USA codziennie natykał się na kupony ze zniżkami.
Tak właśnie powstał start-up Qpony.pl. W największych miastach Polski kolporterzy rozdaję dwudziestostronicową książeczkę wypełnioną tylko i wyłącznie kuponami. Za darmo nic co prawda nie dostaniemy, ale możemy liczyć na spore zniżki. Od jedzenia zaczynając, przez usługi, na wizycie w kinie kończąc. Każde kolejne wydanie ogłaszane jest z wyprzedzeniem na Facebooku, a następnie o ustalonej godzinie w określonych miesiącach w centrum miasta można odebrać katalogi.
Napisz list, to działa!
Wbrew pozorom istnieje coś, co Polacy mogą dostać zupełnie za darmo. Sprawdzoną i dość popularną modą wśród polskich internatuów stało się wysyłanie listów do dobrze prosperujących koncernów z naprawdę różnych dziedzin. Metoda skuteczna, ale wymagająca sporo cierpliwości. Na czym polega ten "myk"? Otóż trzeba napisać list, ale nie byle jaki. Warto skrobnąć w nim kilka miłych słów, najlepiej odręcznie. Napisać, za co się lubi firmę i poprosić o kilka gadżetów. Jeżeli interesujesz się motorami możesz napisać do Harley Davidsona itd. Tak zrobił jeden z użytkowników Wykop.pl.
Na odpowiedź trzeba czekać długo, ale skuteczność jest zadowalająca. Za jego ciosem poszli inni internauci z równie pozytywnym efektem. Metoda działa, bo pamiętam jak mój młodszy brat z zadowoleniem powiedział mi, że dostać odpowiedź od FC Barcelony i Arsenalu Londyn. Wiadomości zwrotne są różne, firmy odsyłają katalogi, naklejki, plakaty, mniejsze lub większe gadżety. Zdarzają się nawet koszulki.
Nie najgorzej jest także w przypadku próbek kosmetyków. Czasami wystarczy rejestracja, czasami poleceni kilku kolejnych osób, żeby otrzymać mini zestaw kosmetyków. Internautki wzajemnie polecają sobie te najciekawsze. W sieci roi się także od stron zbierających do kupy różnorakie promocje. Przeważają niestety katalogi supermarketów.
Śledzenie fanpage'y się opłaca
Niezłym sposobem pozwalającym na zaoszczędzenie pieniędzy jest także śledzenie facebook'owych fanpage'y różnych marek. Tam często za "cenę" kilku lajków lub komentarzy możemy wydrukować kupon uprawniający do określonej zniżki. Tę formę upodobały sobie głównie marki odzieżowe, ale 20 proc. zniżki oferowało także KFC.
Obserwowanie fanpage'y pozwala również na branie udziału w różnych konkursach. A w nich można wygrać naprawdę różne rzeczy. Powstały nawet specjalne strony i fanpage, na których możemy zobaczyć aktualne konkursy.
Dla tych, którzy nie chcą za darmo "kupować" pozostaje jeszcze opcja magicznego działu Gumtree. W zakładce "oddam za darmo" jest masa ogłoszeń, w których internauci informują, czego chcą się pozbyć. Przeważnie nie są to rzeczy pierwszej nowości, ale w nagłej potrzebie ta opcja może nas często poratować. Można tam znaleźć pełną gamę rzeczy: od mebli, przez sprzęt RTV i AGD na zabawkach i ubraniach kończąc.
Dwa lata temu w sieci prawdziwą furorę zrobił pan Edward z Koszalina. Mężczyzna miał 5 minut na zapełnienie sklepowego koszyka czymkolwiek zechciał. Zupełnie za darmo. Zobaczcie, jak mu się udało.
Wszyscy chcieliśmy oszczędzać. Dlatego, gdy przychodził kupon na kręgle - szliśmy na kręgle. Dostawaliśmy kupon do Captain D's, to jedliśmy ryby. Zastanawiałem się: dlaczego w Polsce tak nie może być? CZYTAJ WIĘCEJ