Kinga Gajewska, posłanka Platformy Obywatelskiej, nie pierwszy raz stała się obiektem ataku hejterów w sieci. Do tej pory nie udawało się ukarać sprawców, bo ci pozostawali anonimowi. Tym razem posłanka autora wpisu ma na widelcu i zapowiada, że sprawa skończy się w sądzie. A chodzi o nie byle kogo, bo o człowieka Mariusza Błaszczaka
Kinga Gajewska: To prawda. Różne już rzeczy wypisywano na mój temat, czy na temat mojej rodziny, bzdury które potem rozpowszechniano na prawicowych profilach.
I co?
I nic. Policji nigdy nie udało się odnaleźć sprawców tych wpisów, pozostawali anonimowi. Politycy PiS, którzy puszczali potem te fake newsy mogli się tłumaczyć tym, że kliknęli przypadkiem, że nie przeczytali dokładnie, co polubili na Facebooku, że nie mieli pojęcia iż coś udostępnili.
Tym razem jest inaczej.
Dokładnie! Tym razem post został opublikowany na oficjalnym profilu Prawa i Sprawiedliwości w Błoniu. Szefem biura PiS w Błoniu jest – co ciekawe – Łukasz Kudlicki, szef gabinetu politycznego ministra Mariusza Błaszczaka. Liczę na to, że jeśli on nie wskaże autora wpisu, to uda się to zrobić policji i prokuraturze.
Co dokładnie jest w tym wpisie na Twitterze?
Oczywiste kłamstwo, jakoby mój dziadek współpracował z SB i jeszcze to, że ja się tego nie wstydzę. Ten wpis powstał na oficjalnym profilu PiS w Błoniu i potem poszedł dalej. Jednak liczę, że tym razem uda się ukarać sprawców.
Policją jeszcze do niedawna kierował Mariusz Błaszczak, prokuratura podlega ministrowi Ziobrze. Czy nie myśli pani, że i tym razem sprawa rozejdzie się po kościach?
Mamy przykład Agnieszki Pomaskiej, której udało się wygrać w sądzie z radną PiS Anna Kołakowską. Tam też był wpis na Twitterze i znany autor.
Kiedy złoży pani zawiadomienie na policję?
Nie ma mnie teraz w domu, jak tylko wrócę pojadę na komendę w Błoniu.