Klejenie szyby w drzwiach u jednej z mieszkanek Ursynowa stało się kolejnym powodem do żartów i kpin z Rafała Trzaskowskiego. Już po spotkaniu w mieszkaniu okazało się, że odwiedzona kobieta jest działaczką KOD-u. Padły więc oskarżenia o ustawkę i kampanijne oszustwo. O to, jak wyglądało spotkanie z kandydatem opozycji na prezydenta Warszawy, zapytaliśmy Bożenę Misiak-Sołtysik, której szybę sklejał Rafał Trzaskowski.
Ta szyba urosła już do rangi głównego tematu z tego spotkania. Z tymi drzwiami to było tak, że rano zostawiłam otwarte okno i kiedy otworzyłam drzwi do mieszkania, zrobił się przeciąg, drzwi od pokoju trzasnęły, szprosy wypadły, no i musiałam tę szybę zabezpieczyć prowizorycznie taśmą, żeby nie wypadła.
Gdy wpuściłam pana Rafała Trzaskowskiego do mieszkania, wraz z nim wlał się cały tabun dziennikarzy. Któryś z panów oparł się o te nieszczęsne drzwi, taśma puściła i szyba zaczęła lecieć. Pan Trzaskowski ją złapał i zaczął, podobnie do mnie, zabezpieczać taśmą. Gdybym wiedziała, że kandydat na prezydenta stolicy mnie odwiedzi wraz z tak dużą grupą ludzi, to bym ich nie wpuściła, albo coś zrobiła innego z tą szybą.
Trzeba też powiedzieć, że następnego dnia spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Pan Rafał własnoręcznie przykleił mi odpowiednim klejem szprosy, które wypadły z drzwi.
Jak wyglądały odwiedziny Rafała Trzaskowskiego? Bo spotkanie nie zakończyło się chyba wyłącznie na przyklejaniu szyby do drzwi?
Oczywiście, że nie. Po słynnym już przyklejaniu, usiedliśmy razem w pokoju i merytorycznie porozmawialiśmy o potrzebach dzielnicy i osiedla. Poruszyłam głównie dwie sprawy. Co prawda nie jestem jeszcze babcią, ale dookoła mieszka dużo rodzin z dziećmi, więc pojawił się temat żłobków i przedszkoli, bo ze szkołami akurat w tej okolicy nie jest tak źle.
Druga sprawa to rzeczy związane z osobami starszymi. Ja sama jestem już emerytką, więc takie rzeczy mnie interesują. Potrzeby naszego rejonu w tym zakresie są duże.
Rozmawialiśmy także o najbliższym otoczeniu, czyli po prostu o zieleni na naszym osiedlu. Drzew i krzewów liściastych ostatnio przybyło, ale przydałyby się także te iglaste. Mieszkańcy chcieliby także więcej fontann, które urozmaiciłyby otoczenie. Byłoby w nim po prostu milej.
I co wynikło z tych rozmów?
W kwestii żłobków pan Trzaskowski powiedział, że ten temat nie zależy tylko od miasta czy prezydenta stolicy, ale także od ministerstwa, które musi dać na to przynajmniej część pieniędzy. Obiecał jednak, że jako prezydent będzie starał się o większe pieniądze na ten cel i postara się stworzyć więcej miejsc dla dzieci.
W sprawie seniorów przedstawił swoje dotychczasowe propozycje. Opowiedział trochę o takim domu dziennym dla ludzi starszych, który znajduje się na Ochocie. Ja pracowałam kiedyś w pomocy społecznej, więc wiem trochę o potrzebach ludzi starszych. Tu na Ursynowie także przydałyby się miejsca, gdzie ludzie starsi mogliby być aktywni.
Pytając wprost: czy to była ustawka? Pojawiły się zarzuty, że Rafał Trzaskowski wszedł od razu na piąte piętro, albo że na stole było przygotowane jedzenie.
Nie, nie była to ustawka, nic tu nie było wcześniej umawiane. Rzeczywiście, słyszałam wcześniej, że Rafał Trzaskowski ma być tutaj w okolicy, ale nie spodziewałam się, że akurat w naszym bloku, a już szczególnie u mnie. Mówiąc szczerze, chciałam, żeby pan Trzaskowski porozmawiał z moją sąsiadką. Ona ma dwoje dzieci i może się o potrzebach naszego osiedla i dzielnicy w kontekście dzieci lepiej wypowiedzieć ode mnie, no ale zapukano do mnie.
Co do jedzenia, to nie wiem, gdzie ktoś wypatrzył tam jakieś jedzenie. Była tylko woda, kawa i ciasteczka. To nie jest nic, czego nie miałabym w domu na co dzień. Czytałem też gdzieś o jakieś specjalnej zastawie. Nie, to nie był żaden Ludwik XIV ani Rosenthal. Mam w domu zastawę taką, jaką mam i nie jest to nic nadzwyczajnego.
Czyli nikt ze sztabu wyborczego nie dzwonił i nie umawiał się na wizytę?
Nie, nikt ze sztabu wcześniej nie dzwonił i nie umawiał się na konkretny dzień, ani godzinę.
Czy działa pani w KOD, albo w innej organizacji związanej z opozycją?
Tak, nie ukrywam, że należę do miejscowego KOD-u. Jestem tam skarbnikiem. Wraz z kilkudziesięcioma osobami działamy głównie w obrębie edukacji. Do niedawna jako KOD Mazowsze wydawaliśmy także miesięcznik "Obywatel", ale czas i nakłady potrzebne do wydawania papierowego wydania okazały się za duże i na razie musieliśmy zawiesić jego wydawanie.
Jednak to, że działam w KOD-zie, nie ma nic wspólnego z odwiedzinami kandydata PO w moim mieszkaniu. To prawda, znam kilku miejskich radnych należących do Platformy Obywatelskiej i kilku ludzi należących do Nowoczesnej. Wspólnie przeprowadziliśmy kilka projektów społecznych i stąd nasza znajomość. Jednak więcej do czynienia z politykami na co dzień nie mam, a pana Rafała Trzaskowskiego do momentu wizyty u mnie nie znałam.
Co gdyby w ramach podobnej akcji do drzwi pani mieszkania zapukał Patryk Jaki? Wpuściłaby go pani do mieszkania?
Myślę, że tak. Dzwonili już do mnie dziennikarze z TVP Info i też pytali czy rozmawiałabym z panem Patrykiem Jakim. Rozmawiałabym. Czemu miałabym tego nie robić? Co prawda wraz z nim zapewne znów wlałby się tłum dziennikarzy i innych osób, a to nie nie jest zbyt przyjemne uczucie, gdy nagle w mieszkaniu jest tyle osób, ale wpuściłabym ich.
Kto pani zdaniem wygra te wybory? Do wyborów jeszcze dwa miesiące, a walka jest już bardzo ostra i wyrównana.
Tak, kampania jest już bardzo ostra. Chciałabym, żeby była o wiele bardziej merytoryczna. Jak na razie mowa jest głównie nie o tym, co kto proponuje i jakie ma rozwiązania, ale o tym, co kto o kim powiedział, z kim się pokłócił i jakie ma wpadki.
Nie ukrywam, że nie popieram tak zwanej "dobrej zmiany", więc chciałabym, żeby wybory wygrał pan Rafał Trzaskowski. NIe chciałabym dezawuować pana Jakiego, ale kandydat opozycji wydaje mi się bardziej obeznany jeżeli chodzi o to miasto. Ponadto wydaje się lepiej przygotowany. Jest lepiej wykształcony, ma doświadczenie, był przecież w Parlamencie Europejskim. Nie jest też tak agresywny jak przeciwnik. Zobaczymy, jak się ta kampania i wybory potoczą