Kłopotów Władysława Frasyniuka z organami ścigania ciąg dalszy. Tym razem policja wnioskuje o nałożenie tysiąca złotych grzywny. A chodzi o podanie fałszywych danych osobowych, gdy były opozycjonista był legitymowany przez funkcjonariuszy.
Chodzi o sytuację z kontrmanifestacji smoleńskiej z 10 czerwca 2017 r, gdy kilkadziesiąt osób, w tym Władysław Frasyniuk, usiadło na jezdni Krakowskiego Przedmieścia, próbując w ten sposób zatrzymać przemarsz uczestników obchodów przed Pałac Prezydencki.
Policjanci legitymowali protestujące osoby. Na pytanie o imię i nazwisko, Władysław Frasyniuk miał odpowiedzieć: "Jan Józef Grzyb". W związku z tym Frasyniuk został obwiniony o wykroczenie polegające na umyślnym wprowadzeniu w błąd funkcjonariusza co do tożsamości własnej osoby.
Zdaniem policji, każdy obywatel jest równy wobec prawa, a zachowanie Frasyniuka było "niedopuszczalne i nieakceptowalne" i świadczyło o lekceważeniu przez niego funkcjonariuszy.
Zdaniem obrońcy Frasyniuka mec. Piotra Schramma, policjanci nie zostali wprowadzeni w błąd, bo "wiedzieli, z kim mają do czynienia", a Frasyniuk ostatecznie podał im swe prawdziwe dane. - Formalizm nie może przekraczać granicy śmieszności – mówił obrońca podczas ostatniej rozprawy. Decyzja sądu w tej sprawie zapadnie 30 sierpnia.