Klub, w którym doszło do rzekomego pobicia znajduje się w tej lokalizacji
Klub, w którym doszło do rzekomego pobicia znajduje się w tej lokalizacji Screen z Google Maps

Grupka młodych Polaków pojechała na wakacje do Chorwacji, ale wyjazd będzie im się źle kojarzyć. Wybrali się do nocnego klubu, gdzie opisujący całe zdarzenie programista został pobity. Powód? Nie zapłacili za darmowe drinki.

REKLAMA
Sytuacja została opisana na portalu Wykop.pl. Użytkownik Boquete, z zawodu programista, opisał nocne wyjście w centrum Vodic. Grupa liczyła osiem osób: cztery dziewczyny i czterech chłopaków. Chcieli iść potańczyć, ale plan posypał się w Bunny Club.
"Jak zostałem pobity w Chorwackim klubie, zleciałem ze schodów, skończyłem na Chorwackim komisariacie, cały poobijany i ledwo ruszający się z obitą twarzą" - tak zaczyna się historia Polaka.
"Byliśmy z dziewczynami, pojechaliśmy odpocząć"
Polacy weszli ok. 2 w nocy do zupełnie pustego klubu. "Chcemy się zbierać ale mówią 'zostańcie, już puszczamy muzykę, a każdy z pierwszych klientów dostają darmowe shoty'" – czytamy w relacji. Nie mieli przy sobie gotówki, ale według ekipy klubu to nie problem. Wypili więc trzy drinki, a czwartego napiła się z nimi barmanka.
W końcu zaczęła grać muzyka: "kicha jak cholera - jakby ktoś z telefonu puścił jakieś g***". Na parkiecie dalej pustki, więc nasi rodacy postanowili się ulotnić. Programista podszedł do barmana i powiedział, że wrócą, gdy impreza się rozkręci. "Musicie zostać" – stanowczo powiedział drugi barman.
Polacy postanowili czym prędzej opuścić lokal, ale na drodze głównemu bohaterowi historii i jego koledze stanął postawny DJ - "dosłownie z 150 kg, łysy, dowalony, podbija do mnie i mówi '300 kun dawaj'" – chłopaki nie mieli przy sobie gotówki, programista ostrzegł pozostałych i dostał pięścią w twarz od DJ-a. A potem kolejny raz i kolejny, aż zdecydował się zeskoczyć kilka metrów w dół przez barierkę. Oberwał też jego kolega.
Wreszcie wszyscy znaleźli się na zewnątrz, a barmani z sąsiedniego klubu zadzwonili na policję. Programista został zabrany na komisariat, gdzie dowiedział się, że to on pierwszy zaatakował osiłka. Dostał najmniejszy mandat (Miało być 200hrk, ale z karty zeszło 133hrk - ok. 76 zł). Nie chciał, by zabrała go karetka.
"Wiem, że pojawia się głosy że najeb*ni poszli do klubu, chcieli przycwanić, ale tak jak wyżej pisałem - byliśmy z dziewczynami, pojechaliśmy odpocząć, a szczególnie ja jestem bardzo bezkonfliktowy (przegryw programista w końcu)" – skwitował swój wpis.
Zemsta Wykopu zaboli klub
Użytkownicy Wykopu w takich sytuacjach nie pozostają dłużni. Podobnie jak w przypadku Willi "Karpatia" zaczęli wystawiać negatywne recenzje w internecie. W wyszukiwarce Google Bunny Club został określony jako... wysypisko śmieci. Na Facebooku internaucie piszą za to m.in. o wyimaginowanych sytuacjach z lokalu.
logo
Screeny z Facebooka i Google
Nalot na profile w social media klubu sprawił, że długo wizerunkowo się po tym nie pozbierają. Za to turyści, którzy szukają miejscówek w internecie, będą omijać go szerokim łukiem.
Nie wszyscy użytkownicy Wykopu trzymają stronę Boquete'a i jego kompanów. Zarzucają im bycie "cebulakami", bo nie mieli przy sobie nawet drobnej gotówki. Dziwią się, że jego koledzy i koleżanki nie ruszyli mu na pomoc. Niektórzy nawet do końca nie wierzą w całą historię.
"Za głupotę się płaci. Szlajanie się po lokalach otwieranych po 2 w nocy - nic dodać, nic ująć. Myślę, że też bajeczka nie do końca jest prawdziwa" – napisał jeden z użytkowników. "Jeżdżę często do Vodic i nie wiem jak mogłeś wejść do klubu, który nad szyldem ma napisane jak byk, że jest klubem GO-GO" – punktuje drugi.
The Bunny Club to nie jest typowa dyskoteka
Polacy nie poszli jednak na zwykłą potańcówkę, ale do... klubu ze striptizem. Takie miejsca rządzą się własnymi prawami i każdy z nas dobrze pamięta, co się działo w polskich lokalach pod szyldem Cocomo.
Polacy dobrze o tym wiedzieli: "promuje się jako night club, ale z tego co wiedzieliśmy tylko w jakieś dni, my poszliśmy specjalnie gdy miał być jako zwykły "klub". Jednak taka etykietka też nie daje ekipie lokalu legitymacji na bicie gości.
Napisałem w tej sprawie mail do polskiej Referatu Konsularnego w Chorwacji. Placówka nie otrzymała żadnej skargi, ani zgłoszenia dotyczącego Bunny Club. Nie zamierza też interweniować w tej sprawie.
Dagmara Luković
Kierownik Referatu ds. Konsularnych w Ambasadzie RP w Zagrzebiu

Anonimowe wulgarne wpisy na blogach osób, które nie mają odwagi zamieścić nawet swojego zdjęcia profilowego (zamiast, którego w konkretnym przypadku widnieje spreparowane zdjęcie zwierzaka) nie są podstawą do podjęcia kroków przez placówkę dyplomatyczną.

– Placówka nie praktykuje "przeczesywania" Internetu w celu znalezienia blogów, na których użytkownicy dają upust swojemu niezadowoleniu z najróżniejszych powodów – dodała konsul RP Dagmara Luković.
"Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca"
Internauta przyznaje, że nie ma zdjęć, na których widać jak został pobity. Z wiadomych względów nie chciałby też pokazywać swojej twarzy.
– Już jest parę dni po i o dziwo wszystko przestaje boleć, a ostatnie rany to limo pod okiem oraz pocięte od upadku nogi. W sumie największym zaskoczeniem było dla mnie to, że nawet nie było po mnie widać następnego dnia jak bardzo oberwałem, siniaki chyba mnie nie lubią – stwierdza w rozmowie z naTemat. – Niestety nie mogę tego powiedzieć o "wnętrzu", bo ruszać zbytnio móc się nie mogłem.
Przyznaje, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, a wokół są same porządnie wyglądające kluby.
– Kiedy spadałem ze schodów, wyleciałem obok czterech "byków" z innego klubu. Nie zrobili nic, spytałem o numer na policję, usłyszałem "No, no I don't know". Potem jeszcze podbił do mnie i zaczął pieprzyć coś, że on go nie może uderzyć, bo on będzie miał kłopoty z policją. To spytałem go, czy podanie numeru telefonu też było takie ciężkie. Odpowiedzi się nie doczekałem.
Numer telefonu podany na stronie lokalu nie odpowiada. Nikt nie odczytał też mojej wiadomości na facebookowej stronie The Bunny Club. W recenzjach lokalu można za to znaleźć krytyczne wpisy gości – jeszcze sprzed wypadku z Polakami. Niektórzy pisali o "gów***nym klubie" i wspominali didżeja, który żebrze o pieniądze.
Aktualizacja: DJ umieścił na swoim profilu na Facebooku obraźliwy wpis. Nazwał oskarżających go Polaków "bydłem ze wschodu".
logo
Screen z Wykop / Facebook
Ksenofobiczny wpis zniknął z jego profilu na portalu. Podobnie jak i strona kontrowersyjnego klubu.