Jacek Kurski co rusz próbuje kupić widzów, choćby takimi akcjami jak wprowadzenie meczów Ligi Mistrzów do TVP. Prezes stacji lubi się tym chwalić na Twiterze. Niestety, by mieć na to środki, prezes TVP musi dopraszać się rządu PiS o pieniądze. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego po raz kolejny wsparło Telewizję Polską.
Jacek Kurski tłumaczy prośbę o dofinansowanie brakiem uregulowania kwestii abonamentu. Resort kultury zapowiedział wsparcie dla Telewizji Polskiej. Zostaną wyemitowane obligacje na sumę 300 mln złotych. TVP potwierdza, że podpisała już umowę z Bankiem Gospodarstwa Krajowego.
To już kolejna prośba Kurskiego o wsparcie rządu. W 2016 roku BGK kupił obligacje TVP o wartości 300 mln złotych. W tym samym roku Telewizja Polska i tak odnotowała 180 mln złotych rządu. – Dzięki tym pieniądzom przeżyliśmy rok 2016 – powiedział wtedy Kurski.
Na początku roku 2017 Beata Szydło zdecydowała, że TVP otrzyma 800 mln złotych kredytu z Funduszu Reprywatyzacyjnego, który miał być przeznaczony na wypłatę rekompensat za nacjonalizację po 1945 r. Choć koniunktura wyraźnie nie sprzyja Kurskiemu, telewizja ma spłacić dług w latach 2019-2023.
Kolejnym spory zastrzyk gotówki dla TVP przyszedł wraz z decyzją rządu z końca ubiegłego roku. Budżet został wówczas tak znowelizowany, by przekazać na media publiczne 980 mln złotych z tytułu rekompensaty za ostatnie siedem lat utraconych wpływów z abonamentu. A to z powodu ustawowych zwolnień z opłat. Wówczas TVP przypadło aż 860 mln zł z tej kwoty.
Krytyka boli
Jacek Kurski zapowiedział pozwanie "Newsweeka" za publikację artykułu Wojciecha Cieśli, pt. "Pudrowanie klęski". Autor tekstu pokazał w nim, jak propagandowa maszyna zaczyna tracić rozpęd.
"Publikacja tygodnika 'Newsweek' jest kolejną żałosną próbą osłabienia rosnącej pozycji nadawcy publicznego. Czas publikacji artykułu jest zbieżny ze zbliżającą się konferencją ramówkową i zapewne ma odwrócić uwagę od wydarzenia potwierdzającego odbudowę siły i prestiżu Telewizji Polskiej" – można było przeczytać w oświadczeniu TVP.