Liderzy narodowców alarmują: Uchodźcy z Czeczenii mieli atakować nożem polskie dzieci w Białymstoku. Jak jednak podaje Urząd do Spraw Cudzoziemców, była to sprzeczka słowna dzieci w wieku 9-12 lat. Jedno z nich miało w ręku harmonijkę ustną.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Krzysztof Bosak doniósł na Twitterze: "Obchodzimy blokadę medialną!" I podał informację z Białegostoku o nieletnich uchodźcach czeczeńskich, którzy rzekomo "zaatakowali z nożem dziś po południu polskie dzieci przy Al. 1000-lecia Państwa Polskiego". Sam jednak zauważył, że nikt w tym "ataku" nie ucierpiał.
W podobnym stylu pisał Robert Winnicki. I wyciągał wnioski na przyszłość: "jeśli imigranci, azylanci, Czeczeńcy (pisownia oryginalna – red.) czy inni, popełniają przestępstwa, nie potrafią się dostosować do naszych norm i wchodzą w ostre konflikty z Polakami powinni być karani i niezwłocznie wydalani poza nasze granice. Rząd wpuszcza i śpi".
Na wpis Bosaka zareagował Urząd do Spraw Cudzoziemców. "Poniższe informacje są nieprawdziwe. Dzieci mieszkające w ośrodku nie zaatakowały nikogo nożem. Potwierdza to miejski monitoring oraz informacje policji. Doszło do sprzeczki słownej między 9, 10, 11 i 12-latkami z ośrodka i ich rówieśnikami ze szkoły" – czytamy na Twitterze w komentarzu do wpisu Bosaka. Według tych informacji jeden z chłopców trzymał w dłoni harmonijkę ustną, która mogła zostać pomylona z nożem.
Bosak jednak nie ustępował i napisał w odpowiedzi, że wierzy świadkom a nie instytucji. W kolejnym wpisie zaapelował: "przestańcie bronić Czeczenów jeśli nie rozmawialiście z polskimi świadkami, a macie info tylko od Czeczenów i policji, która przyjechała po zdarzeniu".
Przypomnijmy, ostatnio Krzysztof Bosak pochwalił się, że spędził weekend w Biłgoraju tylko z Polakami. Ubolewał, że Warszawa stała się miastem wielokulturowym. – Tak już się od tego odzwyczaiłem żyjąc w centrum Warszawy, że czułem się jakbym wyjechał zagranicę – stwierdził.