Dokładnie 130 lat temu Bertha Benz ruszyła w przełomową, ponad stukilometrową podróż samochodem spalinowym stworzonym przez jej męża. Wtedy to było karkołomne zadanie, ale udało się jej w ten sposób rozreklamować stworzony przez męża pojazd. Dzisiaj Mercedes stoi u progu kolejnego przełomu – i właśnie poznaliśmy jego przedsmak. Proszę państwa, oto Mercedes EQC. Całkowicie elektryczny.
O tym, jak duże wyzwanie dla niemieckiego producenta stanowią auta elektryczne, najlepiej chyba świadczą środki pieniężne, które przeznaczono na rozwój tej gałęzi rodziny produktów. 10 miliardów euro. EQC to pierwszy etap tej podróży, w pewnym sensie może nawet etap pośredni. Do 2022 roku Mercedes chce mieć elektryczne auto w każdym segmencie rynku, w którym będzie funkcjonować.
I jeśli kolejne auta będą się zapowiadały tak dobrze, to jest na co czekać. Z EQC miałem okazję zapoznać się w Sztokholmie 4 września na światowej premierze auta dla mediów.
Co najważniejsze: choć Mercedes nadal ukrywa wiele szczegółów technicznych, nie da się uciec od wrażenia, że mamy do czynienia z produktem dopracowanym i bardzo świeżym. Ponad 70 proc. komponentów wykorzystanych do budowy tego auta jest nowych.
To widać z zewnątrz. Z jednej strony EQC nie da się pomylić z żadnym innym samochodem – to ewidentnie jest Mercedes. Z drugiej strony auto sprawia wrażenie dość "obłego". Brak tutaj ostrych linii znanych z niektórych innych modeli. Fani marki z pewnością już zauważyli nowy grill – dołącza do swoistej "rodziny Mercedesa", bo przecież niemiecki producent ma inne grille dla AMG, Mercedesa i Maybacha. Teraz dołącza do nich EQC, pierwszy model z gamy EQ.
Od razu widać, że Mercedes wszedł na elektryczny rynek w ultramodnym segmencie SUV-ów. Auto mierzy 4761 mm i ma 1884 mm szerokości. Zmieści się tu więc cała rodzina, a i bagażnik nie jest bardzo mały z powodu baterii – ma pięćset litrów pojemności.
Dla mnie osobiście największą zaletą EQC jest to, że wygląda jak... normalny samochód. Tak po prostu. Dobrze, że producenci dochodzą już do wniosku, iż auta elektryczne mają wyglądać nie jak koncepty z przyszłości, tylko jak samochody, którymi będzie można podjechać po prostu pod market. Choć pewną ciekawostką są światła: nie tylko z tyłu mamy długi, poziomy pas świateł, ale i z przodu. Podświetlenie grilla niejako łączy się z reflektorami.
W środku jest za to "po staremu" (czyli też normalnie), ale jednak po delikatnym liftingu. Każdy znajdzie tu charakterystyczny dla Mercedesa lekko barokowy przepych i znane już elementy - choćby ciągnący się przez kokpit poziomy, efektowny wyświetlacz połączony z wirtualnym kokpitem. Warto dodać, że do stworzenia wnętrza w dużej mierze wykorzystano butelki PET z recyklingu. Jak eko to eko.
Ma jeździć jak marzenie
Samochód najprawdopodobniej dostarczy też takich wrażeń za kółkiem, jakie powinien gwarantować Mercedes. Mamy dwa motory elektryczne (ten przy tylnej osi uruchamia się tylko w razie potrzeby), które łącznie generują 300 kW mocy, czyli około 410 KM. Do tego dochodzi coś, co sprawia, że auta elektryczne są tak fascynujące: moment obrotowy. W EQC to astronomiczne 765 Nm dostępne w każdej chwili (bo tu nie ma biegów i obrotów). Reakcja na gaz jest natychmiastowa. Można zdzierać asfalt.
Auto rozpędzi się do setki w 5,1 sekundy, ale prędkość maksymalna została dość mocno ograniczona, bo do 180 km/h. Zapewne w obawie o baterie. Pocieszeniem jest zasięg, który ma wynosić około 450 kilometrów. Do 80 proc. będzie można naładować baterie w 40 minut. Przerwa na kawkę i w drogę.
Mercedes EQC oczywiście jest naładowany najnowszymi technologiami. W zależności od wybranego poziomu rekuperacji samochód będzie tak gwałtownie hamować silnikiem (i odzyskiwać energię, co bardzo zwiększa zasięg w mieście), że w zasadzie nie będzie potrzebne korzystanie z hamulca. Z kolei w razie wypadku cały układ zostanie momentalnie odcięty, więc o żadnym porażeniu prądem nie ma mowy. Oczywiście auto samo poinformuje służby bez udziału kierowcy.
Pomysł na przyszłość
Warto też wiedzieć, że EQC to nie tylko auto. Rodzina EQ ma zadanie przygotować społeczeństwo na elektryczną rewolucję. Niemcy nie stworzyli tylko auta i zostawili je na pastwę losu. Zadbano też o całą otoczkę. I tak Mercedes zaoferuje też klientom wallboxy do szybkiego ładowania aut w domowym zaciszu, a także przygotowano zestaw aplikacji do pełnej integracji z naszymi smartfonami. Całość nazwano Mercedes Me.
Zoptymalizowana nawigacja pomoże nam znaleźć najlepszą trasę do przejazdu w dane miejsce nie jak dla każdego auta, ale jak dla elektryka. Sprawdzi stan baterii i znajdzie najlepszą trasę uwzględniając w zależności od potrzeby stacje ładowania, a do całkowitego czasu podróży doliczy czas, który spędzimy na stacji. A kiedy stan baterii będzie już wystarczający do dotarcia do celu, dostaniemy powiadomienie na telefon.
EQ to ogółem nie tylko samochód, to w pewnym sensie nowy sposób na podróżowanie. Niemcom marzy się rewolucja na miarę samochodowego iPhone'a i jest to możliwe. Niemniej jednak samochód już jeździ, ale nam nie było dane jeszcze go sprawdzić. Także cena nie jest jeszcze znana. Ale EQC trafi do sprzedaży już niedługo, bo w 2019 roku.