Przy takim "gwiazdozbiorze" fani mogli oczekiwać, że szczęki opadną im z wrażenia. Z drugiej strony mowa o serialu produkcji TVN, więc zawsze istniało ryzyko ładnego opakowania z badziewiem w środku. W przypadku "Pułapki" najlepiej pasuje określenie: "zwykłe". A to też niedobrze.
Po seansie dwóch odcinków "Pułapki" mam nieodparte wrażenie, że w tym serialu wszystko miało być tajemnicą. Nie tylko niewyjaśnione zaginięcie wychowanki domu dziecka - Zuzy, czy długi sznyt szpecący przedramię głównej bohaterki. TVN-owska enigma przywaliła z grubiej rury, przez co w świecie "Pułapki" właściwie o nikim nic nie wiemy.
Agata Kulesza gra Olgę Sawicką - nadużywającą alkoholu i zmęczoną życiem pisarkę, którą media próbują połączyć z tragiczną śmiercią jej męża. Historia męża-denata to jednak niejedyny demon przeszłości, który ściga Sawicką. Na ręku pisarki widać ślady po cięciu, które do końca drugiego epizodu nie zostało wyjaśnione. Z pewnością ma ono związek z przykrym dzieciństwem autorki.
Przeszłość Sawickiej wpływa również na zainteresowanie autorki sprawą zaginięcia podopiecznej domu dziecka. I tu już pierwszy przytyk do scenarzystów - Karoliny Frankowskiej i Michała Godzica - mamy uwierzyć, że zupełnie przypadkiem Sawicka miała tam spotkanie autorskie chwilę po tym, jak zaczęły się poszukiwania Zuzy?
Zresztą wątek domu dziecka wydaje się niedopracowany. Cały personel serialowego bidula składa się z despotycznej dyrektorki i upośledzonego portiera. Naprawdę nie ma w nim żadnego wychowawcy, który zajmowałby się podopiecznymi ośrodka? W takim przypadku dzieci zostawałyby na noc bez żadnej opieki. W jednej ze scen widać, że dyrektorka przyjeżdża do placówki rano.
Domem dziecka trzęsą mocno wymalowane, pyskate dziewczyny, którym przewodzi Dagmara. Chorą przyjemność sprawia im dręczenie Ewy (Marianna Kowalewska), drugiej najważniejszej postaci w serialu. Jedynym przyjacielem Ewy jest Kamil. Niestety już w pierwszym epizodzie drogi parki się rozchodzą.
Gdyby oceniać serial tylko aktorsko, jest naprawdę dobrze. Jednak samo budowanie historii nie zasługuje na wyższą ocenę niż trója z plusem. Jest bardzo przewidywalnie, momentami ma się wrażenie, jakby "Pułapkę" widziało się któryś raz z kolei. A może to kwestia tego, że serial TVN tonie w zalewie dziesiątek podobnych historii.
Umówmy się, od ekipy Palkowskiego oczekiwaliśmy o wiele więcej niż szeroko komentowanej sceny z zasuwką. Widzieliście kiedyś, żeby drzwi toalety w hotelowym pokoju dało się zamykać z zewnątrz? – A na co to komu? – cytując klasyka. Twórcy uznali jednak, że będzie to dobry zwrot, dzięki któremu Ewa będzie mogła załatwić Olgę.
Mężczyzna z rysunku
W "Pułapce" przewija się motyw nieznanego mężczyzny, narysowanego przez Ewę. Wiemy o nim tyle, że odwiedza podopieczne domu dziecka, prawdopodobnie po to, by je wykorzystywać. – Był u mnie wczoraj w nocy, a dziś przyjdzie do ciebie – Ewa mówi o nim Dagmarze.
Poszukiwanie tożsamości mężczyzny jest najbardziej emocjonującym elementem "Pułapki". Nawet jeśli to emocje na poziomie gry w bingo w domu spokojnej starości. Najciekawsze, że chce go kryć "ostatni sprawiedliwy" - nadinspektor Koman grany przez Krzysztofa Pieczyńskiego.
– Wypłynęło na komendzie. Trzeba działać albo szambo wybije – mówi Koman do swojego znajomego (Jacek Lenartowicz) w finale pierwszego epizodu, kiedy przekazuje mu rysunek z portretem mężczyzny.
Policja musi być zamieszana w kryminalną intrygę. Leszek Lichota w roli policjanta (jak wszyscy) ma coś do ukrycia. Śledzi Ewę w drodze do i ze szkoły. Ciężko powiedzieć, jak rozwinie się postać grana przez Joannę Kulig. Wiemy, że z Sawicką łączą ją przyjacielskie relacje.
Gwiazdy nie zawsze pomogą
Gdyby ocenić każdego aktora z osobna, nie byłoby wstydu. Kulesza w roli pisarki w kryzysie, zagracającej swój wielki dom pustymi flakonami, jest bardzo przekonująca. Z Mariannay Kowalewskiej (Ewa) bije autentyczne przerażenie, kryte wybuchami agresji (jak u ściganej zwierzyny).
Dyrektorka domu dziecka (Maria Maj) powala swoim despotyzmem i wyrachowaniem. Kulig, Lichota i Preis również wypadają dobrze. Na pochwałę zasługują również aktorki, które zagrały zepsute i perfidne dziewczyny z ośrodka. Warto również zwrócić uwagę na muzykę Atanasa Valkova, który w przeszłości pracował już z Palkowskim przy "Belfrze".
Bez kompozycji laureata berlińskiego Biennale serial straciłby wiele na swojej tajemniczości. A tej jest wiele, każda postać kryje jakiś sekret. Pytanie tylko, czy widzowie będą chcieli te sekrety odkrywać. Mnie nie bardzo chce się to robić.