"Masowe oglądanie filmu 'Kler' w celu jego popularyzacji" to jedno z najpopularniejszych wydrzeń na Facebooku. Zapisało się na niego ponad 200 tysięcy osób. Autor eventu nie spodziewał się jednak facebookowej inkwizycji. – Od dziecka byłem gnębiony przez Kościół – przyznaje w rozmowie naTemat. Teraz chce wyrównać rachunek.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
O "Klerze" Wojtka Smarzowskiego już chyba każdy słyszał - produkcja wywołuje ogromne emocje na długo przed kinową premierą, która nastąpi 28 września. Kamyk, a raczej głaz do ogródka ogólnego szału związanego z filmem dorzucił Rafał Żak - fotograf i "misjonarz". Jego misją jest popularyzacja najgłośniejszej produkcji tego roku.
Absolutnie nie, to moja prywatna misja. Od dziecka byłem gnębiony przez Kościół, bo moi rodzice nie mieli ślubu kościelnego. Byłem poniżany i szykanowany od pierwszej klasy podstawówki.
W jaki sposób?
Na religii byłem obrażany przez księdza na forum całej klasy. By dostać Pierwszą Komunię musiałem iść do innego kościoła - zaliczyłem ją, bo nie byłem na tyle świadomy, by z tego zrezygnować, nie chciałem być też alienowany. Potem nasze drogi się rozeszły, choć nawet teraz mam z klerem do czynienia.
Nic dziwnego, że masz taki negatywny stosunek do kleru.
Przez wiele lat prowadziłem antykatolicki fanpage "Nie dla 1% dla kościoła Katolickiego". Moderatorzy Facebooka w pewnym momencie go skasowali, choć byłem grzeczny dla ludzi, ale stanowczy wobec tej instytucji.
Kiedy pan Smarzowski nakręcił ten film w słusznym celu, to postanowiłem mu pomóc. Jesteśmy 200 lat do tyłu np. w stosunku do Czechów, bo tam była reformacja. Dzięki temu ludzie myślą, a nie mają postawę "bój się Boga!".
Dużo podróżuję i tak złego wpływu kleru na naród nie ma nigdzie na świecie - tylko w Polsce. Kościół jest chroniony przez państwo, bogaci się nie płacąc podatków i nie odpowiada za pedofilię.
Spodziewałeś się takiego zainteresowania wydarzeniem?
Oczywiście, że nie. Spodziewałem się kilku tysięcy osób, a na początku dopisywało się 30 tysięcy osób dziennie. Potem Facebook obciął mi zasięgi, czyli informacja o wydarzeniu dociera do mniejszej liczby osób.
Kiedy założyłem nowe konto, sytuacja wróciła do normy. Zapraszałem ludzi i zasięgi wzrosły kilkaset razy. Choć sam nie mogę w wyszukiwarce znaleźć tego wydarzenia - widzę je jedynie u znajomych.
Oprócz tego mam zablokowane konto prywatne, bo napisałem co myślę o moich przeciwnikach - dosyć mam siedzenia cicho, choć nigdy nie siedziałem.
Ale z tego co widziałem w komentarzach - nie tylko Facebook ci przeszkadza w misji.
Ktoś - i łatwo się domyślić kto - próbował przejąć moje konto prywatne - dwa razy dostałem powiadomienie od Facebooka. Nie miałem do niego dostępu przez kilka godzin, ale odzyskałem je identyfikując moich znajomych.
A zdarzyły się pogróżki od innych internautów?
Cały czas dostaję groźby - zarówno z agresją słowną, jak i sugerujące przemoc fizyczną oraz straszenie sądem. Ustanowiłem też kilku dodatkowych administratorów i oni też je dostają. Zablokowałem ponad setkę osób, by przestać dostawać groźby - do nich nie trafia żadne tłumaczenie, nie ma sensu się więc kłócić.
Ale jednak większość osób podchodzi do tego pozytywnie, a sama strona wydarzenia stała się platformą wymiany linków i memów o Kościele.
Tak, większość osób dostrzega złą robotę tej instytucji i zapowiada tłumnie stawić się w kinach. Ja sam na seans w Wałbrzychu szykuję niezłą niespodziankę - liczę na obecność policji. Chcę wywołać jak największe kontrowersje i sensację, by jeszcze bardziej wypromować "Kler".
Pracując jako fotograf, robię też po znajomości, zupełnie za darmo, zdjęcia w czasie uroczystości kościelnych. Po wszystkim, niemal zawsze, podchodzi do mnie ksiądz z wyciągniętą dłonią, bym podzielił się zyskami. Kiedy tego nie robię, następnym razem utrudniają mi zadanie - na szczęście mam teleobiektyw i mogę fotografować z daleka.