Portal Onet spotkał się z byłymi pracownikami Stowarzyszenia Wiosna, które prowadzi projekt Szlachetna Paczka. Opisali bardzo trudną współpracę z prezesem stowarzyszenia księdzem Jackiem Stryczkiem. Przedstawiają duchownego jako osobę budzącą postrach, doprowadzającą ich do płaczu, depresji i bezsenności.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Jak rozrosła się Szlachetna Paczka? Szlachetna Paczka to popularny ogólnopolski projekt, w ramach którego Polacy pomagają rodzinom znajdującym się w trudnej sytuacji materialnej. Jest uznawana za jeden z największych sukcesów społeczeństwa obywatelskiego w Polsce. Projekt nie miałby szansy powstać, gdyby nie gigantyczny wysiłek księdza Jacka Stryczka, duchownego z Krakowa.
Jednak od jakiegoś czasu pojawia się sporo niepochlebnych opinii o organizatorach Szlachetnej Paczki, Stowarzyszeniu Wiosna, na przykład na popularnych portalach rekrutacyjnych. Natychmiast są kasowane. Dotyczą praktyk, do jakich miało dochodzić w stowarzyszeniu.
Fala negatywnych opinii o Wiośnie Internauci zadają pytania. "Czy w Stowarzyszeniu przestrzegane są procedury antymobbingowe?"; "Czy pracownikom zdarza się płakać w pracy po spotkaniach z Prezesem Stryczkiem?"; "Dlaczego Prezes Stryczek wykorzystuje ambonę do straszenia konsekwencjami prawnymi osób, które zdecydowały się opowiedzieć swoje przygody z Wiosną" – to tylko niektóre z nich.
Dziennikarz Onetu spotkał się z 21 osobami, które pracowały w Stowarzyszeniu Wiosna. Opisały one mechanizmy, które tam panują. Boją się prezesa, często płaczą, mają zaniżoną samoocenę. Na spotkania przychodzili z drżącymi rękami, po atakach paniki. Gniew mieszał się u nich z poczuciem wstydu, że domowe brudy piorą na zewnątrz.
Po kilku spotkaniach dowiedziało się o nich Stowarzyszenie Wiosna. Ks. Stryczek i dyrektor kreatywny Wiosny Jakub Marczyński mieli grozić kilku osobom w Onecie i apelować, by odstąpiono od pisania tekstu. Na mszy ksiądz Stryczek prosił wiernych o modlitwę za błądzących i szkalujących dobre imię Paczki.
Ksiądz groził Onetowi?
Ksiądz Stryczek napisał do pracowników maila o treści: "Możecie mieć okazję lepiej wczuć się w sytuację, w której nas postawiliście. Ponieważ informacja o tym, że szukacie haka na mnie i Paczkę 'chodzi po mieście', zaczęli się do nas zgłaszać byli pracownicy ONET, z informacją, że chętnie nam opowiedzą, jak pracuje się w tej firmie. Nie będę cytował, co słyszymy. My też jesteśmy medium".
Stryczek i Marczyński próbowali ustalić personalia rozmówców. Udało się wytypować jednego z nich. Osoba ta pełniła wysoką funkcję w Wiośnie i do dziś korzysta z pomocy terapeutycznej i bierze leki. Zmaga się z depresją i bezsennością.
Bliski współpracownik księdza zasugerował jej: "Przemyśl, czy na pewno chcesz rozmawiać z Onetem. My też jesteśmy silni, mamy swoje możliwości, a wiesz, w jakim stanie się znajdujesz".
W Wiośnie ma występować niespotykanie wysoka rotacja pracowników: kilkudziesięcioosobowy skład zmienia się co roku niemal w całości. Odchodzą ludzie z działu marketingu, który jest nazywany tam superzespołem. Superzespół blisko współpracuje z księdzem Stryczkiem.
Lubił jak ludzie się go bali
Jeden z rozmówców Onetu Łukasz Miszon (był wiceprezesem zarządu) zwraca uwagę na pierwszy sygnał ostrzegawczy, jakim miała być rozmowa rekrutacyjna. Ksiądz Stryczek miał pytać, czy się stresuje. Gdy odpowiedział, że nie, duchowny popatrzył z kamienną miną i odparł "A powinieneś...". Inny rozmówca, Krzysztof Lis, twierdzi, że ksiądz Stryczek powiedział mu, że ludzie mają się go bać. Chwalił się, że odkąd ludzie się go boją, to ma spokój. Lis twierdzi, że okazywanie siły i wzbudzanie lęku stało się sposobem na zarządzanie ludźmi.
Współpracownica księdza opowiada, że widziała, jak w obecności kilku osób krzyczał z powodu błahostki na pracownicę przez kilkanaście minut, trząsł się i był czerwony na twarzy. Wrzeszczał: "Jesteś beznadziejna, nie potrzebujemy takich osób!".
Jola Szymańska to youtuberka i dziennikarka, której filmik nie spodobał się księdzu. Miał być w furii, cały spocony. Przez kilkadziesiąt minut bez przerwy krzyczał. "Ty nie masz pojęcia, kim ja jestem, jesteś beznadziejna, nie nadajesz się do tej pracy!". Kobieta twierdzi, że obrażał ją i myślała, że za chwilę się na nią rzuci.
Inna współpracownica opowiada o uporczywym nękaniu ze strony przełożonego, który był zaufanym księdza Stryczka. Płakała po telefonach, sms-ach, kilkunastu absurdalnych mailach w czasie wolnym, w nocy. Płacz pracowników Szlachetnej Paczki był na porządku dziennym. Ludzie bali się chodzić do księdza i panicznie się go bali, wręcz chowali głowy, gdy przechodził.
Szymańska tak opisuje relacje z księdzem: "(…) zaczynasz od bycia zerem. To odwrotnie niż w chrześcijaństwie. Dla księdza Jacka z zasady jesteś nikim. Możesz się starać walczyć, żeby było inaczej, ale jeśli sobie nie odpuścisz i w porę nie odejdziesz z pracy, a nie daj Boże zapatrzysz się w niego jak w obrazek, to skończysz u terapeuty z przekonaniem, że to on miał rację".
Jak piszą redaktorzy portalu, choć dysponują nagraną rozmową, a na jej publikację pozwala prawo prasowe, to jednak nie zrobią tego. Chcą przedstawić stanowisko księdza w zgodzie z jego intencjami.
Na zarzuty pracowników o mobbing, które przytoczył mu dziennikarz, ksiądz Stryczek odpowiedział, że pierwszy raz spotkał się z takim zarzutem i prosi o nieużywanie słowa mobbing.
– Nigdy nie wpłynęło do nas zgłoszenie o mobbingu w naszej organizacji. Używanie tego słowa w tym kontekście godzi w nasze dobre imię i tworzy konotację, która nie jest prawdziwa. Jest to też sprzeczne z naszym codziennym doświadczeniem pracy w "Wiośnie". Opinie przytaczane przez pana w pytaniach chcemy zestawić z faktami – mówił ksiądz Stryczek w rozmowie z Onetem.
Dodał, że każdy pracownik Wiosny zna politykę antymobbingową, gdyż jest z nią zapoznawany podczas zatrudnienia poprzez regulamin pracy i wie, w jakim trybie może zgłosić każde zachowanie, które nosiłoby znamiona mobbingu.
Duchowny podkreślił jednak, że jest "wymagającym pracodawcą", a pracownicy oceniający "Wiosnę" jako miejsce pracy podkreślają, że to idealne miejsce dla tych, którzy lubią wyzwania i są nastawieni na rozwój. Nie zgadza się z zarzutami, że odchodzą z Wiosny z niską samooceną.
Balcerowicz w sutannie
Przypomnijmy, że ksiądz Jacek Stryczek dał się w przeszłości także poznać z powodu poglądów, które są rzadko spotykane u katolickich duchownych. Można nawet powiedzieć, że jest Balcerowiczem w sutannie, bo uważa, że umowy śmieciowe są dobre (im bardziej elastycznie, tym lepiej).
Według niego, biedakom i żebrakom nie należy pomagać, bo żyją z tego, że wyglądają na biednych. Uważa, że szef nie powinien się dzielić nadwyżką w firmie z pracownikami, nie przeszkadzają mu też wysoki zarobki prezesów.