W PiS kipi po wpadce Dudy w Waszyngtonie. Padły bardzo mocne słowa o winowajcy zamieszania
redakcja naTemat
21 września 2018, 07:29·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 21 września 2018, 07:29
Z wizyty Andrzeja Dudy w Waszyngtonie mało kto zapamiętał cokolwiek innego, niż podpisaną na stojąco deklarację o współpracy pomiędzy Polską a Stanami Zjednoczonymi. W rozmowie z "Faktem" politycy PiS za całą sytuację jednoznacznie obwiniają Krzysztofa Szczerskiego. Podkreślają także, że ze Szczerskim dzieje się coś złego.
Reklama.
Szczerskiego jako odpowiedzialnego za wpadkę wskazują politycy PiS w anonimowych rozmowach. Z ustaleń tabloidu wynika, że rozmowy z Trumpem były dogadywane w ostatniej chwili, a same podpisy pod deklaracjami umówiono dosłownie przed przyjazdem – w niedzielę.
Prawdopodobnie stąd zamieszanie, tym bardziej że deklaracja podobno miała być podpisana na konferencji prasowej, a nie w Gabinecie Owalnym. Miał to być pomysł Szczerskiego.
Politycy PiS przy tej okazji zwracają uwagę na samego Szczerskiego. – Jego ego jest tak duże, że z tego powodu nie został za Waszczykowskiego szefem MSZ. Rozhulał się – mówi "Faktowi" ważny polityk PiS.
Według tabloidu Szczerski w Pałacu Prezydenckim jest wręcz nazywany "wiceprezydentem". Ma się uważać za najmądrzejszego i zupełnie nikogo nie słuchać.
Sam Szczerski podpis Dudy na stojąco tłumaczył dość pokrętnie. Według niego zdjęcie bardzo dobrze oddaje… dynamikę sytuacji.