Beata Szydło przybyła do Lublina wspierać kampanię samorządową PiS, tak jak zresztą w całym kraju robią to inni czołowi politycy tej partii. Poparła kandydaturę Sylwestra Tułajewa na prezydenta miasta. Podczas jej wystąpienia na pl. Litewskim byli jednak obecni przeciwnicy "dobrej zmiany". I doszło do ostrych przepychanek.
Sytuację próbowała uspokajać Szydło. – Nie trzeba krzyczeć, nie trzeba być człowiekiem, który jest nastawiony na konfrontację, bo ja zaraz do państwa podejdę i z państwem porozmawiam – mówiła. Jednak do rozmów z KOD i Obywatelami RP nie doszło. Była premier zachwalała Tułajewa słowami "uczciwy, pracowity i ogromnej kultury". – Nigdy się na nim nie zawiodłam i państwo się też na nim nie zawiedziecie – przekonywała.
On sam obiecał chyba wszystko, co tylko mógł: bezpłatne posiłki dla dzieci, programy dla seniorów, poprawę życia w biedniejszych dzielnicach, podatek od nieruchomości na tym samym poziomie przez całą kadencję, program Mieszkanie Plus, plan zagospodarowania przestrzennego i tak dalej.
Potem przedstawiciele PiS nie potrafili udokumentować swoich zarzutów związanych z rzekomą możliwą utratą 80 mln euro z funduszy unijnych. Beatę Mazurek w towarzystwie innych polityków PiS pożegnały okrzyki "kłamcy" i "tchórze".