Pasażerów wprawiła w osłupienie informacja o zawieszeniu działalności OLT Express. Dyrektor spółki właśnie ogłosił, że firma złoży wniosek o upadłość. Specjalistom od biznesu i branży turystycznej fakt ten dał ponurą satysfakcję, bo jak mówią: "nie da się latać tak tanio". Tylko dlaczego Ryan Air i Wizzair dają radę się utrzymać, a OLT poniosło klęskę?
Jak poinformował dyrektor OLT Jarosław Frankowski, linie zostawiły na lodzie ponad 130 tysięcy pasażerów, którzy już kupili bilety. Klienci żałują zawieszenia lotów w OLT. W internecie przeważają pozytywne opinie, chwalą punktualność, profesjonalizm obsługi i, oczywiście, niską cenę. Ludzie, mówiąc kolokwialnie, walili drzwiami i oknami. – Wejście mieli świetne, wszyscy mówili o ich ofertach – mówi nam Jarosław Ryba, analityk serwisu Bankier.pl.
Czemu więc OLT Express się poddaje, chociaż jeszcze w zeszłym tygodniu firma zapewniała w mediach o sukcesie?
"Linie lotnicze padają jak muchy"
Akurat to ostatnie jest zupełnie normalnie. – Bardzo często zdarza się tak, że jeśli spółka jest w słabej kondycji finansowej, to w prasie pojawiają się zapewnienia o jej sukcesie – mówi nam analityk Jarosław Ryba. W swoim wpisie na blogu w naTemat Ryba opisuje jak tylko w ostatnim czasie w całej Europie linie lotnicze "padały jak muchy".
OLT, niestety, wpisało się w ten nurt. Dlaczego? – Biznesowo to nie jest wykonalne. Nie da się utrzymać linii lotniczych biletami za 100 zł. Dwugodzinny lot w jedną stronę to koszt tak duży, że żeby linie do niego nie dopłacały, bilet musi kosztować minimum 300 złotych – wyjaśnia Anna Pustizzi, ekspert ds. podróży z firmy Tanie-Loty.pl. – Chociaż, oczywiście, wszystko zależy od samolotu i długości trasy – podkreśla specjalistka.
Według wyliczeń serwisu pasażer.com, lot na dystansie 1500 kilometrów ze 159 pasażerami na pokładzie (czyli taki, jak większość lotów z Polski do Europy: z Warszawy do Londynu, Paryża czy Rzymu), kosztuje łącznie 46954,24 zł. W przeliczeniu na pasażera daje to 295,31 złotych. Jest to, oczywiście, wyliczenie uproszczone, ale realistyczne.
Pomysł dobry, wykonanie gorsze
Czy to oznacza, że OLT nie potrafi wykonać prostego rachunku matematycznego? Wszak Wizzair i Ryan Air jakoś sobie na tym trudnym rynku radzą. – Latanie może być tanie, ale nie aż tak, jak w OLT. Promocje muszą być racjonalne, a cały biznes trzeba robić z głową – przekonuje Anna Pustizzi.
– Ryan Air i Wizzair mają dopłaty za wszystko, a w OLT w cenie biletu wszystko było już zawarte. Nawet catering w 40-minutowym locie, to bez sensu – podkreśla ekspertka ds. podróży.
Przypomina się tutaj cytat z Miltona Friedmana: "Nie ma darmowych obiadów". Ekonomista podkreślał tym samym, że za wszystko, co jest darmowe, ktoś musi kiedyś zapłacić. Analityk Jarosław Ryba stwierdza: – Faktycznie, na końcu ten rachunek zawsze jest, w takiej czy innej formie. Tu będą musieli go zapłacić właściciele.
Mogło się udać, ale…
To jednak nie oznacza, że model biznesowy przyjęty przez OLT był kompletnie bez sensu lub nierealny. – Jako przedsięwzięcie biznesowe to mogłoby się udać – przyznaje Anna Pustizzi. Jak wskazuje ekspertka, błędem było sprzedanie 50 proc. biletów po najniższej cenie. Z takim założeniem faktycznie trudno było uzyskać satysfakcjonujące wyniki finansowe. – Gdyby było to 10 proc. biletów, nawet 15 proc., to byłoby o wiele
lepiej. I te 10 proc. biletów można by sprzedawać nawet po złotówce, ale resztę trzeba by po 200-300 złotych – dowodzi Pustizzi.
Ryan Air i Wizzair są w stanie się utrzymać właśnie dlatego, że część biletów sprzedają bardzo tanio, ale większość jednak kosztuje ponad 200 złotych. Do tego mają liczne dopłaty, i to wcale niemałe. To powoduje, że nie dokładają do swoich lotów – w przeciwieństwie do OLT.
Tak byłoby bardziej racjonalnie, chociaż nasza rozmówczyni przyznaje, że model 50 proc. biletów po najniższej cenie też miał szanse powodzenia. – Gdyby założyli długoterminowe straty i odzyskanie pieniędzy na przykład za 2 lata, to mogłoby się udać. Ale wtedy trzeba by przez 2 lata finansować straty. OLT najwyraźniej nie było na to stać – dowodzi ekspertka.
Opinię Anny Pustizzi potwierdza Jarosław Ryba: – OLT się przeliczyło. Wszyscy mówili o ich ofercie, ale do lotów musieli dopłacać. I chyba po prostu skończyły im się pieniądze – stwierdza analityk serwisu Bankier.pl. Choć zaznacza, że to nie jest pewnik, chociażby ze względu na związek OLT i Amber Gold, które do tej pory zarabia w tajemniczy sposób.
Dyrektor spółki podczas dzisiejszej konferencji prasowej wytłumaczył upadek OLT. Ponieważ wczoraj zawieszono liniom koncesję na latanie, spółka wiedziała, że będzie musiała zwrócić pieniądze klientom. – Wczoraj o godzinie 16 dostaliśmy taką decyzję i musieliśmy ustalić, czy jesteśmy w stanie realizować loty regularne. Nie mielibyśmy pieniędzy na opłacanie bieżących operacji więc musieliśmy je wstrzymać – mówił Jarosław Frankowski.
Loty – kapryśny rynek
Niestety, przypadek OLT nie jest ani wyjątkowy, ani zaskakujący. Linie lotnicze to trudny biznes. – Po pierwsze, jest ogromna konkurencja. Po drugie, wpływ na opłacalność ma wiele czynników: ceny paliw, a przede wszystkim koniunktura gospodarcza. Bo jeśli jest recesja, to ludzie w pierwszej kolejności rezygnują z podróży – dowodzi Jarosław Ryba.
– Transport lotniczy zawsze odczuwa wahania koniunktury. Niejedna firma już tak skończyła – ocenia Ryba.
Anna Pustizzi dodaje: – Polacy nie mają skłonności do wydawania pieniędzy. Dla jednej rodziny kupić bilety po 200 złotych od głowy na lot regionalny to zbyt dużo. Taniej wychodzi pojechać samochodem czy pociągiem.
Mimo to, OLT Express niewiele zabrakło do osiągnięcia zadowalających wyników. – Jeszcze w zeszłym tygodniu właściciele mówili o podniesieniu cen o 30 zł na bilet, że wówczas zaczęłoby im się zwracać. Nie zdążyli wystarczająco skomercjalizować spółki – podkreśla Ryba. Analityk, tak samo jak wielu innych potencjalnych pasażerów tanich linii, żałuje porażki OLT: – Szkoda, że ta linia znika. To była fajna inicjatywa, rozruszała skostniały rynek lotniczy w Polsce.
Pierwsze zyski planowali dopiero za trzy lata. Tymczasem po 3 miesiącach od tej zapowiedzi tną połączenia i szukają inwestora. Mowa o OLT Express - liniach, które miały zrewolucjonizować rynek usług lotniczych w Polsce. Teraz wszystko wskazuje na to, że kolejny raz, rewolucja pożarła własne dzieci. CZYTAJ WIĘCEJ
Jeszcze w zeszłym tygodniu właściciele mówili o podniesieniu cen o 30 zł na bilet, że wówczas zaczęłoby im się zwracać. Nie zdążyli wystarczająco skomercjalizować spółki.