Tanie linie pozwalają mniej zamożnym klientom latać za naprawdę śmieszne pieniądze. Przynajmniej w większości przypadków. Teraz jednak Wizz Air – jeden z najbardziej znanych tanich przewoźników – wprowadza kolejne opłaty dodatkowe dla klientów. Tym razem za standardowy bagaż podręczny. Firma twierdzi, że zapewnia tym komfort pasażerom, ale czy to nie kolejna próba wyciągnięcia kasy?
Ostatnio pisaliśmy o skandalicznej decyzji linii Ryanair o tym, że klienci muszą dopłacić do już kupionych biletów. Teraz się okazuje, że i Wizz Air będzie od tej pory droższy. Tylko czy tanie linie będą się jeszcze opłacać, skoro do biletu trzeba dopłacić nawet kilkaset złotych?
NIE dla walizek
– Począwszy od 9 lipca pasażerowie rezerwujący miejsca na loty objęte próbą od początku sierpnia będą mogli wnieść bezpłatnie mały bagaż lub zapłacić online 10 euro za wniesienie dużego bagażu podręcznego – poinformował na konferencji prasowej Daniel de Carvalho, menedżer komunikacji korporacyjnej w Wizz Air.
"Mały bagaż" to w tym przypadku de facto malutki plecaczek lub torba na laptopa. Wizz Air podaje dokładne wymiary: 42x32x25 centymetrów i waga do 10 kilogramów. Za każdy większy bagaż, nawet standardową małą walizeczkę podróżną, dozwoloną u większości przewoźników, trzeba będzie dopłacić 10 euro. Cena w złotówkach to jednak 45 złotych, chociaż kurs euro oscyluje wokół 4,2 zł. Płacimy tyle, oczywiście, w jedną stronę – co na całą podróż, na dzień dzisiejszy, daje dodatkowy koszt 90 złotych.
Wizz Air dba o wygodę?..
Oficjalnie firma wniesienie takiej opłaty tłumaczy zapchanymi samolotami. Ponieważ klienci wnoszą walizki jako bagaż podręczny, to na korytarzach w samolotach panuje tłok. Przez to osoby wchodzące jako ostatnie mają problemy ze znalezieniem sobie miejsca i nie mają gdzie upychać już swoich bagaży podręcznych. By
wyeliminować te wady i zwiększyć komfort pasażerów, Wizz Air wprowadził dodatkowe opłaty.
A może to tylko próba wyłudzenia od klientów pieniędzy? Jak mówi nam Anna Pustizzi, ekspert ds. podróży w serwisie tanie-loty.com.pl, zjawisko opisywane przez Wizz Air nie jest ani zmyślone, ani wydumane. – Zdarzają się takie sytuacje, że wszystko jest przepełnione. Ale to dlatego, że nie ma kontroli nad pasażerami, którzy biorą ze sobą walizki. Pasażerowie wchodzący jako ostatni często nie mają już miejsca na swój bagaż – mówi nam Pustizzi. Problem jednak polega na tym, że akurat Wizz Air – co potwierdzają pasażerowie podróżujący tymi liniami – dokonuje rygorystycznych kontroli i dokładnie sprawdza, czy nie wnosimy na pokład większego, niż dozwolony, bagażu. Skąd więc opowieści na konferencji o ludziach z wielkimi walizami, skoro każdy jest dokładnie sprawdzany?
Opłaty odstraszają
Przez te sprzeczności trudno nie odnieść wrażenia, że tanie latanie staje się coraz droższe, a przewoźnicy po prostu chcą więcej zarobić. – Te bilety i tak są często tańsze, niż te zwykłych przewoźników, ale przy kupowaniu biletów trzeba uważać – przyznaje anonimowy ekspert firmy zajmującej się tanimi lotami. – Wizz Air i Ryanair opłacają się tylko wtedy, gdy bilety kupimy w jakiejś dobrej promocji, na przykład za 10 złotych w jedną stronę – zaznacza specjalista.
Jako przykład podaje nam loty do Paryża. Lecąc w sezonie, który trwa od 23 czerwca do 15 września i z bagażem, bilet musi kosztować naprawdę mało, by opłacało się skorzystać z tanich linii. Opłata za bagaż to w sezonie koszt co najmniej 90 złotych – i to przez internet, bo na lotnisku płaci się jeszcze więcej. To już, licząc ostrożnie, co najmniej 180 złotych. Do tego odprawa – przez internet za darmo, ale już na lotnisku 32 złote, w dwie strony – to razem 60 złotych. I sam bilet, nawet bardzo tani, na przykład 50 złotych w jedną stronę. Za wszystko razem płacimy wówczas 340 zł. – A za 300 już można polecieć do Paryża z LOT-em, w dobrych warunkach, z bagażem, bez dodatkowych opłat, w dwie strony – wskazuje nam ekspert.
Kiedy się opłaca?
Rację tym argumentom przyznaje Anna Pustizzi. – Tak naprawdę jeśli za sam bilet w tanich liniach mamy zapłacić 200 złotych lub więcej, to warto popatrzeć, czy "zwykli" przewoźnicy nie mają lepszej oferty. Tam za nic nie trzeba dopłacać, a tutaj nierzadko okazuje się, że dopłaty kosztują więcej, niż bilety w obie strony – przekonuje nas ekspertka firmy tanie-loty.com.pl.
Wszystko zależy od tego, jak mamy zamiar podróżować. Jeśli bierzemy zwykły bagaż, a nie tylko podręczny, zawsze warto sprawdzić ofertę LOT-u czy dużych linii zagranicznych. Tym bardziej, jeśli do tego bierzemy też spory bagaż podręczny. Jeśli nie – tanie linie wciąż wydają się najlepszym rozwiązaniem. Istotna też jest długość lotu, bo do tych trwających powyżej 2 godzin opłaty są jeszcze większe, niż zwykle. I w efekcie coraz częściej okazuje się, że polecenie na drugi koniec Europy z tanimi liniami wcale nie będzie takie tanie, jak się wydaje.