Odnaleziony rower, miłość z podstawówki, portfel czy telefon komórkowy. Historii jest tysiące. Zbiórki książek, wspólne oddawanie krwi i szukanie sprawców wypadku. Wszystkie z happy endem. Na Facebooku jest dobro, można je lajkować, komentować, dzielić się nim.
Ania w dwie godziny odnalazła swój skradziony rower. Marcelina wzięła ze schroniska wysterylizowaną suczkę, które po tygodniu urodziła dziesięć szczeniaków. W ciągu kilku tygodni znalazła dla nich wszystkich dom. Patryk dzięki Facebookowi znalazł ukochaną czapeczkę, a Agata poznała miłość. Kiedy pytam znajomych o pozytywne przygody na portalu, każdy ma coś do opowiedzenia. Gdyby nie Facebook Magdzie nie wyszłaby akcja zbierania książek dla Centrum Onkologii.
Zagubione - znalezione
Dzięki ogłoszeniu, które napisała na swoim profilu w kilka dni udało się zapełnić wszystkie półki w szpitalnej bibliotece. Podobnych akcji jest tysiące. Wzruszających i pięknych. Jak chociażby historia Holendra, który znalazł w Amsterdamie aparat z tysiącem zdjęć. Zaczął je publikować na Facebooku i dzięki temu znalazł parę Kanadyjczyków, którzy zgubili aparat podczas swojej wyprawy dookoła świata.
Oczywiście, nie wszystkie historie są tak spektakularne. Usłyszałam też mnóstwo drobnych opowieści. O ludziach, którzy zgłaszali się na ochotnika do wyprowadzania psów, podlewania kwiatów i opiekowania się mieszkaniem. O znalezionych portfelach z pełną zawartością, kluczy do mieszkania i ukochanych szalików, z którymi zdążyliśmy już dawno się pożegnać.
Znajdują ci, co szukają, ale też czasami szukają ci co znaleźli. Facebook to pierwsza instancja. Czy ktoś ukradł ci rower, potrącił cię samochodem albo zawrócił w głowie, wszystko można tu załatwić. Trzeba tylko pamiętać, że tak samo jak łatwo znaleźć, można też i zgubić. W końcu portal to wielki śmietnik. Z natury jednak dobry, przynajmniej historie, które usłyszałam na to wskazują.
Liczy się "kliknięcie"
– Pierwsze „społeczne” akcje tego typu zaczęły się kilka lat temu na portalu Wykop – tłumaczy mi Gabriel Matwiejczyk, psycholog społeczny, który zajmuje się mediami społecznościowymi. – Portal działa na zasadzie „wykopywania” informacji, co znaczy, że im więcej osób kliknie w dany tekst, tym wyżej znajdzie się on na stronie. Na podobnej zasadzie działa Facebook. Lajkując jakąś informację, automatycznie dzielimy się nią ze swoimi znajomymi, a oni z kolejnymi i kolejnymi.
Ten mechanizm świetnie się sprawdza w przypadku różnych akcji. Nie wymaga dużego zaangażowania, w końcu wystarczy kliknąć, a często przynosi spektakularne skutki. Do tego jest darmowy, więc osiągalny dla wszystkich. Oczywiście zaangażowanie użytkownika zwykle kończy się na „kliknięciu”, ale badania pokazują, że często to w zupełności wystarczy – dodaje Matwiejczyk.
Żeby jednak „kliknąć”, trzeba najpierw stworzyć wydarzenie. W końcu to od niego zależy nasze powodzenie. Co więc zrobić, żeby odnieść sukces na tym polu? – Przekaz musi być jasny – mówi mi Matwiejczyk. – Krótki, bezpośredni i najlepiej osobisty. Użytkownik musi wyczuć, że nie jesteśmy kolejnymi naciągaczami, tylko ludźmi z krwi i kości, którzy potrzebują pomocy. Oprócz tekstu liczą się też media. Dobry obrazek, wideo, czasem piosenka. Wszystko może się przydać.
– Trzeba przykuć uwagę czytelnika i zainteresować go naszą sprawą. Kluczowe jest też uaktualnianie wydarzenia i zapraszanie znajomych. Im częściej będziemy przypominać o naszej sprawie, dodając chociażby kolejne zdjęcia, tym większa szansa, że w końcu nam się uda – dodaje z nadzieją psycholog.
Dobro to oczywiście nie tylko odnalezione dobra, to też dużo więcej niematerialnych znalezisk. Historii romansów, miłości i przyjaźni jest tyle, że trudno wypisać je tu wszystkie. Prawie każdy dostał kiedyś miłosny list na portalu, albo z nadzieją taki wysłał. Odnajdywali się tu dawni kochankowie, miłości z kolonii i przyjaźnie z przedszkola.
Odnajdują się tu bohaterowie do tekstów i ciekawi rozmówcy. W końcu Facebook to też dobre narzędzie dziennikarskie. Nigdzie indziej, jak tu, nie można spotkać tylu osób naraz. Każdy ma jakąś wiedzę, jakieś znajomości i tak krok po kroku można dojść do celu. Jakiś czas temu pisałam tekst o zdjęciach profilowych. Artykuł ukazał się też na Facebooku, a pod nim znalazłam komentarz „umówisz się ze mną”. Umówiłam. Jest dobro na fejsie.