Internauci zebrali wielokrotnie więcej niż potrzeba na nowego żuka dla pana Włodka, w którym od 13 lat sprzedawał w Tczewie książki.
Internauci zebrali wielokrotnie więcej niż potrzeba na nowego żuka dla pana Włodka, w którym od 13 lat sprzedawał w Tczewie książki. fot. naTemat

Niesamowity oddźwięk miała zbiórka dla pana Włodka, któremu ktoś podpalił żuka wypełnionego książkami. Pan Włodek handlował nimi od 13 lat na tczewskim Manhattanie. Jego los poruszył internautów w całej Polsce, którzy przez niecałe dwa tygodnie wpłacili wielokrotnie więcej pieniędzy, niż wymagał zakładany cel.

REKLAMA
Zbiórkę na nowego żuka dla pana Włodka zorganizowała Katarzyna Gapska. Celem były trzy tysiące złotych. Okazało się jednak, że los poruszył w Polsce wielu ludzi dobrej woli, którzy w niecałe dwa tygodnie zebrali ponad 82 tys. zł! To oznacza, że zebrano ponad 27 razy więcej niż pierwotnie zakładany cel (dokładnie 2741 proc.).
Pan Włodzimierz od 13 lat sprzedawał na targowisku w Tczewie używane książki. Wiedział o nich wszystko, bo jak mówi, przeczytał ich w swoim życiu około 20 tysięcy. Niestety, ktoś podpalił starego żuka, który służył panu Włodkowi za sklep z książkami. Spłonęło łącznie około 1500 tomów.
Dlaczego ktoś w ogóle wpadł na pomysł, by podpalić panu Włodkowi sklep? Nie wiadomo. – Nie miał wrogów. Dużo ludziom pomagał, właśnie literatom. Można było przyjść i wziąć książkę za darmo. On nikomu nie przeszkadzał – zapewniał w rozmowie z Darią Różańską z naTemat kolega Włodka.
W Tczewie mówiono, że pan Włodzimierz zadarł z urzędnikami. W 2016 roku na targowisku wybudowano płoty, część sprzedających wygoniono na stoły, jego też "chcieli przestawić w inne miejsce". Jakiś czas sprzedawał książki przez płot. Straż miejska przyjeżdżała co chwilę. Pan Włodek jednak nie poddawał się.