
Wstrząsy o sile 7,5 stopnia w skali Richtera były tak silne, że były odczuwalne nawet 900 kilometrów dalej. Potem przyszło tsunami. Fale miały wysokość od 2 do nawet sześciu metrów. Wdarły się na ląd w turystycznych miejscowościach na indonezyjskiej wyspie Celebes, gdy wielu turystów była na plaży. Siła, z jaką pędziło tsunami, była porażająca.
REKLAMA
W wyniku trzęsienia ziemi i tsunami na wyspie Celebes zginęło blisko 400 osób. Ostatni bilans to 386 ofiar śmiertelnych. "Kiedy pojawiło się zagrożenie tsunami, ludzie nadal odpoczywali na plaży i nie uciekli od razu. W ten sposób stali się ofiarami" – podały indonezyjskie władze.
Według mediów turyści czekali na doroczny festiwal, impreza miała się rozpocząć w piątek wieczorem. Gdy potężna fala uderzyła w ląd, niektórzy wspinali się na 6-metrowe drzewa i im udało im przetrwać. Innym nie. Tsunami, gdy zbliżyło się do lądu, miało prędkość 800 km/h. To siła porównywalna do prędkości odrzutowca.
– Tsunami nie przyszło samo. Ciągnęło za sobą samochody, kłody, domy. Zniszczyło wszystko na lądzie – mówił Sutopo Purwo Nugroho, rzecznik agencji ds. łagodzenia skutków klęsk żywiołowych.
Nugroho zamieścił na Twitterze wiele zdjęć, by pokazać skalę zniszczeń. Tysiące domów, szpitale, centra handlowe, hotele – to wszystko runęło. Pod gruzami wciąż mogą być ludzie. Na jednym z nagrań widać moment uderzenia fali.
Epicentrum trzęsienia znajdowało się w środkowej części wyspy, na głębokości około 10 kilometrów.
"Gdy fale tsunami zostaną wywołane, przemieszczają się po oceanie z zawrotną prędkością ok. 800 kilometrów na godzinę i mogą przebyć cały ocean w ciągu jednego dnia. Podczas przemieszczania się z dala od brzegu tsunami jest prawie niezauważalne, rzadko będąc wyższe niż 1 metr" – opisywał w 2009 roku TVN24. W piątą rocznicę po wielkim tsunami, które nawiedziło Sri Lankę, Indonezję, Indie, Tajlandię.
W samej Indonezji zginęło wtedy ponad 160 tys. ludzi. W sumie – ponad 230 tys.
